Juliusz zawahał się chwilę przed naciśnięciem zielonej słuchawki. Oczywiście duża część tego wahania wynikała z tego, że był nastolatkiem i używanie telefonu w sposób, w jaki początkowo urządzenie to zostało zaprojektowane, wydawało mu się absurdem, ale było coś jeszcze.
Był wstyd. Było zwątpienie. Była wściekłość na przedwczorajszego Juliusza, który tak łatwo stchórzył i absolutnie zepsuł ich pierwszą randkę. Dlaczego nie mógł podjąć jakiejś innej decyzji, wyciągnąć siebie z tej otchłani niezręczności, zacząć zachowywać się jak normalny człowiek, który jest bardzo zainteresowany innym człowiekiem, a nie jak dziwny dzieciak zauroczony w sporo starszym przyjacielu i dający rzeczonemu przyjacielowi tak dużo sprzecznych i negatywnych sygnałów, że już Ludwika i Maryla miały lepsze zdolności komunikacyjne, niż oni.
Niestety — lub może na szczęście — ręka Juliusza drżała za bardzo, żeby nie stuknąć przypadkowo wyświetlacza telefonu, co natychmiast system uznał za połączenie wychodzące i zaczął dzwonić do Adama.
Juliusz rzucił wiązką niespecjalnie cenzuralnych słów i w tym samym momencie Mickiewicz odebrał, tak, że trudno było powiedzieć, ile z monologu przekleństw dobiegło do jego uszu.
— Tak? — spytał Adam głosem, który był dość specyficzną mieszanką nadziei, zrezygnowania, radości i zdołowania; nie, żeby Juliusz był w stanie rozpoznać czyjeś emocje na podstawie tonu głosu.
— A-Adam! Heh, zabawna sprawa, bardzo szybko odbierasz telefon... — rzucił Juliusz niezgrabnie i niemal nie walnął się w twarz słysząc, jak głupio te słowa mu wyszły.
— Coś się stało? Brzmisz... trochę dziwnie — Adam zaskakująco był w stanie zrozumieć, na czym polega intonacja głosu. Teraz do jego nadziejo-zrezygnowanio-radościo-zdołowania można było dodać jeszcze lekki niepokój i troskę.
Juliusz naprawdę nienawidził jak pocieszno-opiekuńczy był ten człowiek.
— Słuchaj, chodzi o to, że ja... — zaczął, żeby uspokoić Adama, ale szybko zorientował się, że właściwie nigdy nie przemyślał tego, co dokładnie powie i teraz został trochę pozbawiony zdolności werbalno-komunikacyjnych.
Adam czekał, toteż w słuchawce panowała cisza.
— Ja przepraszam — dokończył Juliusz — trochę zawaliłem w piątek... trochę bardzo.
— Trochę bardzo — potwierdził Adam.
— I naprawdę przepraszam.
— Juliuszu, ja...
— Bo wiem, że to było okropne — Juliusz wpadł mu w słowo — i w sumie to znowu wszystko zepsułem, ale naprawdę nie chciałem, tylko mój przyjaciel... Fryderyk, jeśli go pamiętasz, Fryderyk, wpadłem na niego w autobusie, ale właściwie to to tylko kolejna wymówka i powinienem przestać ci ją wciskać, bo tak naprawdę to nie wina Fryderyka, tylko moja — plątał się.
— Juliuszu... — zaczął znowu Adam, ale tak, jak poprzednio nie było mu dane skończyć.
— I naprawdę rozumiem, jeśli już nie chcesz iść ze mną na drugą randkę ani spotykać się w ogóle w najbliższej przyszłości i...
— Czekaj — przerwał mu Adam — co powiedziałeś?
Juliusz zamrugał oczami przetwarzając w pamięci wszystko, co wyrzucił z siebie w ciągu ostatniej minuty i natychmiast poczuł zmrożoną krew w żyłach.
— Druga pandka, to taki slang młodzieżowy — spróbował się miernie wykręcić, ale było już za późno — to taki slang młodzieżowy, wiesz, z internetu, spotkamy się na pandkę, pandka to spotkanie, wiesz...
CZYTASZ
Odium | słowackiewicz [TRWA KOREKTA]
Historical Fiction❝Na Odyna, Juliusz, czy ty naprawdę musisz być taki wkurzający?❞ ~*~ Juliusz Słowacki jest przegrywem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Adam Mickiewicz nie radzi sobie w roli nauczyciela, ani właściwie w żadnej innej roli, przede wszystkim nato...