❀ Rozdział 51 ❀

67 11 7
                                    

Rose przesiedziała w gabinecie Dumbledore'a kilka godzin. Kilka bitych godzin rozmawiania o Bellatriks Lestrange, o ich pokrewieństwie, o tym jak Rose jako mała dziewczynka znalazła się w mugolskim sierocińcu. Kilka godzin wstrzymywania przez Rose wszystkich emocji. 

Było już grubo po północy, kiedy Dumbledore wyszedł ze swojego gabinetu, chcąc dać Rose i Syriuszowi możliwość prywatnej rozmowy. Drzwi zatrzasnęły się za nim. Rose nie miała pojęcia, co powiedzieć.

Dumbledore nie powiedział, co ma dalej zrobić z tą informacją. Nie powiedział nic, co mogłoby choć trochę ją uspokoić. Miała wrażenie, że jej świat zatrzymał się w tym momencie. Nie wyobrażała sobie, jak ma dalej wyglądać jej życie.

Z zamyślenia wyrwał ją Syriusz.

- Chcesz o tym pogadać, młoda? 

Rose popatrzyła na niego. Wzruszyła ramionami.

- Szczerze, najbardziej chciałabym teraz o tym wszystkim zapomnieć. Jednak ten eliksir słodkiego snu to nie był taki głupi pomysł - stwierdziła. Po chwili dodała. - Najchętniej to bym coś zjadła. 

W głowie wciąż krążyły jej wszystkie informacje, którymi zasypał ją Dumbledore. Nawet nie zauważyła, kiedy Syriusz wstał i wyciągnął do niej rękę.

- Chodź.

- Co? - Rose popatrzyła na niego dziwnie.

- No chodź, Rose. Idziemy coś zjeść.

Rose w osłupieniu patrzyła na Syriusza, nie rozumiejąc co ma na myśli.

- Co... że zjeść?

- Tak, geniuszu. Konsumpcja, poczęstunek, kolacja - wyrecytował Syriusz. Rose wzięła jego rękę, a mężczyzna pomógł jej wstać. 

- Nie powinieneś wychodzić - przypomniała mu Rose, bo Syriusz już zbierał się do drzwi. - To niebezpieczne. Dumbledore nie byłby zadowolony.

Syriusz przyłożył palec do ust i zamienił się w wielkiego czarnego psa. Rose pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Jak ktoś nas złapie... 

Pies-Syriusz zaszczekał cicho. Rose wyszła za nim z gabinetu i razem poszli w kierunku kuchni. W międzyczasie zaczęła zastanawiać się, jakiej wymówki by użyła, gdyby ktoś złapał ją w środku nocy na korytarzu z jakimś psem. 

Na szczęście kuchnia była dość blisko, więc udało im się przemknąć niezauważonym. Weszli do środka, gdzie znajdowała się tylko garstka skrzatów, które już przygotowywały śniadanie na następny dzień. Reszta najwidoczniej spała. Wszystkie były tak zajęte, że po przyniesieniu im jedzenia, natychmiast wróciły do gotowania. Dzięki temu Syriusz mógł się przemienić w człowieka, mimo że Rose ciągle stresowała się, że ktoś go zobaczy.

- Nawet jeśli, skrzaty mnie nie wydadzą. Pewnie nie wiedzą nawet, kim jestem. A zresztą zobacz jak są pochłonięte pracą - powiedział szeptem i wskazał głową na uwijające się stworzenia.

- Dobrze, że Zgredek nie ma nocnej zmiany - zauważyła Rose.

Siedzieli w kącie, na podłodze, wcinając pączki z nadzieniem owocowym, a Rose dawno nie czuła się tak swobodnie. Inna sprawa, że nie pamiętała kiedy jadła swój ostatni posiłek. Przez większość czasu żadne z nich nic nie mówiło, ale nie była to niekomfortowa cisza.

I mimo, że Hermiona zrobiła dla Rose tego dnia naprawdę dużo, to to Syriusz w końcu pomógł jej się trochę odprężyć. 

Po kilkunastu minutach, kiedy w końcu się nasycili, ten temat wrócił do nich jak boomerang. Tym razem jednak to Rose go zaczęła.

White Rose, Red Rose ❀ Ron WeasleyWhere stories live. Discover now