4

12 2 1
                                    

Po zakończeniu rozmowy z Bartkiem wziął szybki prysznic. Przed lustrem przyjrzał się bliznom na klatce piersiowej po poparzeniu, którego doznał w dzieciństwie, następnie się ubrał i pojechał na komendę. Zaparkował przed głównym wejściem. Nie wysiadł od razu, bo zaciśnięte palce na kierownicy nie chciały się rozluźnić. Cały był spięty.

Czy Bartek mógł mieć rację? Czy coś takiego jak Wisielec istniało? A jeżeli nie istniało, to jak wyjaśni to co widział, i to co oparzyło go w dłoń?

Wziął dwa uspakajające wdechy i wysiadł. Wszedł na komendę, machając do policjantów w dyżurce. Nie był pewien, czy ktokolwiek go widział przez tę piekielną lustrzaną szybę. Za pomocą karty wszedł do środka i natychmiast pobiegł na najwyższe piętro do pokoju 318. Na początek włączył komputer. Zniecierpliwiony wpatrywał się w pomarańczową diodę na monitorze. Kiedy rozbłysła na zielono i pokazało się ładowanie systemu Windows postanowił iść po kawę.

Po powrocie wszedł na YouTube i poszukał Ghost Minderów. Filmik z ich ostatniej wyprawy nie był dostępny. Podrapał się po brodzie. Kawa przestała mu smakować, miała gorzkawy posmak i sprawiała, że robiło mu się niedobrze. Mimo tego nie przestawał pić. Wierzył, że ten trunek był w stanie uratować mu życie, a już na pewno je przedłużyć.

Postanowił sprawdzić ich stronę internetową. Przywitał go komunikat o specjalnym odcinku, który przez dwadzieścia cztery godziny mógł obejrzeć za darmo o ile zapisze się do ich newslettera. Szady wypełnił co musiał i po trzech minutach oglądał filmik. Początek go nie interesował, znał go, aż za dobrze. Przesunął na czterdziestą minutę. Zdziwił się, że ten filmik tyle trwał.

Stefan przerwał opowieść o samobójstwach i zerknął na Szadego. Chwilę później kamera została skierowana w tym samym kierunku. Szady ujrzał swoje plecy. Stał, jak zatrzaśnięty w bezruchu. Jakby ktoś wcisnął pauzę. Jego pozycja też miała wiele do życzenia: wygięty do przodu, z uniesioną nogą i papierosem, z którego tlił się dym.

Nie minęło kilka sekund i usłyszał głos Stefana, który kazał Markowi obrócić kamerę termowizyjną. To co ujrzał sprawiło, że odskoczył na krześle, przez kółka odjechał pod parapet. Hałas uderzenia rozniósł się po korytarzach, a kaloryfer niebezpiecznie zaburczał. Szady włączył pauzę.

– Co tu się... – Wciąż niedowierzał.

Obok niego stało osiem dusz, czyli Bartek miał rację. Szady odważył się wcisnąć spację, by obejrzeć ciąg dalszy. Chciał zobaczyć, co było dalej. Kompletnie tego nie pamiętał. Na ekranie, oprócz podglądu termowizyjnego, w prawym dolnym rogu wyskoczyło okienko z przekazem na żywo, w którym nie widział nikogo oprócz siebie.

Parę sekund później Szady z filmu się poruszył. Przystanął na trawie z drugą nogą w górze, zapatrzony w mokradła. Coś jęknął, i właśnie wtedy podszedł do niego Stefan. Szady na filmie się odwrócił i...

– Kurwa mać. – Nacisnął spację, aby uchwycić ten moment. Na jego twarzy pojawił się nienaturalny grymas, wręcz zdawało mu się, że oprócz niego ktoś jeszcze się wściekał. Ujrzał coś na zasadzie nałożonego na siebie obrazu twarzy dwóch osób. Teraz zrozumiał skąd u dzieciaków ten strach.

Szady nie zamierzał się przyglądać, więc wyłączył filmik. Miał zamiar poszperać, zanim jednak zaczął dopił kawę i skoczył po następną. Szykowały się długie godziny bez snu, a on już siedział na oparach energii.

Po dwóch godzinach szperania nic nie znalazł o rudowłosej. Przyłożył czoło do blatu biurka.

– Jestem policjantem i powinienem sobie z tym poradzić. – Leżąc tak, stukał palcami w klawiaturę. – Kim ty, do diaska, jesteś?

WisielecWhere stories live. Discover now