W tej samej chwili, w której otworzył oczy, Wei Wuxian poczuł, że ktoś go kopnął.
- Nie udawaj, że zdechłeś! - huknął głos tuż nad jego uchem.
Kopniak odrzucił go wstecz, poleciał na ziemię głową naprzód. Ledwo zwalczył odruch wymiotny.
- Taki jesteś odważny, że kopiesz samego Patriarchę? - pomyślał.
Po raz pierwszy od wielu lat dobiegał go ludzki głos, do tego jeszcze taki donośny wrzask. Echa krzyków zawirowały mu pod czaszką i rozdzwoniły się w uszach.
- Jak ci się wydaje, na czyjej mieszkasz ziemi? Czyj ryż zajadasz? Czyje pieniądze wydajesz? No i co z tego, że ci coś zabrałem? Wszystko, co masz, i tak należy do mnie!
Poza tym niedojrzałym, przypominającym kwakanie głosem, Wei Wuxiena dobiegały też łomoty, towarzyszące przetrząsaniu skrzyń i roztrzaskiwaniu mebli. Powoli odzyskiwał wzrok.
W jego polu widzenia pojawił się słabo oświetlony strop, a następnie chłopak o skośnie wznoszących się brwiach i niezdrowej cerze.
- Jak śmiesz skarżyć się moim rodzicom? - krzyczał, bryzgając na niego śliną. - Naprawdę spodziewałeś się, że ktoś w tym domu ci uwierzy? Myślałeś, że się ciebie boję?!
Zbliżyło się kilku osiłków, prawdopodobnie służących.
- Skończyliśmy, paniczu! - oznajmili.
- Tak szybko? - spytał młodzieniec.
- W tej norze niewiele co było - odparł służący.
Młody panicz wyglądał na zadowolonego.
- Ośmieliłeś się na mnie donieść i proszę, na co ci przyszło.
Mocno uderzył Wei Wuxiana w nos.
- No i co zgrywasz nieżywego? Jakby ktokolwiek chciał ci zabrać te śmieci! Ciekawe, czy znów na mnie doniesiesz, kiedy to wszystko porozwalałem? Jesteś dumny z siebie tylko dlatego, że przez kilka lat uczyłeś się kultywacji? Jak się czułeś, kiedy wykopali cię z powrotem do domu, jak bezdomnego psa?
Wcale nie udaję nieżywego - ze znużeniem pomyślał Wei Wuxian. - Ja naprawdę przez kilka lat byłem martwy.
Kim jest ten człowiek?
Gdzie jestem?
I właściwie kiedy postąpiłem aż tak niemoralnie, że ukradłem czyjeś ciało?
Rozładowawszy gniew przez skopanie Wei Wuxiana i zdemolowanie jego domu, młody panicz wymaszerował dumnie w towarzystwie dwóch służących, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
- Dobrze go pilnujcie! - krzyknął. - Nie wypuszczajcie go aż do końca miesiąca, bo znów zrobi z siebie durnia!
Kiedy wszyscy odeszli, a w pokoju zapadła cisza, Wei Wuxian pomyślał, że mógłby się podnieść. Ręce i nogi zawiodły go jednak, i musiał znów położyć się na ziemi. Obrócił się na bok i w oszołomieniu rozglądał po nieznanym otoczeniu i stertach śmieci na podłodze.
Tuż obok niego leżało lustro z polerowanego brązu. Wei Wuxian podniósł je i zobaczył odbicie upiornie bladej twarzy, ozdobionej na obu policzkach asymetrycznymi plamami czerwieni. Odrzucił lustro na bok, otarł twarz i stwierdził, że ma na dłoniach biały puder.
Na szczęście nie przyszedł na świat z taką twarzą - stanowiła jedynie wyraz upodobań poprzedniego właściciela tego ciała. Bez wątpienia był mężczyzną, a mimo to nosił gruby makijaż (na dokładkę źle nałożony). Uch, okropność!
![](https://img.wattpad.com/cover/266169514-288-k464316.jpg)
YOU ARE READING
Niepowstrzymany (The Untamed) [nieoficjalne tłumaczenie powieści]
FantasySwobodne tłumaczenie z tłumaczenia na język angielski chińskiej powieści Mo Dao Zu Shi autorstwa Mo Xiang Tong Xiu, znanej pod tytułem The Untamed. Autorzy nieoficjalnego tłumaczenia to grupa Exiled Rebels Scanlations. Exiled Rebels Scanlations wyr...