3. Uśmiech pełny wspomnień

164 23 2
                                    

Opuściła kawiarnie ponad trzy godziny temu, a w mieście powoli zapadał zmrok. Ludzi na ulicach praktycznie nie było, każdy chciał wrócić do rodziny, ciepłego domu. Domu w którym panowała miłość.

Ale ona tego nie chciała, wiedziała, że gdy wróci wszystko ponownie spadnie na jej barki. Ciężar danej sytuacji przygniecie jej płuca nie pozwalając oddychać. Była świadoma, że gdy wróci mama ponownie będzie leżała w sypialni wypłakując się w poduszkę, a tata próbować pokazać, że opanowuje sytuacje. Kłamstwo goniło kłamstwo nie pozwalając ukazać swego prawdziwego oblicza. Bali się prawdy, która jedyna mogła sprawić, że być może pogodziliby się ze stratą jaka nadeszła.

Lecz prawda taka, że człowiek nigdy nie pogodzi się ze stratą.

Nie ważne czy odejdzie mama, tata, rodzeństwo, a być może dziadkowie. Każda strata jest tak samo bolesna i sprawia, że nasze serce spowija pustka. Śmierć najbliższej osoby sprawia, że nasze płuca stają się ciężarem, a przyjmowane powietrze trucizną. Nikt nie chce go wdychać bo z każdym oddechem ponownie czujemy ból. Czujemy, że my żyjemy, a oni nie.

To co pozwala nam żyć, pozwala odczuwać nam ból. Pozwala upadać w otchłań nieznanego.

Dziewczyna poprawiła swój długi czarny sweter, który spadał z jej ramion i odetchnęła głęboko. Żałowała, że nie wzięła żadnej kurtki bądź płaszcza ale nie teraz nie było pory by o tym myśleć. Bowiem zmierzała w miejsce, które w tym wszystkim okazało się być najboleśniejszym wspomnieniem.

Ściągnęła okulary przeciwsłoneczne i wsunęła je na głowę. Wiedziała, że tu nikogo nie ma więc nikt nie wystraszy się jej opuchniętych oczu, których dopełnieniem była wręcz biała twarz. Wyglądała jak żywy trup, którego każdy by się przeraził ale nie myślała o tym bowiem miała ważniejsze zmartwienia na głowie.

Spojrzała na tabliczkę przed sobą.

"Lennox Park"

Przeszła przez bramę, która oddzielała spokojne miejsce od ulicznego tłoku i rozejrzała się po okolicy. Po obu stronach chodnika znajdowały się wysokie drzewa, które sprawiały, że miejsce wydawało się jeszcze bardziej niebezpieczne. Ale lampy oświetlały mrok, sprawiając, że dziewczyna postanowiła przekroczyć przez bramę parku. Wokół nie było żadnych ludzi, tylko auta co jakiś czas przejeżdżały po ulicy rzucając światła reflektorów na chodnik którym przemierzała szatynka.

To co robię nie jest bezpieczne – pomyślała.

Fallon miała tego świadomość, że wieczorami ławki w parkach są pozajmowane przez bezdomnych. Nie wiedziała kogo może o tej porze spotkać. Bała się co los dla niej pisał. Szła cicho omijając pozajmowane ławki. Strach przepełnił jej żyły sprawiając, że miała ochotę zawrócić lecz nie mogła tego zrobić. 

To sami mi układaliśmy nasze życie, owszem los miał plan ale to my wybieraliśmy drogi życiowe.

Życie leży tylko i wyłącznie w rękach właściciela, nikogo innego. Nikt nie jest w stanie decydować co, kto ma robić w danym momencie. Zawsze można się postawić, robić po swojemu. To jaka będzie przyszłość zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Nasze, życie leży w naszych rękach. To my o nim decydujemy. Nasze życie to nasze decyzje i nikt nigdy nie powinien pozwalać, aby ktoś inny decydował o tym co on ma robić i jak postępować.

To my jesteśmy panami własnego życia.

Wysokie lampy oświetlały chodnik co sprawiało, że szatynka nie czuła aż takiego strachu. Na rozwidleniu ścieżek skręciła w prawo i dalej szła prosto przed siebie. Wiedziała gdzie zmierza. Dotarła do małego stawu, który był zasilany przez fontannę, a na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech.

DarknessWhere stories live. Discover now