❀ Rozdział 8 ❀

221 22 37
                                    

Na kilka dni przed Balem Bożonarodzeniowym cały Hogwart ogarnęła prawdziwa gorączka. Temat przyjęcia był stale poruszany, nauczyciele odchodzili od zmysłów, pilnując aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, a skrzaty domowe w kuchni dwoiły się i troiły, żeby przygotować wszystkie potrawy.

Wszystko miało być idealne. McGonagall zorganizowała Gryfonom jeszcze kilka lekcji tańca, tak aby mieć pewność, że każdy będzie umiał poruszać się po parkiecie. Przyczepiła się do Rona także na następnych, i jeszcze następnych zajęciach, przez co musiał on pokazywać prawidłową wersję walca już ze sto razy. Przynajmniej sam opanował kroki, to był chyba jedyny plus tej sytuacji.

W poranek Bożego Narodzenia śnieg mocno sypał na zewnątrz, a wszystko pokryło się grubą warstwą białego puchu. Rose, która dopiero co się przebudziła, oglądała to zza małego okna w dormitorium ogrzewanym za pomocą głośno trzaskającego kominka. Obok niej siedziała Ginny, która tego ranka postanowiła obudzić ją celnym rzutem poduszką w twarz. Biszkopt usiadł na kolanach rudowłosej i cały czas zaczepiał ją łapką, aby zwróciła na niego uwagę. Rose opatuliła się mocniej kołdrą, kiedy z toalety wyszła Hermiona.

- Cześć, Rose. W końcu wstałaś - powiedziała, wycierając świeżo umyte włosy.

- Podziękuj Ginny - stwierdziła Rose, a wspomniana dziewczyna uśmiechnęła się perfidnie. - A tak dobrze mi się spało...

- Chciałam dobrze, a poza tym otwieraj prezenty! - zawołała, a Rose spojrzała na mały stosik paczuszek mieszczący się w jej nogach. Każda z nich była owinięta w zielonym lub czerwonym papierze, co ładnie współgrało z ich pokojem, przystrojonym we właśnie w te kolory. Ochoczo zaczęła otwierać wszystkie podarunki po kolei.

Dostała od Hermiony mugolską książkę fantasy z wątkiem romantycznym, którą chciała przeczytać w wakacje, od Rona i Harry'ego ulepszoną talię do Eksplodującego durnia i dużo smakołyków z Miodowego Królestwa, a reszty nie zdążyła zobaczyć, bo jej przyjaciółki postanowiły pomóc jej w rozpakowywaniu.

Z dużego pudełka Ginny wyjęła kopertę, w której znajdował się list od rodziców, a zaraz za nim sporego psa-przytulankę. Rose zaśmiała się, pamiętając tego pluszaka z mugolskiego sklepu, w którym była w wakacje z mamą. Pokazała go jej wtedy, a jej mama, jak zawsze zbyt poważna, kazała jej się nie wygłupiać i odłożyć go na półkę. Był to dość nietypowy prezent jak na jej rodziców. Uśmiechnęła się pod nosem, odkładając list na szafkę nocną, aby później go przeczytać.

W reszcie paczek znajdowały się głównie słodycze, których w tym roku było naprawdę wiele. Po przełożeniu wszystkich w jedno miejsce, powstała całkiem spora góra słodkości.

Rose przebrała się w świąteczny sweter, po czym zeszły do pokoju wspólnego. Zegar wskazywał jedenastą godzinę, a bal zaczynał się już dziś wieczorem o dziewiętnastej.

W salonie nie spotkały nikogo znajomego, więc ruszyły do dziury w portrecie Grubej Damy. Kiedy były przy samym wyjściu, przejście samo się otworzyło, a po drugiej jego stronie stali bliźniacy Weasley. Przepuścili je teatralnym gestem.

- Cześć! - przywitała się Rose, a dziewczyny jej zawtórowały. - Dzięki.

- Nie ma sprawy. Jak tam Rose, z kim idziesz na bal w końcu? - zapytał Fred.

- Wasz brat mnie zaprosił - powiedziała, uśmiechając się lekko. Bliźniacy spojrzeli po sobie z uniesionymi brwiami.

- Który?

- Percy - odparła beznamiętnie Rose. Uniosła brwi tak samo jak oni i popatrzyła najpierw na jednego, potem na drugiego.

- Brawo on - mruknął George, a Fred parsknął śmiechem.

White Rose, Red Rose ❀ Ron WeasleyWhere stories live. Discover now