Grzech Pierworodny

38 11 4
                                    

    Moc krążąca wokół Aldimaru zagęściła się, ukazała pod cielesną formą i wylała się na świat, jeszcze potężniejsza niż wcześniej. Elben miał wrażenie, że siedzi w epicentrum wybuchu, albo w domu, wokół którego szaleją płomienie. Był świadomy tego, jak bardzo są niebezpieczne. Wiedział, że zbytnie zbliżenie się do nich może być śmiertelne.

Nieświęta Straż padła na kolana, oddając pokłon Arcymistrzowi, a przyszli Inkwizytorowie natychmiast zrobili to samo. Elben obawiał się podnieść wzrok. Wszystkie jego zmysły były pobudzone, ciało gotowe do walki lub nagłej ucieczki.

Z pochyloną głową nie dostrzegł momentu, gdy Wielki Mistrz zdjął z głowy kaptur, ukazując światu swoją twarz. Nie zauważył koziej bródki władcy Aldimaru, jego pociągłej twarzy z jasno wyrysowanymi, ostrymi rysami. Nie widział jego płowo białych, krótkich włosów, ani długich sękatych palców. Trwał w służebnej pozycji, zupełnie nieprzystającej synowi Mistrza Inkwizycji.

– Akolici Nocy- słowa, chociaż ciche, rozlały się po placu doskonale słyszalne. Elben miał wrażenie, że kości w jego ciele zastygają, a następnie zamieniają się w galaretę. Nawet słowa wypowiadane przez Arcymistrza zdawały się być potężne, wszechwładne.– Mroczny Pan wzywa, a on nie lubi czekać. Dzisiaj otrzymacie dar Mocy, ale wiąże się z nim pewna obietnica. Przysięga wiecznej służby Panu Mroku, za życia i po śmierci.

– Gloria ad infernum- kadeci odpowiedzieli chórem, na wzór dobrze wytresowanej armii, wciąż kuląc się na kolanach, niczym gnomy chowające się przed światłem słońca.

– Nasz Pan nie chce pustych obietnic. Żąda czynów!- ciągnął Arcymistrz.- I to właśnie dostanie. Niedługo zostaniecie wysłani do Otchłani, świata między światami, aby zdobyć jego względy, udowodnić swoje oddanie oraz zdobyć Chowańca!

Mężczyzna uniósł do góry prawą dłoń, drugą kładąc gdzieś w okolicach serca. Wciągnął nosem powietrze i zaczął deklamować w języku Mrocznych.

Elben uniósł wzrok, podobnie jak Atlas i reszta klęczących Akolitów. Wszyscy zobaczyli, jak wokół Arcymistrza gęstnieje ciemność, kolejny cień wśród cieni nocy. Nie tworzyła się jednak naturalnie, a wyglądała jak dym, mroczna mgła, wydobywająca się z uniesionej ręki mężczyzny.

Pośród gęstniejącej czerni błysnęło coś białego i czerwonego. Dopiero po chwili Elben zrozumiał, na co patrzy.

Kości. Kości i krew.

Pośród cienia można było zobaczyć szkielet ogromnego zwierzęcia, wokół którego, lewitując nad ziemią, przepływało morze krwi, tkanek i mięsa, powoli pokrywając kości, tkanka po tkance. Chłopak patrzył jak urzeczony, na formującego się smoka, ogromną jaszczurkę, istotę która, chociaż pozbawiona była skrzydeł, wydawała się śmiertelnie groźna.

Uformowany smok zaryczał ku niebu i błyskawicznie, za pomocą kilku susów, pojawił się w konarze drzewa. Jego ślepia spoglądały na kadetów z nadzwyczajną inteligencją.

– Dzisiaj, w obecności głowy Nieświętego Oficjum, spożyjecie jabłko z Drzewa Poznania Dobra i Zła.- rzekł Arcymistrz, jakby oznajmiał fakt dokonany.- Dzięki temu powiążecie swoje dusze z Głębią. Będziecie mogli podróżować między światami i strzec Ziemii zarówno przed stworami mroku, jak i jasności. Staniecie się Inkwizytorami. Nieświętym Bractwem.

Z tymi słowami on i Strażnicy zerwali po jednym owocu z Drzewa. Elben spodziewał się jakiegoś odgłosu, uderzenia pioruna, albo pojawienia się demonów tańczących salsę, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Były to zwykłe jabłka, niewyróżniające się niczym wśród setek tysięcy innych jabłek. Tylko drzewo, na którym wyrosły, było niezwykłe.

– Owoce wraz z odejściem Jasności straciły swoją moc, jednak stały się czymś więcej. Symbolem tego, że to my władamy swoim życiem.- zadeklamował Darius i gestem dał znak.

Elben zatopił zęby w otrzymanym jabłku. Po jego brodzie spłynął sok. Gdy tylko oderwał owoc od ust, ten zniknął, zamienił się w obłok dymu, niesiony przez wiatr.

– Lucyferze, Mroczny Panie, Imperatorze Głębi, jeśli nie chcesz przyjąć któregoś z tych Akolitów w szeregi Inkwizycji, powiedz nam.

Zapadła pełna napięcia i szacunku cisza. Przyszli Inkwizytorzy bali się odezwać, zniszczyć uroku i magii tej chwili. Nikt z nich nie chciał zawieść swojej rodziny.

– Pierwszy wśród Mrocznych zdecydował- rzekł Darius, po kilku minutach milczenia.- Niniejszym ogłaszam was Inkwizytorami!

Gdy tylko wypowiedział te słowa, Elben poczuł się, jakby jego ręce zostały wykąpane w kwasie. Już miał zacząć krzyczeć z bólu, kiedy ten przeminął. Trwał zaledwie ułamek sekundy. Chłopak spojrzał na swoje dłonie.

Na ich wewnętrznej stronie, Moc Arcymistrza wypaliła mu znaki Inkwizycji. Pentagramy wciąż lśniły czerwonym blaskiem Mocy.

Skażeni MagowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz