Rozdział 6 Tiara przydziału

46 5 19
                                    

Chude palce Dazaia szarpały za brzegi jego płaszcza na tyle mocno, aż w końcu Ron rzucił mu znaczace spojrzenie zmieszane z lekką irytacją. 

-...Co?

- Przestań się wiercić! Zrobisz w tym dziurę, a jeszcze nawet nie dotarliśmy do tej szkoły, wiesz?

– Nie uważasz, że te płaszcze są dziwne? - Dazai prychnął, chowając zabandażowane ręce za plecami z dziecinnym dźwiękiem. - Co wnoszą do procesu uczenia się?

- To mundurek szkolny.

- Jest niepraktyczny.

I naprawdę nie był on praktyczny. Odkąd założył to cholerstwo, Dazai wyobrażał sobie, że noszenie długiej szaty na różne sposoby stwarza większe ryzyko niż cokolwiek innego. Na przykład: co jeśli przed kimś ucieka? Zbyt łatwo byłoby im chwycić go za płaszcz i zaciągnąć go z powrotem! Kiedy jednak próbował wyjaśnić to Ronowi, jego kiepski podwładny w trakcie szkolenia, odpowiedział tylko: 

- Dlaczego planujesz być ściganym? Po prostu uspokój się, kolego. 

W dzisiejszych czasach trudno znaleźć dobrego podwładnego. 

Ron przewrócił oczami, prawie wypychając Dazaia z pociągu. Było już ciemno, kiedy wysiedli z pociągu, a Dazai w milczeniu opłakiwał, ile czasu zmarnował na rozmowę z kolegami z klasy, zamiast zbierać informacje. Mimo to, kiedy wyskoczył z pociągu o krok przed Ronem, Dazai nie mógł powstrzymać się od uczucia dreszczu podekscytowania przebiegającego mu po plecach. 

To dziwne uczucie, którego nigdy nie chciałby wyrazić na głos: Dazai tak naprawdę nie wychodził zbyt często. Być może po raz pierwszy od zawsze drzwi do jego sypialni są otwarte i nikt nie obserwuje każdego jego ruchu. Mori chce go tutaj nie bez powodu, ale tego starego lekarza  już tu nie ma,  więc nie ma nic złego w tym, by choć trochę cieszyć się tą wolnością, prawda? 

To nie tak, że ktokolwiek w domu musi wiedzieć, że być może po raz pierwszy od zawsze Dazai odczuwa  pozytywne  emocje. 

- Wow!

Dazai ponownie zamrugał, by wyrwać się z zamyślenia, natychmiast podążając za pełnym podziwu głosem Rona do potężnej postaci przed nimi. Mężczyzna był ponad dwukrotnie wyższy od Dazaia i trzykrotnie szerszy. 

- Właśnie teraz! - Mężczyzna zagrzmiał, zaskakując część otaczających ich uczniów - Pierwszoroczni, proszę tędy!

Czując się raczej zadowolony z siebie, że nie wzdrygnął się na ten krzyk, Dazai ledwo zauważył, że Ron posłał mu pełen entuzjazmu uśmiech. Ron natychmiast podążył za dużym facetem, który wołał ich jak pies do swego pana. Z uniesioną brwią Dazai podążył kulawo za swoim podwładnym. 

- Tędy do łódek, chodźcie za mną!

- Łódki? - Dazai spytał półszeptem Rona. 

Rudowłosy wzruszył jedynie ramionami i ruszył ścieżką. - Słyszałem, że do szkoły płynie się łódkami przez jezioro. - Mruknął spokojnie, jednak po szybkim spojrzeniu na Dazaia, dodał – Ale to tylko pierwsze lata. Brat powiedział, że potem będziemy używać bezkonnych powozów.

Mówiąc, Ron bezproblemowo poprowadził siebie i Dazaia do starej, rozklekotanej łodzi. Dazai krytycznie ocenił sprawę, po czym wzruszył ramionami i zajął swoje miejsce. Jeśli się rozpadnie i utoną... cóż, nie byłoby to wcale takie złe, prawda? Tak czy inaczej, szybkie spojrzenie na tego dużego, brodatego faceta pokazało, że łodzie mogą wytrzymać naprawde nie mały ciężar. Dazai był prawie zawiedziony, gdy zdał sobie sprawę, że  tego popołudnia nie  utoną. 

Magic and Mystery | TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now