Rozdział 2

272 30 2
                                    

Spojrzałam na swoją postać, która odbijała się w lustrze. Udało mi się kupić jakieś w miarę kimono, które odpowiada moim preferencją i nawet broń. Nadal nie mam katany, ale pewnie uda mi się jakąś zdobyć. Teraz nie mam pieniędzy, a muszę nadal oszczędzać. 

Mam też mapę. Dzięki niej wiem, gdzie znajduje się Konoha. To właśnie tam powinnam się teraz udać i znaleźć osobę, która teraz przetrzymuje Kuramę. 

Ciekawe, czy mnie pamięta?


***


Droga do Konohy nie była jakoś specjalnie trudna. Do tego nie musiałam tak bardzo uważać, bo klany nie mają już podzielonej ziemi między siebie. Jedyną przeszkodą mogliby być bandyci, ale te płotki nie moją ze mną szans.

Nie mam jednak pojęcia, czy ktoś mnie rozpozna bazując na kolorze moich włosów. Czerwień łatwo rzuca się w oczy, a ja dosłownie idę w wioskę pełną shinobi. Do tego nadal nie odzyskałam pełni sił. Nadal czuję skutki zapieczętowania przez tak długi czas.

Postanowiłam zmienić wygląd za pomocą pieczęci i naturalnej energii. W końcu mimo wszystko nadal jestem Lisim Mędrcem. 

Wioska była ogromna i otoczona zwykłym ciepłem. Nie była wypełniona samymi ninja, ale było dużo zwyczajnych ludzi, którzy nie mieli z tym zawodem nic wspólnego.

- Jak świat mógł się tak drastycznie zmienić? Ile dokładnie lat minęło?- szepnęłam do siebie i poprawiłam chustę, którą miałam na głowie.

Nie wiem dokładnie ile lat byłam zapieczętowana, ale to na pewno nie była krótka chwila. 

Wtedy właśnie poczułam chakrę Kuramy. Była bardzo stłumiona i zwyczajny shinobi by jej nie zauważył, ale jestem Uzumaki i do tego czujnik. Nas nie da się tak łatwo oszukać. Jego energia była tłumiona pod inną chakrą, która miała charakterystyczną nutę Uzumakiego.

- Zawsze jakoś kończysz z Uzumakim, co?- nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradał się na moje usta. 

Będę mogła w końcu zabrać Kuramę i udać się do miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie...

- Demon! Potwór! Nie waż się kupować w moim sklepie!- zatrzymałam swój chód i spojrzałam w kierunku zamieszania.

Na ziemi siedział mały, niezwykle kruchy blond włosy dzieciak. Zakrywał swoją twarz rękami, ale i tak mogłam dostrzec, że po jego policzkach płyną łzy.

- Czwarty mógł go zabić.

- Ten potwór nie powinien tak swobodnie chodzić po wiosce.

- Ile jeszcze musimy znosić tego cholernego lisa?!

Dzieciak dostał kamieniem w głowę, więc gwałtownie zerwał się na nogi i zaczął uciekać. 

To on ma w sobie zapieczętowanego Kuramę.

Patrzyłam na uciekające małe plecy, które nie są gotowe w żadnym wypadku na wzięcie ciężaru posiadania w sobie ogoniastej bestii. Jednak zamiast blondwłosego Uzumakiego jedyne co mogłam zobaczyć to siebie sprzed lat.

Wtedy, kiedy nie umiałam się jeszcze obronić. Kiedy nie wiedziałam dlaczego mój własny klan mnie tak nienawidzi. 

- Ah cholera.- mruknęłam pod nosem i ruszyłam pewnym krokiem za jasną chakrą dziecka. 

Wydaje mi się, że nie zdaje sobie sprawy gdzie biegnie, ale po takiej sytuacji pewnie nie chce przebywać wśród ludzi. Wiele razy robiłam dokładnie to samo.

Znalazłam go, gdy siedział na jednej z wielkich głów na skale. Skulony w sobie i cicho szlochał jakby bał się, że ktoś go usłyszy.

To dziecko jest Uzumaki w połowie i nie ma rudych włosów, ale reszta aż krzyczy, że jest właśnie z tego klanu. Ludzie, którzy mnie skrzywdzili już dawno nie żyją, nadal ich nienawidzę, ale nie mogę się mścić na członkach mojego klanu, którzy pewnie nawet o mnie nie wiedzą. 

Ten chłopiec jest taki jak ja.

Nie pozwolę mu doświadczyć bólu, który sama noszę.


Witam

Sorze włączył się tryb starszej siostry po zobaczeniu naszego Naru. Planowałam, że to właśnie tak się potoczy, zważywszy na to, że ich dzieciństwo jest bardzo podobne, a Sora w głębi serduszka ceni to, że jest z klanu Uzumaki.

Makoto~



Cień || NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz