☀ Prolog ☀

91 2 0
                                    

Mam na imię Elizabeth. Elizabeth Fox. Mam ciemne , lekko falowane brązowe włosy za łopatki i piwne oczy. Dwa lata temu razem z moimi rodzicami przeprowadziłam się z Nowego Yorku do Londynu. Tam poznałam fantastyczne rodzeństwo. Rodzeństwo Pevensie.

Przeglądałam wraz z Zuzą czasopismo , by chodź na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości. Od trwającej wojny. Do momentu aż jakiś obcy chłopak podszedł do nas.

-Chodzicie do św. Finbora?

- Ta. I co związku z tym? - odpowiedziała Zuzka nie odrywając wzroku od czasopisma. Chłopak wydawał się nie zrazić jej zniechęconym tonem.

- Jak macie na imię?

-Ja jestem  Camila a ta tu obok Wanessa - powiedziałam i trąciłam Zuzę ramieniem w bok a ta przewróciła oczami.

Zanim chłopak zdążył zadać kolejne pytanie usłyszałyśmy wołanie Łucji.

-Zuza , Lisa chodźcie szybko!!

Od razu odłożyłam czasopismo i pobiegłam wraz z Zuzą za nią nie przejmując się chłopakiem.

- W RYJ , WALNIJ GO W TEN PARSZYWY RYJ !!!!

Stałam na schodach do metra i z przerażeniem patrzyłam na bijących się chłopaków. Tak szczerze? Mało by mnie to obchodziło gdyby nie ten mały fakt. W tej bijatyce brał udział najstarszy z Pevensie , Piotrek. Mimo strachu , który mnie ogarnął ruszyłam w kierunku bijących się nastolatków.

- Eli! - krzyknęła Zuza , ale jej już przestałam słuchać

Podeszłam do nich bardzo spokojnym krokiem , uniesioną wysoko głową i z bardzo poważnym wzrokiem. Za swoimi plecami słyszałam gwizdy chłopaków. Chłopak , który bił Piotrka odsunął się od niego i uśmiechnął się złośliwie , gdy stanęłam naprzeciw niego.

- Masz przestać idioto! W tej chwili! - zaczęłam na niego krzyczeć , ale co tam , że go w ogóle nie znam - nie pomyślałeś , że policja lub żołnierze mogą tu przyjść w każdej chwili?!

Chłopak zaś nic nie odpowiedział. Zamiast tego złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Próbowałam się wyrwać , lecz był za silny.

- ZOSTAW JĄ!!!!! - krzyknął wkurzony Piotr , lecz zamilkł gdy został uderzony przez innego chłopaka. Natomiast ja posłałam Piotrkowi spojrzenie , które samo mówiło ,, dam sobie radę ,, .

- Skarbie to nie jest miejsce dla takich uroczych dziewczyn jak ty - powiedział chłopak i nachylił się do mnie. Z całej siły kopnęłam go w krocze . Od samego początku mnie denerwował , ale tym razem przegiął. Skulił się z bólu a ja uśmiechnęłam się wrednie.

- UUUU! - rozległy się głosy

- Jeżeli jeszcze raz mnie wkurzysz to nie będę delikatna...kochanie - ostatnie słowo powiedziałem z naciskiem. Chłopak ten , spojrzał na mnie zlęknionym wzrokiem i po prostu uciekł na tyle ile mógł przez ból. Za nim pobiegli jego kumple , którzy w końcu puścili Piotrka.

- Dzięki Lisa , ale dałbym sobie radę - powiedział i uśmiechnął się lekko

Odwzajemniłam jego gest i przewróciłam oczami. Pomogłam mu usiąść na ławce. Gdy wszyscy się już rozeszli podeszła do nas pozostała trójka.

Podczas , gdy Zuza , Łucja i Edmund prawili kazania swojemu bratu ja siedziałam i gapiłam się beznamiętnym wzrokiem w pustą przestrzeń. Moje jakże interesujące zajęcie przerwał krzyk kasztanowłosej.

- AŁA!!!!

- Nie wydzieraj się ! - pouczyła młodszą siostrę Zuzanna

- Ale oni się szczypią!

- Ale my nic.... - zaczął Piotr i nie skończył , gdyż sufit zaczął się łamać a wszystko co nas otaczało przyspieszyło. Nim zdążyłam się obejrzeć już zamiast peronu było morze. Z lekko otworzoną buzią stałam i gapiłam się w niebieskie fale. Spojrzałam się na rodzeństwo i ku mojemu zdziwieniu bynajmniej dla mnie nie wyglądali na zdziwionych czy też zaskoczonych , tylko na...szczęśliwych. Zanim zdążyłam coś powiedzieć inni już biegli przed siebie. Stałam osłupiała i patrzyłam na bawiących się Pevensie. Podeszłam do nich niepewnie w stronę morza. Rodzeństwo jednak chyba zapomniało o mojej obecności. Odchrząknęłam. Wtedy oczy wszystkich skierowały się na mnie a potem na siebie.

- Ktoś mi może wytłumaczy , gdzie jesteśmy?! Proszę - zadałam pytanie

Piotr opowiedział mi wszystko , że ta kraina to Narnia , że trafili tu rok temu , że są tu władcami , o Aslanie i złej wiedźmie Jadis , która została pokonana przez wyżej wspomnianego lwa. Słuchałam wszystkiego będąc w lekkim szoku. Gdy Piotr skończył historię pokiwałam  tylko głową z lekkim , chytrym uśmiechem i powiedziałam .

- Witaj przygodo...

30 min wcześniej - Kaspian

Książe! Kaspianie obudź się! - usłyszałem zachrypnięty głos mojego nauczyciela

- Jeszcze pięć minut... - szepnąłem i obróciłem się na drugi bok - Nie za wcześnie na naukę psorze?

- Tu nie chodzi o lekcje astronomii Kaspianie  - rzekł - Twoja ciotka dzisiejszej nocy urodziła , niestety syna. Musisz stąd  uciekać! Tutaj już nie jest bezpiecznie dla Ciebie! - na te słowa zerwałem się z łóżka i dzięki tajnemu przejściu z mojej szafy dostaliśmy się do zbrojowni , a jeszcze wcześniej przez szparę w drzwiach można było zobaczyć jak Telmarscy rycerze ostrzeliwali moje puste łóżko.

Szybko ubrałem na sibie pierwszą lepszą zbroję , wziąłem miecz i wsiadłem już na osiodłanego konia.

- Kaspianie , weź ten róg ze sobą. - profesor podał mi do ręki przedmiot zrobiony z kości słoniowej o specyficznym blasku.

- Czy to..?

- Róg królowej Zuzanny? Oczywiście , że tak! Dużo czasu zajęło mi odnalezienie go - wytłumaczył mi. - Ale to nie ma na to czasu...Już pora! Miło było Cię poznać Kaspianie , powodzenia! - były to ostatnie słowa skierowane do mnie przed moją ucieczką. Staruszek uderzył mojego konia w zad i wyjechałem pełnym galopem na dziedziniec. Zanim wyjechałem za otwartą bramę obezwładniłem a raczej zabiłem kilku wartowników , którzy próbowali mnie zatrzymać.

Uciekałem przez zarośnięte pola i płytkie rzeki. Ludzie Miraza nie odpuszczali , cały czas ich kawaleria równym tempem jechała za mną. Odwróciłem się , dzieliło mnie od nich 200 metrów.  Pewnie myślicie  ,,200 metrów to przecież dużo" i tu macie całkowitą rację , ale te właśnie 200 metrów decyduję jak długo jeszcze pożyje...

W końcu dotarłem do miejsca , gdzie chyba dalej za mną nie pojadą. Drżąca Puszcza. Podobno tereny zamieszkiwane kiedyś przez Narnijczyków...

Ale wracając...

Odwróciłem się po raz drugi , by zobaczyć czy nadal napastnicy za mną jadą. Widać ich nie było , ale słychać ich na mile. Nagle poczułem mocny ból głowy i spadłem z galopującego ogiera.

- Co tu się dzieje?- z pnia ogromnego , chyba spruchniałego drzewa wyszedł karzeł , krasnal , a zaraz za nimi borsuk. Nieznane mi postacie ucieły sobie krótką pogawędkę o treści ,, zabić go czy uratować " i w końcu wybrali tą drugą opcję i zaczęli do mnie podchodzić. Nie wiedząc co konkretnie mają na myśli ( jeden z karłów miał w ręce miecz ) . Wziąłem do ręki róg , po chwili kościany instrument zagrał charakterystyczną melodie. Dalej nic nie pamiętam , bo znowu dostałem czymś w głowę i urwał mi się film...

Narnia I JaWhere stories live. Discover now