9

15 2 0
                                    


Huk wystrzału przeszył pola, ścieki, wodę, drzewa. Wniknął w korę, piasek, kostkę brukową. Czyste i głuche powietrze wprawił w drganie. Śpiące ptaki zerwały się z gałęzi i wzbiły się w pokryte mrokiem niebo.

Damian przechylił się na plecy i runął na czerwone krzesło.

– Szady, idioto, czemu pozwoliłeś mu to zrobić?! – Błona przykucnął przy Damianie, składanym nożem rozcinał linę wokół szyi.

Emocje Kamili zagnieździły się w Szadego umyśle tak głęboko, że przez chwilę stracił kontakt z rzeczywistością. Ocknął się dopiero wtedy, gdy Błona go popchnął. Szady wysunął przed siebie dłonie w geście obrony, ale nie zdołał zablokować ciosu.

Błona uderzył go dwa razy w twarz, aż ten przewrócił się na ziemię.

– Trzeba go zawieźć do szpitala – oznajmił Błona. – Albo najlepiej zadzwonię po karetkę.

Buzujące emocje zdawały się odpuszczać. Szady usiadł na krawężniku, niby słyszał Błonę rozmawiającego z dyspozytorką, ale nie rozumiał wypowiadanych słów. Rozglądał się w poszukiwaniu Kamili, która rozpłynęła się w powietrzu. Zastanawiał się, kiedy wróci.

– Czy naprawdę nie mogę cię zostawić na pięć minut?! – Błona chodził w kółko, gestykulując. Najwyraźniej skończył wzywać pomoc. – Posprzątałem w archiwum i poszedłem do kibla! Do kibla! Na pięć minut! Co ty sobie wyobrażasz, stary?! Czemu go nie powstrzymałeś przed powieszeniem?! I kto to właściwie jest?!

– Chciała go zabić, ale nie wyszło, więc teraz nasza kolej – podnosił się przy pomocy znaku ostrzegającego przed ostrym zakrętem. – Będziemy musieli zawalczyć o sprawiedliwość i bardzo mocno się do tego przyłożyć. Obawiam się, że w przeciwnym wypadku nie uratujemy mu życia, bo ona wróci.

Błona zmrużył oczy.

– Chyba nie chcę wiedzieć o czym mówisz – machnął ręką. – Chodź, pomóż mi go zanieść na parking przy PZM. Tam umówiłem się z karetką pogotowia. Najpierw mu pomożemy, a potem mi opowiesz, co tu się właściwie wydarzyło.

Szady mimo osłabienia wykonał polecenie przyjaciela.

Zrozumiał, że miał niewiele czasu. Kamila wróci, za wszelką cenę będzie próbowała dopiąć swego. Była przepełniona zemstą i nienawiścią, a tak silnych emocji żaden człowiek (czy też byt) nie umiał tłumić wiecznie. Wszystko ma swój limit. Prowadząc Damiana zarzuconego na ramieniu obmyślał plan, ale przez przemęczenie niewiele wskórał. Marzył o ciepłej kąpieli i łóżku.

Zostawił Damiana w rękach sanitariuszy i Błony. Sam oddalił się do swojego samochodu, żeby zadzwonić do Bartka.

– Jak status? – Bartek odebrał przy ostatnim sygnale.

Szady zrelacjonował mu wydarzenie sprzed chwili. Starał się nie ominąć żadnych szczegółów, wiedział jak ważne mogą być dla Bartka. Ten słuchał uważnie, co jakiś czas pomrukiwał, żeby dać znać, że jeszcze jest po drugiej stronie.

– Znajdź kobiety, które skrzywdził i zmuś je do mówienia – stwierdził Bartek. – Nie będzie to łatwe, tym bardziej, że nie masz za wiele czasu. Najwyraźniej myliłem się z początku, kiedy myślałem, że Wisielec chce cię zabić. On nie chce ciebie, tylko Damiana, a ciebie wykorzystuje wyłącznie do osiągnięcia własnych celów. Jeśli uda ci się znaleźć te skrzywdzone kobiety i ukarać delikwenta, może uratujesz mu życie. Co prawda to nie jest pewne, ale...

– Czekaj, jak to nie jest pewne? – wszedł mu w słowo. – Chcesz powiedzieć, że postawienie tego cwela przed sądem nie załatwi sprawy? Nawet jeśli uzyskamy najwyższy z możliwych wyroków?

– Przykro mi, Szady. Wiem, że spodziewałeś się innej odpowiedzi, ale niektórych krzywd nie da się naprawić, tak jak nie sprawisz, że ból, który czuje Wisielec, zniknie. To uraza, jakiej nie dasz rady się pozbyć, bo przecież... – Szady usłyszał szumy, później kilka zdań w obcym języku. – Przepraszam, Szady, zaraz będę musiał kończyć, więc się streszczę. Kamila nie ma nic do stracenia, bo jest już martwa. Jej nienawiść zamieniła ją w Wisielca, którego karmiła przez dekady. Twój delikwent pewnie o niej dawno zapomniał, ułożył sobie życie na swój chory sposób i nie wraca do tamtej chwili. Za to Wisielec odtwarza ten moment raz za razem, całe jej istnienie, jakiekolwiek by było, obraca się wokół tej krzywdy. Bez względu na to, jak bardzo będziesz się starać możesz nie dać rady powstrzymać tej nienawiści. Niestety, nie wszystkich możemy uratować i z tym trzeba się pogodzić.

– No chyba żartujesz... – prychnął. – Chcesz powiedzieć, że mam pozwolić mu umrzeć? Tak po prostu?

– Chcę powiedzieć, że masz przygotować się na taką ewentualność. Skoro Wisielec już raz dostał się do czyjejś głowy, za drugim razem będzie miał łatwiejsze zadanie, dlatego podejrzewam, że staniesz się dla niej zbędny i już nie będzie cię potrzebować Szady. Jak dla mnie, to dobra wiadomość. Będę mógł spać spokojniej, wiedząc, że nic ci nie grozi. A on... Wypije takie piwo, jakie sobie zważył.

– Bartek! – wrzasnął, nie wierząc własnym uszom.

– Muszę kończyć, Szady. Wyśpij się, zrealizuj swój plan, zobacz, czy zdołasz uratować mu życie. I nie wiń się, jeśli nie podołasz, bo naprawdę nie wszystkich możemy uratować.

Bartek przerwał połączenie bez pożegnania. Szademu przypomniała się Kornelia: często powtarzała to samo – nie wszystkich damy radę uratować. Mimowolnie zerknął w kierunku ambulansu i sanitariuszy, którzy zamykali drzwi od karetki.

Nie chciało mu się wierzyć, że rozważał poddanie się. Mówili przecież o ludzkim życiu, bez względu na to ile krzywd wyrządził, wciąż miał prawo żyć. Bo co z resocjalizacją? Z wiarą, że większość złych uczynków da się odpokutować i naprawić? Czy miało to sens w przypadku gwałcicieli?

Nie zdążył się tego dowiedzieć.

Tej samej nocy, po trzeciej, otrzymał telefon od Błony. Damian powiesił się w pokoju szpitalnym. Za pętle posłużył mu czarny pasek z czerwoną nicią, który zahaczył o łóżko. Kiedy ujrzeli go klęczącego z otwartymi oczami i wiszącymi wzdłuż ciała rękoma było już za późno – ani doświadczenie personelu medycznego, ani resuscytacja, ani defibrylator nie zwróciły mu życia.

Błona winił się za jego śmierć. Nie przewidział, że ledwo przytomny mężczyzna na mocnych przeciwbólowych może targnąć się na własne życie.

Szady to przewidział. Wisielec uratował inne kobiety przed ponownym odtwarzaniem tamtych tragicznych przeżyć i przed wstydem. Nie musiały zeznawać w sądzie, dzięki czemu nie musiały się zmagać z trudnościami, bo Szady wiedział najlepiej, że ofiary nie zawsze były dobrze traktowane przez opinię publiczną.

Mimo wszystko po otrzymaniu tamtej wiadomości ubrał się i poszedł na drogę rowerową. Chciał spotkać Wisielca. Niestety nie udało mu się to tej nocy, ani kilka innych nocy z rzędu.

Najwyraźniej Kamila osiągnęła swój cel, tym samym doznając spokoju.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 19, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WisielecWhere stories live. Discover now