Rozdział 11

9K 495 67
                                    

Ostatnio spotkało mnie coś zabawnego i irytujące zarazem. Jadę sobie spokojnie rano do pracy. Nagle wyświetla mi się w samochodzie kontrolka akumulatora i silnika, a samochód zaczyna samoistnie zwalniać. Zjechałam z głównej drogi, zgasiłam silnik, ale po odpaleniu gasł po kilku sekundach. Zabawne było to, że samochód odmówił mi posłuszeństwa obok sklepu z częściami samochodowymi. XDDDD

Dziękuję wam też za wszystkie komentarze i gwiazdki. Naprawdę się cieszę, że opowiadanie tak bardzo przypadło wam do gustu. Miłego czytania.

Rozdział 11

– Panie Potter! Jest pan proszony do gabinetu dyrektora – powiedziała nagle profesor McGonagall. Harry popatrzył na nią zaskoczony. – Dobrze, że jesteś, Severusie. Powinieneś przy tym być – dodała, widząc Mistrza Eliksirów. Prefektom poleciła zadbać o to, aby wszyscy znaleźli się natychmiast w kwaterach domów.

Harry nie wiedział, co ma myśleć. Dyskretnie zerknął na Snape'a i zauważył, że on także nie ma pojęcia, o co chodzi. Zanim jednak zdążył otworzyć usta i zapytać swoją opiekunkę domu o cokolwiek, zrobił to właśnie Severus.

– Byłbym wdzięczny, gdybyś mogła mnie oświecić, Minerwo – powiedział swoim zwyczajowym tonem. – Jeśli to ma związek z twoimi narwanymi Gryfonami, to naprawdę nie rozumiem mojej obecności w gabinecie dyrektora.

– Dyrektor poprosił o obecność wszystkich opiekunów domów.

– A co Potter ma z tym wspólnego? Znowu się w coś wpakował? W zasadzie nie byłbym zdziwiony – sarknął, a Harry musiał walczyć z chęcią uśmiechnięcia się. Wiedział, że mężczyzna musi zachować pozory i nadal traktować go jak wcześniej. Chłopiec wiedział jednak, że w jakiś charakterystyczny dla siebie sposób profesor się nim opiekował.

– Nic o tym nie wiem. Nasza Wielka Pani Inkwizytor zażądała jego obecności – prychnęła czarownica w bardzo koci sposób. – Panie Potter! – zwróciła się nagle do ucznia. – Wiem pan może, o co chodzi?

– Nie pani profesor – odpowiedział zgodnie z prawdą. Naprawdę nie miał pojęcia, czemu różowa ropucha chciała, żeby także pojawił się w gabinecie. Nagle coś sobie przypomniał, ale nie chciał rozmawiać o tym ze swoją opiekunką. Dał jednak dyskretny znak Mistrzowi Eliksirów, że chciałby mu coś powiedzieć.

Jakiś czas temu Severus zauważył, że kiedy Harry'ego coś dręczy, albo chce o czymś porozmawiać, pociera dyskretnie nadgarstek. Ruch był tak nic nieznaczący dla niewtajemniczonych, że nie musieli się martwić, że ktoś się tym zainteresuje. Więc kiedy szli po wąskich schodach do gabinetu za profesor McGonagall, Severus rzucił dyskretnie zaklęcie prywatności.

– O co chodzi? – spytał kącikiem ust. Zaklęcie zaklęciem, ale nie miał gwarancji, że opiekunka Gryffindoru nagle nie odwróci się w ich stronę.

– Umbridge zatrzymała mnie kiedyś po lekcji i spytała, czy wiem coś o założeniu nielegalnego klubu.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? – fuknął na niego.

– Nie wydawało mi się to ważne i zapomniałem – powiedział cicho.

Severus już miał mu zrobić kazanie, ale w porę przypomniał sobie, gdzie są.

– Możesz być pewien, że porozmawiamy o tym później – syknął tylko. Cofnął zaklęcie, kiedy stanęli pod drzwiami. Harry był pewien, że starszy czarodziej zbeszta go odpowiedniego za takie niedopatrzenie.

KłamcaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin