❀ Rozdział 35 ❀

92 12 2
                                    

Styczeń szybko przeminął, a Rose nawet nie poczuła różnicy. Od jakiegoś czasu tydzień za tygodniem wyglądał dla niej tak samo. Nauka, nauka, nauka, Umbridge i spotkania Gwardii Dumbledore'a. Wpadła w tak mocną rutynę, że jedynym co odróżniało jej kolejne dni było to, że sumy zbliżały się do nich coraz szybciej. Zaczęła naprawdę się martwić, że powoli popada w paranoję.

Pod wpływem dużej ilości zajęć postanowiła nie martwić się już tymi wszystkimi tajemnicami i dziwnymi wiadomościami Syriusza. To samo poleciła Hermionie. Zaczęła nawet trochę o tym zapominać. Po co miała martwić się czymś, na co nie miała wpływu?

Było też coś, na co miała wpływ, czyli sumy.

Czternastego lutego zorganizowano wyjście do Hogsmeade, z myślą o wszystkich tych zakochanych parach. Rano Rose zeszła z Hermioną na śniadanie, a tam zastały Harry'ego i Rona.

Harry wyglądał tego dnia jakoś staranniej. Jego ubrania były prawie niepogniecione, włosy jak zawsze rozwiane, a po minie widać było stres. Dziewczyny usiadły na przeciwko.

- Harry! - zawołała Rose gdy ją zauważył, śmiejąc się przy tym radośnie. - Jak humor przed randką?

Chłopak posłał jej miażdżące spojrzenie. Tego dnia wybierał się na wcale-nie-randkę z Cho Chang, starszą o rok Krukonką, z którą to pocałunek ostatnim razem tak intensywnie przeżywał.

- Stresuje się. Nigdy nie widziałem, aby tak długo się szykował, jak dzisiaj rano - odparł za niego Ron, podzielając dobry humor przyjaciółki.

- Będzie dobrze! - próbowała pocieszyć go Hermiona. - Bądź dla niej miły.

- Nie palnij żadnej głupoty - napomniał go Ron.

- Bądź sobą! - dorzuciła Rose.

Kiedy chodziło o życie miłosne Harry'ego, stawali się wyjątkowo bardzo wygadani. Jemu chyba nie bardzo się to podobało, nawet im nie odpowiedział.

Rose spojrzała na Rona, ubranego w czerwony sweter Gryffindoru. Przez głowę przeszło jej, że chciałaby to z nim spędzić dzisiejszy dzień, ale wiedziała, że jest to niemożliwe. Drużyna Gryfonów miała zaplanowany trening Quidditcha, a Angelina, kapitan, na pewno nie zgodziłaby się na opuszczenie go.

Nie wiedziała, że dla Rona spędzenie z nią tego dnia w Hogsmeade byłoby czymś więcej niż spełnieniem marzeń. Rudowłosy nie pojmował, jakim cudem nawet Harry idzie na randkę w walentynki, a on nie, skoro jeszcze do niedawna nie wiedział nawet o jego uczuciu do Cho.

Gdyby tylko nie ten trening, na pewno bym ją zaprosił, myślał Ron, plując sobie w brodę.

Wtedy do Wielkiej Sali wleciało stado sów, a jedna z nich podleciała do Hermiony. Ta wyjęła z jej dzioba kopertę i natychmiast ją otworzyła. Na jej twarzy pojawił się wyraz ponurej satysfakcji.

Hermiona zaczęła nalegać, aby po południu spotkać się z Harrym w pubie pod Trzema Miotłami. Sprawa podobno była wagi życia i śmierci. Rose nie miała pojęcia, o czym ona mówi. Hermiona miała zostać z nią tego dnia w szkole! Czemu nagle zmieniała plany?

- Przepraszam, Rose - mruknęła, ze szczerą skruchą patrząc jej w oczy. - To naprawdę ważne. Obiecuję, że dziś wieczorem wszystko ci wyjaśnię.

Rose nie miała serca się na nią gniewać, więc westchnęła i skinęła głową.

- Dobrze, nie przejmuj się. Tylko oby to serio się okazało czymś ważnym! - jęknęła. - Skazałaś mnie właśnie na cały dzień nad książkami w bibliotece.

- Oh, ja też powinnam się pouczyć. Zrobiłaś już wypracowanie z transmutacji? 

- Tak, wczoraj. Mogę ci z tym dzisiaj pomóc - zaproponowała Rose, ale Hermiona pokręciła przecząco głową.

White Rose, Red Rose ❀ Ron WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz