Rozdział 9

271 22 5
                                    

- Jestem zaskoczona, że się nie spóźniłeś.- poparzyłam uważnie na Kakashiego.

- Cóż nie chce powtórki z rozrywki.- mruknął, a ja uśmiechnęłam się szeroko. 

Kiedy pierwszy raz byłam z nim umówiona na spotkanie, to oczywiście Hatake się spóźnił. Ja osobiście bardzo sobie cenię punktualność, więc go wyśledziłam i zgotowałam mu piekło godne Uzumakiego.

- Jaka jest nasza misja?- spytałam, a on rzucił mi zwój.

- Dostarczyć, to co trzymasz. Ufam, że z tobą będzie bezpieczniejszy. To krótka wycieczka do Suny, ostatnio relacje pomiędzy Konohą, a Suną się pogarszają. Hokage chce załagodzić konflikt, bo nie chcemy wywołać kolejnej wojny.- jego głos trochę pociemniał. 

- Wojna to nigdy nic dobrego.- mruknęłam i zapieczętowałam zwój w pieczęci na moim nadgarstku. 

Zauważyłam, że życie jest tutaj strasznie spokojne. Nadal shinobi walczą i próbują przetrwać, ale w porównaniu z tym co było kiedyś, to teraz jest raj. Żaden klan nie musi cały czas walczyć o przetrwanie i być cały czas na baczności. Powstał świat, gdzie małe dzieci nie zawsze muszą iść walczyć. 

Droga do Suny zwykle jest długa, ale ja i Kakashi pewnie i tak szybciej pokonamy ten dystans. W końcu mamy tylko dostarczyć wiadomość, a zostanie w piaskowej wiosce nie jest naszym celem. Po za tym nie chce za długo zostawiać Naruto bez opieki. 

- Czy gdy już wrócimy to zaczniesz się przeprowadzać?- spytałam i popatrzyłam kątem oka na srebrnowłosego. 

- Taki mam zamiar. W końcu powiedziałaś, że mogę.- powiedział to bardzo cicho, ale jego chakra nieznacznie się rozgrzała. 

- Oczywiście. Lubię trzymać ludzi na których mi zależy blisko siebie.- Kakashi wyglądał jakby miał upaść, więc na chwilę się zatrzymał.

- Ty też jesteś dla mnie ważna.- mruknął to bardzo cicho, ale ja usłyszałam. 

- Kto zyskałby najbardziej, gdyby Konoha i Suna poszły na wojnę?- spytałam.

- Cóż gdyby nasze kraje zaczęły walczyć, to pewnie inne wioski byłyby z tego zadowolone. Gdybyśmy zostali osłabieni, to wtedy pewnie chcieliby nas najechać i zgarnąć coś dla siebie.- zanuciłam cicho pod nosem.

- W takim razie przed nami jest kilku shinobi, a ich naturą chakry jest ziemia.- powiedziałam od niechcenia, a Kakashi prychnął pod nosem.

- Bycie czujnikiem to naprawdę coś innego. Idziemy na atak frontowy?- kiwnęłam głową.

- Tak, ale nie zapomnij jednego zostawić, żeby zdobyć informacje.

Przygotowali na nas zasadzkę, ale są tacy głupi, że nie założyli, że Konoha wyśle czujnika. Ludzie naprawdę z biegiem lat stali się coraz głupsi. Gdybym wiedziała, że wśród ludzi wroga może znajdować się Uzumaki, to w pierwszej kolejności założyłabym, że jest czujnikiem. Nawet jeśli nie mieszkam długo w Konosze, to już wyrobiłam sobie markę na świecie. Nie można lekceważyć Uzumakiego na żadnym froncie. 

Pojawiłam się za trzema chowającymi się shinobi i jednym zamachem odcięłam ich głowy. Nadal uważam, że odcinanie głów to najbardziej przyzwoita śmierć. W końcu ofiara nawet nie zauważy, że jest martwa. 

- Nadal zadziwia mnie, że z taką łatwością możesz zabić człowieka i to bez wydawania żadnego dźwięku.- popatrzyłam na Kakashiego, który teraz wycierał swoją rękę brudną od krwi. 

- Im bardziej jesteś cicho, tym jest zabawniej. Uwielbiam patrzeć na przerażone twarze ludzi, kiedy uświadamiają sobie, że czeka ich śmierć. Jestem jednak na tyle miłosierna, że odcinam im głowy. To nawet nie boli.- Kakashi zaśmiał się sucho. 

