❀ Rozdział 9 ❀

240 18 13
                                    

Pokój wspólny chyba jeszcze nigdy nie wyglądał aż tak kolorowo. Tego jednego wieczoru uczniowie wyszli z codziennych, czarnych szat, aby nałożyć na siebie różnobarwne kreacje na Bożonarodzeniowy Bal. Wyglądało to cudownie, na wszystkich twarzach gościły radosne uśmiechy, a pomiędzy niektórymi parami wyczuwalne było romantyczne napięcie.

Nieszczególnie zachwyciło to Harry'ego i Rona, którzy usiedli przy kominku, oczekując swoich partnerek. Jako jedni z nielicznych nie ekscytowali się za bardzo tym wydarzeniem. Właściwie to woleliby zostać we własnym dormitorium, w ścisłym gronie przyjaciół. I nie musieć tańczyć.

Nagle na szczycie spiralnych schodów rozległ się cichy trzask, a chwilę później zza ostatniego zakrętu wyszła Rose. Czarne loki okalały jej ramiona, a z tyłu opadały do łopatek. Do tego niebieski bardzo jej pasował, ładnie zgrywał się z kolorem tęczówek i kontrastował z odcieniem włosów. Jej twarz wyglądała tak uroczo, lekko niepewnie, ale z drugiej strony radośnie. 

Rona wmurowało, a jego usta same uchyliły się na jej widok. Wyglądała prześlicznie. Pierwszy raz dostrzegł w niej taką dziewczęcość, urodę zapierającą dech w piersiach i po prostu nie był w stanie odwrócić wzroku.

Widząc spojrzenie chłopaka, uśmiechnęła się do niego nieśmiało, czując się trochę niekomfortowo.

- Cześć, Rose - Harry przywitał się, dostrzegając dziewczynę trochę później niż jego przyjaciel. Odpowiedziała tym samym, przysiadając się obok ich dwójki.

- Ładnie wyglądasz - wybąkał Ron, a kiedy zdał sobie sprawę z tego co powiedział, spalił buraka.

- Dziękuję, Ron - zaśmiała się, za wszelką cenę próbując nie okazać skrępowania. - Harry, Parvati mówiła, że zaraz do nas dojdzie.

- A Hermiona? Idzie z nami?

- Nie, ona już wyszła. Ale i tak spotkamy się w Wielkiej Sali - stwierdziła Rose. Kilka minut później razem z Parvati zeszli na dół.

Ogromne dębowe drzwi do Wielkiej Sali były zamknięte, chyba pierwszy raz odkąd Rose przybyła do Hogwartu. Wszyscy uczniowie tłoczyli się na dziedzińcu czekając na siódmą. W końcu, kiedy wielki zegar dźwięcznie wybił tę godzinę, drzwi wejściowe rozsunęły się, ukazując pomieszczenie, które wyglądało zupełnie nie jak Wielka Sala.

Zdawało się na oko dwa razy większe niż zazwyczaj. Jedną jego część zajmowało około stu małych okrągłych stoliczków, wszystkie oświetlone uroczymi lampionami. Na końcu stało kilka ponadprzeciętnie wielkich bożonarodzeniowych drzewek, a wszystko to było posypane białym puchem.

Na środku znajdował się ogromny parkiet, a cała podłoga wyglądała jak oblodzona. Do tego ściany pokrywał rozmigotany, srebrny szron, a przy sklepieniu, które tego wieczoru było pełne gwiazd, widniały ozdobne girlandy jemioły i bluszczu. Wysoko nad ich głowami lewitowały świece, które dodawały nieziemskiego klimatu i przy tym ogrzewały atmosferę.

Nie zdążyli wejść do Wielkiej Sali, kiedy dopadła ich McGonagall w długiej odświętnej sukni w szkocką kratę.

- Potter, razem z panną Patil rozpoczynacie pierwszy taniec. Chodźcie za mną - nakazała, a Parvati od razu ruszyła za profesorką, cała rozpromieniona. Harry rzucił im krótkie Zaraz wrócimy i niechętnie powlókł się za McGonagall.

Wszyscy pozostali uczniowie ustawili się pod jedną ze ścian sali. Rose i Ron znaleźli miejsce w jakimś kącie i rozmawiali ze sobą cicho, a chłopak ku własnemu przerażeniu często przyłapywał się na wpatrywaniu w Rose. Wydawało mu się że teraz, gdy uśmiechała się do niego łagodnie, wyglądała jak najśliczniejsza dziewczyna w tej sali, a sama ta myśl napawała go dziwnym uczuciem i obawami, których wcale nie chciał.

White Rose, Red Rose ❀ Ron WeasleyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang