48.

15.9K 1.2K 90
                                    

kolejny weekend = nareszcie można się wyspać! nie wiem co myślec o tym rozdziale, taki... zwyczajny. Haha. Chcecie więcej takich rozdziałów, jak ten poprzedni? Czy moze totalnie zawaliłam pisząc tamto? :O Komentujcie, głosujcie i czytajcie :D Kocham Was i dziękuję za to, że czytacie i jesteście ze mną, Ily xx

Dni mijały nam w naszej codzienności. Ja zajęta nauką, Harry swoją pracą. Święta zbliżały się wielkimi krokami i już z góry ustalone było, że spędzimy je u Anne. Dostaliśmy również zaproszenie na ślub Gemmy i Ashtona, który miał się odbyć w czerwcu.  

Był tydzień przed wigilią, kiedy wstałam rano, wreszcie wyspana po całym tygodniu. Złożyłam na ustach Harry’ego lekki pocałunek, nie chcąc go budzić. Kiedy tylko wstałam i zarzuciłam na siebie jego bluzę, pisnęłam z zachwytu.

Za oknem sypał śnie, który pokrył już całe sąsiedztwo. Jego biel raziła w oczy, a mimo wszystko był to po prostu cudowny widok. Zbiegłam na dół z wielkim uśmiechem na twarzy. Uwielbiałam kiedy zaczynało sypać. Wszędzie robiło się wtedy tak bajkowo. Przechodząc obok przedpokoju z zamiarem udania się do kuchni usłyszałam jak coś miałczy za drzwiami.

Ze zmarszczonymi brwiami otworzyłam zamek, a później drzwi. Mroźne powietrze otuliło mnie, powodując ciarki na całym ciele, a gdy spuściłam wzrok, dostrzegłam małego, czarnego kota zwiniętego w kulkę.

– Co tu robisz, mały? – szepnęłam do siebie, a on uniósł swój łebek. Dostrzegł mnie swoimi ślepiami i wydał z siebie kolejne miauknięcie.

Westchnęłam i powoli chwyciłam go na ręce, bojąc się że go przestraszę. Ten jednak był chyba na tyle głupiutki lub leniwy, że jedynie oblizywał swoje usta mrugając na mnie.

Od zawsze lubiłam zwierzęta. Za każdym razem kiedy widziałam jakieś bezpańskie, chciałam je przygarniać, jednak rodzice się sprzeciwiali. Cóż, teraz sama mogę zdecydować.

Z uśmiechem zaniosłam kota do kuchni, stawiając go na ziemi i wyjmując z lodówki kawałki szynki, którą pokroiłam i podałam mu na ręce.

Mogłam przysiądź, że ten kot w jakimś stopniu przypominał mi Harry’ego. Miał lekko zielone oczy i wyglądał na takiego, który kocha się przytulać przy okazji będąc leniem. Cóż, cały Styles.

– Luna. – mruknęłam do siebie, zauważając białą plamkę w kształcie księżyca na jej główne. – Nazwę cię Luna.

Pół godziny po tym, kiedy wciąż siedziałam na zimnej kuchennej posadzce, bawiąc się z kotem, do pokoju wszedł Harry.

– Del? – mruknął zaspany, patrząc zdezorientowany na nas.

– Harry. – uśmiechnęłam się, wstając i biorąc na ręce czarne zwierzątko. – Poznaj Lunę.

Styles patrz to na mnie, to na kota, a po chwili wybuchnął śmiechem. Schylił się lekko,  klepiąc Lunę po główce.

– Cześć, Luna.

Moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy Harry wziął kotkę i z chłopięcym uśmiechem trącił ją nosem. Boże, wyrachowany kot. Zaśmiałam się lekko, na co Styles odłożył kota i przyciągnął mnie do siebie.

– Co tak pannę śmieszy, panno Sparks? – spytał, unosząc brew i całując mój policzek.

Zaśmiałam się ponownie, na co on pochylił się, przy uciszyć mnie głębokim pocałunkiem.

Byłam szczęśliwa, z Harrym u boku i kotem plączącym się przy naszych nogach. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że bałam się, by to szczęście przypadkiem się nie skończyło. 

Pizza // h.sTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang