❀ Rozdział 32 ❀

75 13 3
                                    

Po śniadaniu pojechali odwiedzić pana Weasleya w szpitalu Świętego Munga. Syriusz musiał zostać sam na Grimmauld Place 12 i mimo że zarzekał się, że nie ma nic przeciwko, było po nim widać, że jest mu przykro. 

Kiedy wrócili, za oknami było już ciemno. W miłej atmosferze zjedli świąteczny obiad, a potem Harry, Ron, Rose i Hermiona poszli do pokoju chłopaków. 

Rose stanęła przy oknie. Pod światłem ulicznej latarni przelatywały płatki śniegu i wyglądały tak urokliwe, że przez kilka minut po prostu obserwowała jak spadały. Ten widok przypomniał jej o czymś.

- Pamiętacie co było równo rok temu? - spytała, odwracając się w stronę reszty przyjaciół. Hermiona skinęła głową. - Bal.

- Czas strasznie szybko mija - stwierdziła Hermiona, odpływając myślami do tamtych wydarzeń.

- Byliśmy wtedy w połowie Turnieju Trójmagicznego - przypomniała Rose, uśmiechając się sentymentalnie. - W życiu się tyle nie stresowałam, co podczas zadań.

- Oj, ja też, Rose - zaśmiał się Harry. - Dobrze, że to już minęło.

- Nie mogę uwierzyć, że minął już rok - powiedział Ron. Myślał jednak o czymś innym niż pozostała trójka.

Minął rok od momentu, w którym się zakochał. Rok od pierwszej chwili, kiedy dostrzegł w Rose kogoś więcej, niż przyjaciółkę. Nie mógł tego pojąć. Co on robił cały ten czas? Jakim cudem mógł czuć tyle emocji tak długi czas?

 Spojrzał na Rose. Jej duże oczy lśniły w świetle żyrandola. Codziennie wyglądała przepięknie, ale dzisiaj Ron był pewien, że przekroczyła już wszystkie granice piękności. Spojrzała na niego, ale nie odwrócił wzroku.

- Fajny był ten bal - westchnęła Rose. - W ogóle Hogwart był wtedy fajniejszy. Aż chciało się tam zostać na święta.

- Też nie chcecie wracać? - spytał smutno Harry, wlepiając spojrzenie w śnieg za oknem. - Tu, na Grimmauld Place naprawdę nie jest tak źle. Lepiej niż w Hogwarcie, w którym panoszy się Umbridge.

- Umbridge, nauka, sumy. Naprawdę ten rok jest jakiś inny.

Nikt nie odpowiedział, ale każde z nich czuło to samo. Hogwart już nie był ich ulubionym miejscem na ziemi.

❀❀❀

Minęło kilka następnych dni, a ich powrót do szkoły zbliżał się coraz bardziej. Pana Weasleya wypuszczono już ze szpitala, ale Weasleyowie mieli zamiar zostać w kwaterze głównej dopóki ich dzieci nie wrócą do Hogwartu.

Pewnego razu Rose szukała pani Weasley, aby spytać się o swoje pranie, bo już zaczynała z powrotem pakować kufer. Sprawdziła już w kuchni, jadalni, spiżarni, salonie, ale nigdzie jej nie widziała, jakby zawsze kręcąca się tu kobieta nagle wyparowała.

Rose weszła do jednego z pokojów na parterze i zastała tam gospodarza posiadłości Blacków.

Syriusz siedział na kanapie z miną raczej ponurą. Nie zdziwiło jej to, ostatnimi dniami mężczyzna znów zaczął tracić swój chwilowy świąteczny entuzjazm. Widmo samotności kiedy Harry, Rose, Hermiona i młodzi Weasleyowie powrócą do Hogwartu cały czas go męczyło. Nie mógł wyjść z domu nawet jako pies, a Rose wolała nie wiedzieć kiedy Syriusz ostatnim razem był na świeżym powietrzu.

Nie chciała mu przeszkadzać, ale zauważył ją zanim zdołała się wycofać z pomieszczenia.

- Och - wydukała, zatrzymując się w pół kroku. - Wybacz, Syriuszu, szukałam pani Weasley. Już wychodzę.

White Rose, Red Rose ❀ Ron WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora