61.

13K 1.1K 21
                                    

Harry spojrzał na mnie spod byka, a ja spoważniałam. Był zły.

– I to jest takie zabawne? – spytał z ironią. – Gdybym ci się oświadczył, wybuchłabyś śmiechem?

– Nie, nie! – sapnęłam, podchodząc do niego, a on spiął  się. – Źle to odbierasz.

– Och, naprawdę? – zmarszczył brwi. – Myślę, że odbieram to bardzo dobrze.

Prychnął cicho pod nosem, odwracając się na pięcie i wychodząc z pokoju. Uraziłam jego dumę. Wiedziałam, że nie zachowałam się dobrze, w końcu oświadczyny to poważna rzecz, a wyszło tak, jakbym z niego kpiła.

– Hej, Harry! – krzyknęłam, zbiegając za nim po schodach. – Daj spokój! Wiesz, że nie o to mi chodziło!

– Skąd ci się to w ogóle wzięło, Del? – odwrócił się do mnie, zaciskając dłonie. – A gdybym naprawdę miał zamiar ci się oświadczyć? Może mam takie plany na najbliższy tydzień, co?

– Po prostu chodziłeś zamyślony i ja… – otworzyłam usta, jednak nie wiedziałam jak skończyć to zdanie. – Gemma powiedziała, że Ashton zachowywał się podobnie przed zaręczynami. A ja po prostu myślę, że to za wcześnie. Nie śmiałam się z ciebie tylko z siebie!

Ostatnie zdanie prawie wykrzyczałam, a on zatrzymał się bez wyrazu twarzy. Po chwili westchnął cicho, kręcąc głową.

– Kocham cię Harry. – powiedziałam cicho, wzruszając ramionami. – Kocham cię i to nie tak, że nie chcę dzielić z tobą przyszłości. Ja po prostu…

– Wiem. – przerwał mi, a na jego ustach zagościł lekki uśmiech. – Kocham cię, Del i nie chcę się spieszyć, okej? – westchnął cicho, kręcąc głową.

– Gemma zawsze potrafi namieszać. – mruknął pod nosem, a chwile później schylił się by mnie pocałować.

Przytrzymałam go na dłużej, pogłębiając pocałunek i wplatając dłonie w jego miękkie włosy.

– Wyglądasz ślicznie. – mruknął po chwili, a ja lekko się zarumieniłam. Jakim sposobem on wciąż tak na mnie działał?

– Ty też nie najgorzej.

Harry zaśmiał się, kręcąc głową. Usłyszeliśmy trąbienie, co oznaczało, że Zayn i Louis już po niego przyjechali. Westchnęłam cicho, jeszcze raz go całując.

– Widzimy się jutro, mała. – posłał mi jeden ze  swoich czarujących uśmiechów, przed ruszeniem do wyjścia. – I niech ktoś tylko spróbuje się do ciebie lepić. – zmierzył mnie wzrokiem.

– Mogę powiedzieć to samo. – puściłam mu oczko, a on ze śmiechem podbiegł jeszcze do mnie, dając szybkiego buziaka.

A później zniknął za drzwiami i dopiero wtedy dotarło do mnie, że mogłabym spędzić z nim resztę życia. A co najważniejsze, że chciałam spędzić z nim resztę życia.

omg, wszyscy tak w komentarzach o tych zaręczynach a tu nic :/ aż mi trochu głupio... ;o Ale nie martwcie się, na wszystko przyjdzie czas :D

Pizza // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz