Otchłań

31 9 5
                                    

     Na placu pojawił się wysoki, zwalisty mężczyzna, z krótką fryzurą, bez zarostu. Miał ciemne oczy, prosty nos i wyraźnie zarysowane rysy twarzy. Ojciec Elbena.

– Nareszcie dołączyłeś do Inkwizycjum, Elbenie– rzekł, a chłopak pomyślał, że nigdy wcześniej nie widział go tak... podekscytowanego. Zawsze próbował być, nie tyle, ile chłodny, ale raczej zdystansowany.– Pokaż ręce.– rozkazał.

     Elben natychmiast pokazał mu Znaki, pełen dumy. Były nie tylko oficjalnym symbolem Nieświętego Oficjum, ale także swego rodzaju obietnicą. Przysięgą ochrony ziemskiego świata przed wszelkimi istotami zagrażającymi jego istnieniu.

– Otrzymaliście już szaty Nieświętej Inkwizycji, a przed chwilą ofiarowano Wam Dar Piekła – powiedział Darius. – Nadszedł więc czas na przyzwanie Chowańca. Ten jeden raz poprowadzę Was do Otchłani, świata między światami. Miejsca, gdzie trafiają najgorsze szumowiny i kanalie wszechświata. Krainy, w której albo zahartujecie ducha, albo umrzecie.

     Gestem nakazał, aby świeżo upieczeni Inkwizytorzy, zbliżyli się do niego. Elben natychmiast wykonał rozkaz, pewny siebie. W „Ogrodach" przez lata uczył się o Otchłani. Wiedział o niej wiele, a to mogło uratować mu życie.

– Zostaniecie przeniesieni w okolice miejsca, gdzie znajdują się Chowańce. Nikt nie wie, gdzie dokładnie – ciągnął Arcymistrz – Możliwe, że poradzicie sobie bezproblemowo, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że zginiecie próbując. Na razie jesteście pozbawieni Mocy. Otrzymacie ją dopiero, po odnalezieniu Chowańca. – spojrzał każdemu w oczy, jakby szukał oznak zwątpienia, lub strachu. Widocznie ich nie znalazł, bo uśmiechnął się lekko. – Wrócicie do tego świata, dopiero gdy wasza dusza połączy się z Chowańcem.

     Gdy nikt nie oponował, Darius podszedł do swojego syna i położył ręce na jego głowie. Reign wzdrygnął się prawie od razy, a oczy zaszły mu mgłą. Upadł bezwładnie na ziemię.

– Drewie, podejdź. Teraz twoja kolej.

     Podobnie jak Reigna, potraktował Drewa i Allena. Cała trójka leżała na mokrej ziemii, drżąca i ślepa na świat. Elben poczuł lekką satysfakcję, widząc ich tak bezbronnych. Wiele by oddał, żeby zemścić się za lata prześladowań...

– Wy – spojrzał na pozostałą dwójkę. – Elben i Atlas? Jesteście Braćmi Krwi?

– Tak, Arcymistrzu – stwierdził Atlas i uśmiechnął się w stronę przyjaciela. – Czy to znaczy, że podróżujemy do Otchłani razem?

     Darius kiwnął głową, a Elben odwzajemnił uśmiech Atlasa. Cieszył się, że po tylu wspólnie przeżytych latach, stali się Braćmi Krwi. Rytuał, który wykonali tydzień wcześniej, stworzył, specjalny rodzaj więzi. Czuli swoje emocje, częściowo także myśli, nawet jeśli przebywali daleko od siebie. Poznali swoje największe lęki i to, co czyniło ich sobą. Byli w stanie dzielić się posiadaną wiedzą, Mocą, a nawet bólem, jeśli ktoś z nich został ranny. Z żadną inną istotą na świecie, nie łączyła ich tak bliska relacja. Ta więź była unikalna.

     Darius dotknął czół obydwu przyjaciół, Elbena prawą, a Atlasa lewą ręką. Oboje wiedzieli, co zaraz miało się stać. Ogarnęła ich moc Arcymistrza, kotwicząc ciało w świecie rzeczywistym, ale wysyłając duszę do Otchłani. Chłopcy próbowali oddychać spokojnie, rozluźnić się.

     Elben poczuł, jak Atlas wkłada mu swoją dłoń w jego. Przepełnił go jego spokój. Z ich dwojga, to Atlas był tym rozsądniejszym i bardziej zrelaksowanym, z pozytywnym podejściem do świata.

     Chłopak był wdzięczny przyjacielowi, za stabilizację, którą mu dawał. Odwzajemnił uścisk i w tym samym momencie Arcymistrz wyrwał ich dusze z ciała i wyrzucił do Otchłani.

Skażeni MagowieWhere stories live. Discover now