prolog, czyli jak to się zaczęło

51 8 3
                                    

Co do cholery?

Tak właśnie brzmiało pierwsze z pytań, które pojawiły się w głowie Jisunga tuż po tym, gdy obudził się w, łagodnie mówiąc, skromnej sypialni, wyposażonej jedynie w dwa wąskie, niewygodne łóżka oraz niewielką szafkę nocną z mrugającą bezustannie lampką.

Jednak to nie jego położenie wprawiło go w szok i zdezorientowanie, a sam fakt wykonywanej przez niego czynności, a mianowicie: budzenia się.

Teoretycznie nie powinno to być w żadnym stopniu zaskakujące – w końcu wstawanie jest rutyną każdego żyjącego człowieka, prawda?

No właśnie. Żyjącego.

Tutaj pojawia się pewna niezgodność, ponieważ Jisung upewnił się, że już nigdy nie będzie w stanie otworzyć oczu.

Przeżycie przedawkowania, podcięcia żył oraz upadku z ogromnej wysokości wykonanych w tym samym czasie z pewnością nie jest możliwe.

Dlatego więc, nastolatek nie zawahał się ponowić pytania, tym razem na głos, mrucząc je do siebie.

- Co do cholery...

Jisung przetarł twarz dłońmi, po czym podniósł się i oparł ręce na twardym materacu. Rozejrzał się po raz kolejny po obskurnym pomieszczeniu, tym razem zwracając uwagę na ciemne, drewniane drzwi tego samego odcienia, co wspomniane wcześniej meble oraz ściany w kolorze wyblakłego różu.

Ułożył bose stopy na zimnej posadzce, aby chwilę później nieco zbyt gwałtownie poderwać się do góry. Po chwilowym zatrzymaniu przez zawroty głowy oraz mroczki przed oczami, zerknął na swoje ubrania. Odziany był w kilka rozmiarów za dużą, czarną koszulkę z krótkim rękawem oraz spodnie dresowe tego samego koloru, jednak nie poświęcił temu zbyt wiele uwagi.

W zamian skupił się na wyglądzie swoich przedramion, które zdobiły zasklepione blizny. Co było, ściśle mówiąc, niemożliwe. Rany nie mogły zagoić się aż tak szybko, prawda?

Jisung zaczął poważnie rozważać, czy obecna sytuacja aby na pewno nie jest jedynie snem, jednak wszystko wydawało się zbyt rzeczywiste, by być jedynie nocnym wytworem wyobraźni.

Wciąż bijąc się z własnymi myślami, ruszył w kierunku wyjścia.

Ostrożnie uchylił drewniane drzwi, które, ku jego zdziwieniu, nie wydały z siebie najmniejszego dźwięku. Wolnym krokiem podążył w stronę, jak mu się wydawało, kuchni, jednocześnie rozglądając się po niewielkim korytarzu.

Przekraczając próg pomieszczenia ostatnim, czego się spodziewał, było zielone jabłko lecące w jego stronę z zawrotną prędkością. Ledwie zdołał zrobić unik, który spowodował, ze owoc uderzył w ścianę, po czym spadł na ziemię.

- Spotykamy się po raz pierwszy, a ty już wyznajesz mi miłość? Szybki jesteś.

- Co?

- Co?

Nastolatkowie wpatrywali się w siebie, analizując każdy element wyglądu drugiego. Jak zauważył Jisung, jego czarnowłosy towarzysz o niesamowicie bladym odcieniu skóry miał na sobie takie same ubrania, jak on sam. Jedynymi odkrytymi miejscami były twarz, szyja, stopy oraz przedramiona, które z kolei przyozdobione były mnóstwem drobnych siniaków.

Świetnie. Pomyślał z rozgoryczeniem Jisung. Czyli trafił mi się ćpun.

Widząc na czym zatrzymał się wzrok jego towarzysza, Chenle skrzyżował za sobą ramiona.

