Rozdział 7 Węże

67 6 21
                                    

Oczy Dazaia otworzyły się szeroko. Ten... kapelusz nawet go nie dotknął! McGonagall wciąż trzymała go stopę* nad nim! Mrugając jak sowa, Dazai odwracił się twarzą do profesor, jednak miała ona minę równie zaskoczoną jak on. A kapelusz – czy się poruszał? Walczył z uściskiem McGonagall? Wyglądało to prawie tak, jakby Tiara Przydziału usiłowała od uciec. 

Niezbyt dobrze, pomyślał, czując, jak jego kręgosłup napina się, gdy McGonagall w dalszym ciągu wpatrywała się prosto w niego. 

Usuwając wyraz twarzy, Dazai odwrócił się pusto z powrotem do ustawionych przed nim stołów i wstał. Niemal nieświadomie Dazai odszukał Rona w tłumie innych pierwszoroczniaków, ale nie mógł spojrzeć chłopcu w oczy. 

Już praktycznie usiadł, nim ktokolwiek chociażby pomyślał, aby zaklaskać. 

Czy to naprawdę było takie dziwne, że kapelusz nie dotknął jego głowy? Był całkiem wysoko nad jego głową, kiedy zadecydował o jego przynależności do domu... i czy inni byli w stanie dostrzec, jak bardzo Tiara walczyła, by trzymać się z daleka od dotknięcia go? No cóż. To nie tak, że Dazai się tym przejmował, więc to sprawiło, że... był to problem dla Moriego? 

To brzmiało dobrze. 

Jeszcze lepiej było siedzieć przy stołach i nie zwracać na siebie uwagi wszystkich. 

Był jak przez mgłę świadomy tego, że Hermiona, Ron i Neville zostali przydzieleni do Gryffindoru i poczuł lekkie ukłucie na myśl o tym, że jego trzej potencjalni podwładni zostali przydzieleni inaczej niż on. Będzie musiał pozyskać więcej sojuszników w Slytherinie, chociaż posiadanie pewnych powiązań z innymi domami nie zaszkodzi. Miał przeczucie, że wyszkolenie bliźniaków Weasleyów również nie będzie trudne. Huh... w każdym nie wydawało się, że brakuje mu wsparcia Gryffindoru. 

Jedyną inną rzeczą, która niejasno przyciągnęła jego zainteresowanie, było przydzielenie jakiegoś dzieciaka o imieniu Draco Malfoy. Podobnie jak w przypadku Dazaia, chociaż w znacznie słabszym stopniu, Tiara Przydziału oświadczyła „SLYTHERIN”, zanim tak naprawdę dotknęła głowy chłopca. 

- Niech rozpocznie się uczta!

Dazai pozwolił, aby to ogłoszenie wyrwało go z zamyśleń. Jego rozmyślania jeszcze bardziej go zaskoczyły, gdy stół – zaledwie kilka sekund wcześniej – został zalany różnymi potrawami obiadowymi. Kosz, chleb, pełny kurczak, kolba kukurydzy… W głowie Dazaia kręciło się od wszystkich opcji. Nagły, przytłaczający zapach gotowanego mięsa był szkodliwy. Dazai nigdy nie był w stanie znieść zapachu jedzenia i drażnił go zapach jedzenia, zanim w ogóle zaczął. 

- Nie zamierzasz jeść… um, Dazai?

Mrugając, by ponownie skupić sie na otoczeniu i wyjść z rozmyślań, Dazai uśmiechnął się bez celu do dziewczyny o ściągniętej twarzy obok niego. Patrząc na swój talerz, Dazai doszedł do wniosku, że musiała budować wieżę z szynki, biorąc pod uwagę wysokość ułożonego talerza.   

- Nie przeszkadzaj mu, Pansy. Prawdopodobnie przywykł do potraw znacznie  bardziej klasycznych niż jakiekolwiek śmieci, które wymyślają skrzaty domowe z Hogwartu. Widziałeś, jak szybko kapelusz go określił? Zupełnie jak ja – prawdziwy Ślizgon.   

Draco Malfoy uśmiechnął się do niego ostro nad stołem. Włosy chłopca były tak jasne, że Dazai wahał się między nazwaniem ich białymi a blond, aż w końcu zdecydował, że tak naprawdę go to nie obchodzi. Po chwili wydawało się, że Draco poczynił jakiś milczący osąd na temat Dazaia i wyciągnął rękę z otwartą dłonią na powitanie. 

- Malfoy. Draco Malfoy.

Dazai przyglądał się tej dłoni przez sekundę, po czym westchnął i uścisnął ją.

Magic and Mystery | TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now