Rozdział 2 Po drugiej stronie oceanu

56 7 12
                                    

Dazai poderwał się i otworzył drzwi. Po drugiej stronie drzwi ujrzał tłusty wyraz twarzy Severusa, który był niemal idealnym odpowiednikiem dla wigoru Dazaia.

Oczy profesora na chwilę wędrowały po frontowym pokoju, by po chwili ciszy się odezwał.

- Nigdzie nie widzę twojego opiekuna. 

- Jestem dzisiaj sam w domu. 

Snape uniósł brew, ale poza tym nie wyglądał na zaniepokojonego tym ogłoszeniem. Co więcej, zwyczajnie wyglądał na zirytowanego, że musi tam być. Cóż...  Dazai mógłby dać sobie z tym radę. W końcu Mori w zasadzie powiedział mu, że może robić, co chce.

Naprawdę, Dazai spędził sporo czasu na rozważaniu i ponownym rozważaniu, kim był ten Snape, przygotowując się do dzisiejszej podróży. W przeciwieństwie do ostatniego razu, nie planował być jedyną obecną osobą, która nie zna wszystkich graczy w grze. Wiedział, że Snape był podstępny - na pewno było cóż na rzeczy pod powierzchnią codzienności, ale w tej chwili nie wydawało się to stanowić zagrożenia. Dazai odczuł chwilową ulgę, wiedząc, że prawdopodobnie mógłby pokonać Snape'a, gdyby naprawdę tego potrzebował. Ten Dumbledore... Dazai nie był co do niego pewien.

Na wszelki wypadek nie rozstawał się z swoim nożem.

- Chodź już. - Severus warknął. - Chciałbym skończyć się  użerać z tobą tak wcześnie, jak to tylko możliwe.

- Hm? Nie lubisz mnie? - Dazai uśmiechnął się dziecięco.

W zamian Snape posłał mu kipiące spojrzenie. Chwycił kołnierz zapinanej na guziki koszuli Dazai i praktycznie wypchnął go za drzwi. Dazai zmarszczył brwi z powodu brutalnego traktowania, ale nie było to coś, do czego nie był przyzwyczajony.

- Jesteś nauczycielem, prawda? Czy nie powinieneś być bardziej uprzejmy dla swojego ucznia?   

Snape zaczął pospiesznie iść ulicą. Dazai podskoczył za nim bez skargi.

- Przyszłego ucznia.

Ach. Cóż za uspokajająca korekta. 

- Więc czy to czyni Snape'a moim przyszłym profesorem? - zapytał Dazai z niebezpiecznym błyskiem w oku.

Jednak Severus natychmiast się zatrzymał. Obrócił się na piętach i pochylił, by spojrzeć prosto w oczy Dazai. 

- To nie jest wymówka, aby nie szanować lepszych, chłopcze!

Dazai próbował powstrzymać się od przewrócenia oczami (lub wzdrygnięcia, nie był pewien, który impuls był najsilniejszy). Wydawało się, że szorstkie usposobienie i brak szacunku dotyczyły tylko samego Snape'a. Ludzi - zwłaszcza dorosłych - tak trudno było zrozumieć! No nie bardzo. Ale z pewnością uznał ich temperamentną hipokryzję za irytującą. 

- Tak, proszę pana.

Snape zamrugał. Dazai nie sądził, że spodziewał się tak bezinteresownego przyzwolenia na werbalny atak. Mężczyzna odchrząknął i wyprostował się. - Dobrze.

Po zaledwie chwili ciszy Dazai był zdenerwowany brakiem wiedzy na temat magii. - Więc dokąd w ogóle idziemy?

- Ulica Pokątna. -  On prychnął. - Czy nie możesz wytrzymać nawet minuty bez gadania?

- Nope! - powiedział Dazai, głośno kładąc nacisk wciskając „p". - Jak się tam dostaniemy? Prawdopodobnie możesz się teleportować, prawda? - Kiedy Severus szedł tylko szybciej, młody mafioso zaświergotał: - Albo latać na miotle? Chyba że planujesz przejść przez ocean. To zbyt wyczerpujące, myślę, że po prostu utonę. 

Magic and Mystery | TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz