22.

1.6K 178 174
                                    

 - A temu co się stało? - dobiegł głos Augusta zza zamkniętych drzwi, jednak na pytanie nie padła odpowiedź.

Juliusz wywrócił zdenerwowany oczami, wciskając słuchawki głębiej w uszy. Naprawdę nie miał ochoty słuchać w tym momencie czegokolwiek innego, oprócz utworu 4'33", czyli bezustannej ciszy przez cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy. Mimo wszystko jego słuchawki i cienka ściana dzieląca go od korytarza i aneksu kuchennego nie wystarczały, żeby zupełnie wymazać głosy matki i ojczyma.

Zgniótł w kulkę kartkę, którą jeszcze przed chwilą beznamiętnie zamazywał na czarno, po czym wstał połowicznie z krzesła i rzucił papierkiem o ścianę. Ten jednak trafił w nią tuż nad łóżkiem, za które też zaraz wpadł, unosząc tumany kurzu, co tylko jeszcze bardziej zirytowało Juliusza.

Odepchnął krzesło i zrezygnowany wziął z kąta pokoju odkurzacz (który stał tam od jakiegoś miesiąca, czekając na właściwy moment), którym zaraz wymanewrował tak, żeby wsadzić rurę za łóżko, skąd wciąż jeszcze leciał brudny pył. Sam nie sądził, że kiedyś upadnie tak nisko i zabierze się za odkurzanie pokoju, jednak w tej chwili był w stanie zrobić cokolwiek, by nie słyszeć dźwięków wydawanych przez pozostałych domowników, a w najlepszym wypadku - zagłuszyć i własne myśli, które w jego głowie urządzały sobie akurat dziką potańcówkę.

Czuł się, jakby siedział w wyjątkowo niewygodnym kinie, w którym wszyscy hałasują i śmiecą, a film zaciął się na jednej scenie i bez przerwy ją powtarzał, jednak nikt oprócz Juliusza nie wydawał się tym przejmować. Cały czas próbował zebrać myśli, uporządkować je i ustawić w takiej kolejności, żeby film w kinie przestał się zacinać, ale nie najlepiej mu szło - a dokładniej, nie szło mu w ogóle.

Spróbował skupić się na nowo na odkurzaczu; pod łóżkiem znajdowało się coraz więcej zaginionych rzeczy, od wczorajszych chusteczek do nosa, których zużył bardzo wiele, aż po jakieś zeszyty z podstawówki i patelnię. Zanim jednak zdążył odłożyć tą ostatnią do kuchni, coś innego przykuło jego uwagę - a była to mała, oprawiona w ciemnozieloną, materiałową okładkę książki, o której istnieniu niemal zapomniał.

Napój cienisty - głosiło na okładce - Bolesław Leśmian.

Juliusz prawie wpadł za łóżko z nadmiaru dziwnych emocji, które z chwilą ujrzenia książki zaczęły się w nim kotłować. Pamiętał dobrze, kiedy ją kupił, a było to chyba z tysiąc lat temu, tego dnia, kiedy spotkał Ludwika. Ludwika, który ukrywał przed nim dużo więcej, niż mogło się wydawać. Ludwika, który zawsze wydawał się tak idealny, że kiedy jego maska pękła nagle okazało się, że nie da się jej już pozbierać, bo była tak cienką warstwą w porównaniu do tego, co kryło się w środku.

Słowackiemu blondyn zawsze wydawał się bardzo skomplikowaną osobowością, o wielu warstwach czy sekretach, jednak dopiero kilkanaście godzin temu miał szansę dowiedzieć się, że Ludwik wcale nie posiada sekretów, a raczej składa się z sekretów, których nawet drobnego ułamka nie ujawnił przyjacielowi. I to nie tak, że Juliusz chciał wiedzieć o nim wszystko, bo to by było chore, ale jednak czuł się potwornie, potwornie zdradzony i zraniony. Jeszcze nie skończył się semestr, a już dwoje jego najlepszych przyjaciół - Fryderyk i Ludwik - okazali się wcale nie dbać o niego na tyle, żeby mówić mu jakkolwiek o sobie. Zupełnie tak, jakby żadnego z nich już więcej nie znał, jakby naumyślnie się od niego odsuwali akurat wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebował. Albo jeszcze gorzej - to on odsuwał się od nich, chociaż ich potrzebował, a oni przyjmowali to z ulgą.

Siedząc w tym kinie myśli nawet nie usłyszał, jak w przedpokoju rozległo się szuranie butów i dużo głośniejsze rozmowy, niż wcześniej. Po chwili kroki zbliżyły się do jego pokoju, a w drzwiach ukazała się kudłata głowa, która musiała poczekać cierpliwie naprawdę dużą chwilę, zanim Juliusz ją zauważył.

Odium | słowackiewicz [TRWA KOREKTA]Where stories live. Discover now