- Cóż... Zakładam, że tak jak ja czujesz się niezręcznie, więc... Może chciałbyś coś zjeść? Widziałem paczki ramenu w jednej z szafek.

Jisung ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczami słysząc propozycję drugiego.

Stłumił jednak wewnętrzną niechęć i niedowierzanie, po czym z wymuszonym uśmiechem odparł:

- Z chęcią.

Na pewno nie będzie aż tak źle, prawda?

***

Było bardzo źle.

Pewnie, ramen był smaczny, jednak okoliczności spożywania go nie były przyjemne.

Nastolatkowie spędzili cały posiłek w ciszy, choć obydwaj naprawdę się starali – obydwaj raz po raz byli niesamowicie blisko rzucenia jakiegoś przyziemnego spostrzeżenia (przypuszczalnie dotyczącego pogody), jednak... za każdym razem zaczynali dokładnie w tym samym momencie, co sprawiało, że wskaźnik niezręczności dokonywał gwałtownego skoku w górę.

Gdy z ich talerzy zniknęły resztki zupy, cisza stała się jeszcze bardziej uciążliwa.

- Mogę pozmy-

- Ja umyję-

Znowu zaczęli w tym samym czasie, po czym umilkli z zawstydzeniem.

To zdecydowanie musi się kończyć.

- Słuchaj. – powiedział nagle Chenle. – Nie mam żadnego pieprzonego pojęcia gdzie jestem, co tutaj robię ani kim do cholery jesteś, ale... proszę cię, nasza sytuacja jest wystarczająco niekomfortowa, więc...

- Możemy przynajmniej spróbować jej nie pogarszać. – mruknął młodszy – Nazywam się Park Jisung.

- Ja jestem Zhong Chenle.

- Chyba nie jesteś Koreańczykiem, prawda? W takim razie skąd znasz koreański?

- Pochodzę z Chin, ale większość życia spędziłem w Korei. Nauka języka nie była aż tak trudna, gdy zostałem praktycznie zmuszony do rozumienia go.

- Dlaczego?

- Dlaczego co?

- Dlaczego zmuszono cię do życia w Korei?

Czarnowłosy zamilkł na chwilę, wyraźnie zastanawiając się nad odpowiedzią.

Ouch. To chyba nie było najlepsze pytanie.

- Z pewnych powodów.

Jisung pokiwał głową ze zrozumieniem.

To nie tak, że nie był ciekawy. Był i to bardzo. Ale jednocześnie szanował to, że jego towarzysz nie chce zdradzić mu pewnych informacji – zważając na to, że była to ich pierwsza rozmowa, nie był wcale zdziwiony.

- W takim razie... Kto zmywa naczynia?

Chenle wzruszył ramionami.

- Ja mogę, jeśli ty nie chcesz. – powiedział, potem zaś cicho, jakby sam do siebie, dodał – To może być dość ekscytujące.

Jisung poczuł oblewającą go falę zdezorientowania, bo co do cholery może być ekscytujące w zmywaniu naczyń? Postanowił jednak zignorować to, kiwając gorliwie głową.

- Zdecydowanie nie chcę. – przyznał – Ale jeśli masz na to ochotę, to mogę dotrzymać ci towarzystwa.

Chenle uśmiechnął się lekko w odpowiedzi.

- Byłoby mi bardzo miło.

Kto wie, może jednak uda im się dojść do porozumienia?

<======>

bonsoir wszystkim

jak wam mijają dni? przyznam, że jestem dość podekscytowana nowym opowiadaniem (mam nawet kilka rozdziałów napisanych do przodu) i chciałabym poznać waszą opinię na ten temat.

nie martwcie się, rozdziały będą dłuższe - prolog to jedynie przedsmak całości.

mam nadzieję, że dbacie o siebie - jeśli tak, oby tak dalej. jeśli nie, lepiej zacznijcie dUh

z niewielką dozą tęsknoty,

pinki <3

afterlife; zcl x pjsWhere stories live. Discover now