Postanowiłam wybrać się na wieczorny spacer. Chodziłam korytarzami Rivendell, poznając układ miasta, w którym byłam po raz pierwszy. W pewnym momencie zamyśliłam się i nie zwracałam uwagi, dokąd idę.
— Witaj, pani — usłyszałam głos za plecami i podskoczyłam ze strachu, odwracając się. — Wybacz, że cię przestraszyłem — dodał elf. Był wysoki i nie ukrywajmy, przystojny. Miał czarne włosy oraz szare oczy.
— Witaj. Nic się nie stało. Po prostu się zamyśliłam — odpowiedziałam, uśmiechając się.
— Czy w czymś ci pomóc? — spytał, podchodząc do mnie. Rozejrzałam się po okolicy.
— Jeśli mógłbyś. Nie wiem, gdzie jestem — spuściłam wzrok, zawstydzona tym, że nie znałam drogi.
— Oczywiście. Jak cię zwą, pani? — gestem poprosił, abym podała mu dłoń, co uczyniłam. Elf pocałował jej wierzch, a ja uśmiechnęłam się.
— Elen — czułam, że mogę mu zaufać. Chciałam to zrobić, ale nie mogłam ryzykować. — A ciebie, panie? — spytałam.
— Jestem Elladan, syn Elronda — rzekł. Stał przede mną książę. Gdyby czasy były inne i poznawałabym go jako księżniczka, to on wpierw musiałby się ukłonić. Chodzi o hierarchię. — Coś się stało, pani, że tak długo mi się przypatrujesz? — spytał. Momentalnie przerwałam rozmyślanie.
— Ponownie się zamyśliłam — odpowiedziałam. — To zaszczyt cię poznać, książę — ukłoniłam się.
— Proszę, nie rób tak i mów mi po imieniu. Nie przepadam za tym. To, że urodziłem się z wyższym pochodzeniem, nie znaczy, że czymś się różnie od innych — wytłumaczył.
— Dobrze — odparłam. Również, gdy byłam w Ost—in—Edhil, nie lubiłam, gdy mi się kłaniano. Oczywiście byłam dumna z tego, że urodziłam się w rodzie Fëanora, ale nie lubiłam się wywyższać.
— Chciałabyś się przejść, Elen, i zwiedzić Imladris? — spytał, wystawiając ramię, które przyjęłam.
— Z przyjemnością — odparłam i zaczęliśmy iść korytarzem. Po kilku minutach doszliśmy do wodospadu, znajdującego się poza murami miasta. Oboje usiedliśmy nad brzegiem rzeki i wpatrywaliśmy się w nurt oraz gwiazdy. — Pięknie tutaj — rzekłam.
— To prawda — zgodził się książę. — Mogę cię o coś spytać? — zapytał.
— Właściwie, już to zrobiłeś. Możesz — odparłam, uśmiechając się. Elladan uczynił to samo. Miał bardzo łagodny i miły uśmiech.
— Przyjechałaś tutaj wraz z drugim elfem z ludźmi z Gondoru. Skąd pochodzisz? — zagadnął.
— Elf jest moim ojcem. Pochodzimy z Ost—in—Edhil — wyznałam, zgodnie z prawdą i odwróciłam wzrok. Nie chciałam, aby widział mój smutek. Elladan, chyba jednak to zauważył i przytulił mnie delikatnie.
— Wybacz, że zapytałem — w jego głosie słyszałam skruchę i... troskę?
— Nic się nie stało — odsunęłam się od elfa. — Teraz ja mam pytanie — rzekłam.
— Pytaj więc — odparł.
— Nigdy o tobie nie słyszałam. Kim jesteś? — to było trochę dziwne pytanie.
— Jestem najstarszy z rodzeństwa. Mam bliźniaka Elrohira oraz młodszą siostrę Arwenę. Ja i Elrohir urodziliśmy się w 130 roku Trzeciej Ery, a Arwena w 241 roku Trzeciej Ery. Mój brat i ja posiadamy tak jak nasz ojciec, moc uzdrawiania. Jesteśmy dziećmi Elronda i Celebriany. Naszą matkę napadli orkowie. Odbiłem ją z bratem, ojciec ją uleczył. Lecz była zbyt słaba. Odpłynęła do Nieśmiertelnych Krain — wyjaśnił. Nic nie mówiłam, nie wiedziałam co. Po prostu delikatnie go objęłam. — Zmieńmy temat. Czym się zajmujesz? I jeśli mogę spytać, w którym roku się urodziłaś? — spytał zainteresowany.
— Jestem wraz z ojcem kowalem. Mówią, że kobiet nie pyta się o wiek — zaśmiałam się delikatnie, siadając prosto.
— Jeśli interesuje cię ta informacja, urodziłam się w 5 roku Pierwszej Ery, a mój ojciec około 1340 roku Lat Drzew — odparłam.
Wdaliśmy się w rozmowę która trwała ponad godzinę. Oboje stwierdziliśmy, że trzeba wracać i wyspać się przed jutrzejszą naradą. Powracając do komnat, natknęliśmy się na Elrohira i Arwen. Księżniczka miała czarne włosy oraz niebieskie oczy. Przez chwilę miałam wrażenie, że przede mną stoi Luthien, z którą miałam okazję przebywać przez pewien czas. Gdy patrzyłam na trójkę elfów, bez wątpienia mogłam powiedzieć, że to rodzeństwo. Elrohir i Arwen okazali się równie mili jak Elladan. Zamieniłam z nimi parę zdań, a następnie życzyłam dobrej nocy. Elladan odprowadził mnie pod drzwi komnaty.
— Dobranoc, pani. Do zobaczenia jutro — rzekł.
— Dobranoc książę. Dziękuję za mile spędzony wieczór — odpowiedziałam. Nie wiem, co mnie tknęło, ale pocałowałam elfa w policzek. Zdając sobie sprawę z czynu, szybko ukryłam się w pokoju. Podeszłam do łóżka i bezceremonialnie upadłam na nie plecami.
— Gdybym był orkiem, już byś nie żyła.
Wystraszyłam się. Dopiero teraz zauważyłam, że mój ojciec jest w pokoju.
— Nie strasz mnie, tato — żachnęłam się. Celebrimbor położył się wygodnie obok mnie.
— Kim jest ten, który zawrócił ci w głowie? — spytał z uśmiechem.
— To Elladan, syn Elronda — opowiedziałam historię, którą przekazał mi elf. Streściłam pokrótce, o czym rozmawialiśmy oraz to jak go pocałowałam.
— Widziałem tę trójkę dzisiaj. Już wiem, dlaczego zdawało mi się, że skądś kojarzę Lady Arwen. Pamiętam Celebrianę, gdy była młoda — wyjaśnił ojciec. Również znałam jedyne dziecko władców Lorien. — Jak tak patrzę na ciebie i na niego to pasujecie do siebie.
— Czy ty właśnie powiedziałeś to śmiertelnie poważnie? — spojrzałam zdziwiona na ojca. Ten tylko wzruszył ramionami.
— Dobranoc — wstał i wyszedł, zostawiając mnie z myślami.
![](https://img.wattpad.com/cover/253467151-288-k127667.jpg)