- Na pewno są ci wdzięczni. 

- Złapałeś jednego?- kiwnął głową.

- Nic nie powiedział i od razu popełnił samobójstwo, gdy znalazł okazję, ale po wyglądzie można stwierdzić, że byli z Iwy.- westchnęłam.

- Naprawdę co sprawia, że ludzie tak bardzo pchają się do wszelakich konfliktów? Wojna przecież nigdy nie przynosi nic po za cierpieniem. Ruszajmy, im szybciej skończymy tym szybciej wrócimy do Naruto.

Zapieczętowałam jeszcze ciała w zwoju i wznowiliśmy podróż. Miejmy nadzieję, że tym razem bez głupich zasadzek. 


***


W miarę szybko dotarliśmy do Wioski Piasku. Nie byłam jakoś specjalnie zmęczona, bo dobry Shinobi to wytrzymały Shinobi i nie powinien się męczyć zbyt szybko. Przy bramie przywitali nas shinobi, którzy mieli nas zabrać na Kazekage. Ludzie na ulicach też nie patrzyli na nas przychylnie, a niektórzy jak patrzyli na mnie to miałam wrażenie, że się boją.

Dziwne, bo nigdy im nic nie zrobiłam. To mój pierwszy raz w Sunie. 

Kazekage nie wydawał się być miłą osobę. Jego chakra miała osobliwą nutę, co znaczyło, że miał specjalną technikę. Jednak oprócz tego był pełen wściekłości i okrucieństwa. To idealny przykład człowieka, któremu nie powierzyłabym mojego zaufania.

- Mieliśmy dostarczyć tylko tą wiadomość, więc będziemy wracać do naszej wioski.- Kakashi mówi niezwykle formalnie.- Hokage ma nadzieję, że pozytywnie rozpatrzysz rzeczy zawarte w zwoju Kazekage-sama.- ukłoniliśmy się lekko na pożegnanie. 

Szliśmy powoli ulicami wioski, ale wtedy zauważyłam, że im dalej szliśmy tym bardziej ludzie wydawali się być przerażeni i te szepty. To tak jakbym widziała powtórkę z rozrywki w życiu moim i Naruto. Skupiłam się przez chwilę i od razu poczułam chakrę Bijuu. 

Cóż gdybym zaczęła się pałętać po obcej wiosce, to pewnie Konoha nie wyszłaby na tym dobrze, ale mam jedną umiejętność, która pozwoli mi to zrobić. Dawno nie używałam energii natury do tworzenia iluzji, ale dzięki chakrze Kuramy w moim ciele jest to dziecinnie proste. 

Stworzyłam iluzje siebie, która spokojnie idzie do bramy wioski. Sprawiłam również, że stałam się niewidzialna. Chcę zobaczyć tutejszą osobę, która trzyma w sobie Bijuu i przekonać się jaką jest osobą. 

Tylko dlaczego dorośli uwzięli się, żeby zapieczętowywać Bijuu w dzieciach?

Chłopak był nawet mniejszy od Naruto. Czerwone włosy, które tłumaczyły to dlaczego ludzie na ulicy tak na mnie patrzyli. Oprócz tego chłopak miał oczy naprawdę pochłonięte nienawiścią i Kanji ze znakiem ,,miłość" na czole.

- Hej dzieciaku.- powiedziałam, a on spojrzał na mnie groźnie.- Lepiej mnie nie atakuj, bo źle się to dla ciebie skończy.

Jego pieczęć to jeden wielki śmieć. Jak ktoś tak bardzo mógł okaleczyć Sztukę Pieczętowania?

- Pozwól, że ci pomogę. W tej wiosce naprawdę mieszkają idioci.- podeszłam i przyłożyłam dwa palce do jego czoła.- Lekko poprawiłam twoją pieczęć. Może będziesz mniej potworny z tym.- mruknęłam i zaczęłam odchodzić. 

Kiedy się odwracałam, to tylko widziałam jak dzieciak mdleje na środku ulicy. 


Witam

Błagam o wybaczenie za tak późne stawianie rozdziałów. Mam wenę raz na ruski rok. Chcę was jednak zapewnić, że nie jestem osobą, która porzuca ff bez słowa, więc ja zawsze wrócę. Nawet jeśli po jakimś czasie XD

Makoto

Cień || NarutoWhere stories live. Discover now