ROZDZIAŁ 36

80 5 24
                                    


Liam wraz z Louisem nieco doszli do siebie po tym wszystkim. Nie tylko mowa tu o upojnej nocy, podczas której Liam musiał uspokajać Louisa po tym, co musiał zrobić. Młodszy ewidentnie nie mógł sobie poradzić z tym, że zabił kogoś, kto w jego życiu nic nigdy nie zrobił, a jednak był zagrożeniem dla innych. Dodatkowo do tego zabił go na oczach jego córki, którą oczywiście jest Gigi. Nie miał pojęcia, jak ma do tego podejść, mama mimo że jest w niebie raczej mu tego nie wybaczy, zapewne tak samo, jak ten u góry, który to wszystko także wraz z nią widział. Payne starał się być przez ten czas blisko niego, za co Tomlinson jest mu bardzo wdzięczny. Jego życie u boku tego bruneta i tak dość mocno się zmieniło, niż był przy Harrym. Ale pomimo tego wszystkiego potrafili teraz wszyscy zasiąść przy jednym stole i nie żywić do siebie żadnej urazy.

Dzień mijał im spokojnie, praktycznie nie robili nic pożytecznego prócz wspólnego gotowania i leniuchowania na kanapie. Głowa szatyna spoczywała na silnym ramieniu Liama, który wesoło bawił się jego palcami, które były dla niego czymś uroczym. To nie duże ludzkie stworzenie było i jest naprawdę dla niego bardzo ważne i nie wyobraża sobie już życia bez niego u boku. Za bardzo się przy nim otworzył, aby niebieskooki tak zwyczajnie teraz od niego odszedł. Oboje niby nie zaciekawieni, a jednak wpatrywali się w telewizor, oglądając Tytanica, który wbrew pozorom zrobił na nich wrażenie. Nie byli może jakoś bardzo ckliwi, choć wydawać by się mogło, że Tomlinson taki jest, ale nie popłakał się na tym filmie.

-Nie wiem, co ludzie w tym widzą- przyznał.

-Pewnie to, że on oddał za nią życie.

-To tylko jeden dowód na miłość, ale tak naprawdę nawet drobne rzeczy są tym samym, co zrobił on dla tej całej Rose.

-Na przykład?- słuchał go uważnie.

-No na przykład śniadania do łóżka, tym się pokazuje, że się kogoś kocha, bo kto by nie chciał dostać takiego? Albo na przykład zwykłe miłe słowa typu kocham cię, uważaj na siebie, bądź ostrożny, będę czekał na ciebie. To pokazuje, że komuś zależy, tak samo, jak zazdrość. Uważam, że to nic złego.

-Czemu tak uważasz?

-Bo to pokazuje, jak ktoś jest zdeterminowany, aby mieć tę drugą osobę przy sobie. To jest po prostu pokazanie uczuć, tylko w ten sposób, który nie zawsze dobrze wychodzi.

-I masz rację, ludzie bardziej wolą patrzeć na to, że zazdrość to coś złego.

-To chyba masz szczęście, że masz mnie, co?- zaśmiał się cicho.

-Nie śmiej się Lou, dobrze powiedziałeś. Mam szczęście, że jesteś przy moim boku, nawet nie wiesz jakie.

-Przesadzasz Liam, wiem, że lubisz mi słodzić.

-To też fakt, ale teraz mówię zupełnie szczerze. Gdyby nie ty, nie miał bym zbytnio z kim rozmawiać, nie otworzył bym się przed nikim, jak przed tobą.

-Jesteś, znaczy byłeś samotnikiem?- usadowił się na jego kolanach, aby móc patrzeć mu w oczy.

-Nie tyle, co samotnik, a bardziej typ introwertyka, który otworzył się przy takiej pięknej osobie, jaką jesteś ty.

-Nigdy bym nie powiedział, że takim człowiekiem jesteś, a raczej byłeś, skoro miałeś wokół siebie tyle ludzi. Mówię tu o chłopakach oczywiście.

-Widzisz, bo pozory mogą mylić. Tak, jak oni mówili o czymś zupełnie śmiało i bezproblemowo, tak ja nie chciałem, nie umiałem. Na przykład mowa o emocjach, zawsze słyszeli tylko, że było coś okey albo spoko, nic więcej. Zawsze byłem niezależny, kiedy oni sięgali po pomocną dłoń.

𝑶𝑫𝑵𝑨𝑳𝑬𝒁𝑰𝑶𝑵𝑨 (2)Where stories live. Discover now