39. Maryla nie unika ponurych przemyśleń, a Juliusz unika odpowiedzi na pytanie.

1.3K 142 152
                                    

Maryla Wereszczakówna naprawdę czuła, że musi z kimś porozmawiać. Od kilku dni spędzała cały swój czas jedząc płatki z mlekiem (a kiedy mleko się skończyło, jadła same płatki), gapiąc się w ścianę lub oglądając zdecydowanie za dużo filmów, seriali i kreskówek. Mimo zapełniania ostatnich chwil ferii tymi czynnościami, dziewczyna desperacko potrzebowała interakcji międzyludzkiej, toteż zaczęła się zastanawiać, z kim mogłaby się spotkać, albo chociaż popisać. I wtedy zrozumiała.

Wszyscy jej „przyjaciele" byli w rzeczywistości przyjaciółmi Ludwiki.

Ona nie miała nikogo.

No bo z kim właściwie miałaby porozmawiać?

Z Juliuszem? Nie ma szans! Na samą myśl o tym, że miałaby wejść w jakąkolwiek interakcję z chłopakiem po tym, co stało się na wyjeździe, przechodziły ją ciarki.

Z Cyk? Też nie. Ono może nie było aż tak blisko z Ludwiką, jak Juliusz, ale Maryla była prawie pewna, że też odczuwało do niej pewną niechęć. Nie, z nim też nie było sensu się kontaktować.

O Fryderyku i George nawet przez chwilę nie pomyślała, to oczywiste; nie było szans, żeby rozmowa z tą dwójką doprowadziła ją do czegokolwiek dobrego.

Do tej pory Wereszczakównie nigdy nie robiło różnicy, czy coś było bardziej jej, czy Ludwiki, bo we dwie były praktycznie nierozłączne. Czy tak, jak ona teraz, czują się ludzie, którzy biorą rozwód i nagle orientują się, że wszystkie dobra materialne zostały zabrane przez żonę? Pewnie tak. Boże, czy zachowywała się teraz jak stara rozwódka?

Spojrzała na swoją pustą miskę po płatkach, spojrzała na brudny ekran komputera, gdzie akurat jakaś rysunkowa postać biegała z mieczem, spojrzała na piżamę, z której nie wychodziła od kilku dni i doszła do wniosku, że, owszem, zachowywała się jak stara rozwódka.

Ale jak inaczej miała się zachowywać? Może i brzmiało to, jakby nieco wyolbrzymiała, ale co dokładnie powinna robić ze swoim życiem bez Ludwiki? Co robiła, zanim zaczęła chodzić z Ludwiką? Szczerze mówiąc nie miała pojęcia. To było tak dawno temu...

Z jednej strony wiedziała, że ten związek kiedyś się skończy. Jednak z drugiej... czemu ten moment musiał przychodzić tak niespodziewanie? Do tej pory tak świetnie szło jej udawanie, że przyszłość nie istnieje i że wszystko zostanie tak, jak teraz, już na zawsze, na zawsze.

— Co ja robię ze swoim życiem? — jęknęła — mam kilka miesięcy do matury i końca szkoły, dlaczego siedzę sama w swoim pokoju bez dziewczyny, bez przyjaciół i bez jakiegokolwiek sensownego planu?

I nagle, tknięta jakby własnymi słowami, przypomniała sobie, że przed Ludwiką miała przecież grupkę znajomych, które co prawda były potwornie denerwujące i niezbyt interesujące, ale przynajmniej mogły teraz chociaż trochę pomóc Maryli oderwać się od jej ponurych myśli.

Niewiele myśląc napisała do dawnych znajomych, z pytaniem, czy chcą się spotkać i już po chwili otrzymała odzew.

Sama?

Na co Wereszczakówna odpisała z czystym sumieniem:

sama.

*

— Zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie odpowiedziałeś na to pytanie o Mickiewiczu, które zadałom ci w taksówce? — spytało Cyk, gdy już jakiś czas siedzieli w domu Juliusza.

Słowacki odwrócił się w jego stronę lekko zaskoczony. Leżał akurat na podłodze, przyglądając się łączeniom desek w podłodze, które wypełnione były tuszem, kiedy znienacka usłyszał, że Cyk wymienia nazwisko Mickiewicza i pożałował, że nie słuchał reszty pytania. Cyk najwidoczniej uznało, że Juliusz po prostu nie przypomina sobie ich rozmowy z taksówki, więc szybko wyjaśniło:

Odium | słowackiewicz [TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz