Agresja - część pierwsza

36 1 5
                                    

Wei Wuxian zamierzał obmyć twarz, aby przyjrzeć się prawdziwemu obliczu zmarłego właściciela jego ciała, ale w pokoju nie było ani kropli wody, nawet do picia, czy toalety.

Podejrzewał, że jedyne naczynie przypominające miskę było przeznaczone na odchody.

Pchnął drzwi, ale zamknięto je na zasuwę, zapewne po to, by nie kręcił się na zewnątrz.

Wszystkie te niespodzianki nie pozwalały mu naprawdę cieszyć się reinkarnacją!

Uznał, że równie dobrze może zasiąść w pozycji lotosu i powoli przyzwyczaić się do nowego domu. Kiedy otworzył oczy następnego dnia, przez szpary w drzwiach i oknach sączyło się światło. Zdołał wstać i przejść się po pokoju, ale nadal odczuwał słabość.

- Mo Xuanyu miał tak mało duchowej siły, że nie warto o niej nawet wspominać - pomyślał ze zdumieniem - Nie widzę powodu, dla którego nie mógłbym kontrolować tego ciała. Czemu mi się to nie udaje?

W tym momencie zaburczało mu w brzuchu i uświadomił sobie, że słabość nie miała nic wspólnego z siłami ducha. To ciało nie zaznało praktyki inedii(1) i po prostu odczuwało głód. Jeśli Wei Wuxian nie zdobędzie czegoś do jedzenia, zostanie pierwszym nikczemnym upiorem, którego przywołano tylko po to, by go zagłodzić na śmierć.

Podniósł nogę i miał właśnie kopnąć w drzwi, kiedy usłyszał zbliżające się kroki i łomotanie w deski.

- Czas na posiłek! - warknął ktoś na zewnątrz, ale drzwi pozostały zamknięte.

Wei Wuxian pochylił głowę i spostrzegł, że u dołu drzwi otwiera się klapka, za którą ktoś postawił niedużą miskę.

- No, dalej! - zawołał służący na zewnątrz. - Na co czekasz? Wystaw miskę, kiedy skończysz!

Otwór z klapką był nieco mniejszy niż te przeznaczone dla psów - nie dałoby się przez niego przecisnąć, ale łatwo można było odebrać naczynie z jedzeniem. W miseczce były dwie potrawy i jedna porcja nieapetycznie wyglądającego ryżu.

Wei Wuxian z goryczą podłubał w jedzeniu pałeczkami, wbitymi w ryż.

Patriarcha Yiling powrócił do świata żywych, lecz pierwszym, co go spotkało był kopniak i wyzwiska, nie wspominając już o tym, że w charakterze powitalnej uczty wystąpiły resztki z czyjegoś stołu. A gdzie krew i bebechy? Bezlitosna rzeź? Totalna destrukcja? Nie do wiary! Był niczym tygrys na równinach, smok w płytkiej wodzie, feniks oskubany z piór, osłabiony i lekceważony przez słabszych niż on sam.

- A-Ding(2)! - odezwał się służący za drzwiami, tym razem ze śmiechem w głosie. - Chodź tutaj!

Z oddali odpowiedział mu słodki dziewczęcy głosik.

- A-Tong, znów przyniosłeś mu posiłek?

- A co innego robiłbym na tym okropnym podwórku?

- Przynosisz mu tylko jeden posiłek dziennie i nikt nawet nie sprawdza, czy się nie obijasz. - Głos A-Ding dobiegał teraz z bliska, jakby stała przed samymi drzwiami. - Masz taką łatwą pracę, a wciąż się skarżysz. Co ja mam powiedzieć? Mam tyle roboty, że nie mogę nawet wyjść z domu i trochę się rozerwać.

- Dostarczanie posiłków nie jest moją jedyną pracą! - poskarżył się A-Tong. - A w ogóle, to nie boisz się wychodzić? Po okolicy łazi tyle żywych trupów(3), że wszyscy zamykają się w domach.

Wei Wuxian przykucnął pod drzwiami i podsłuchiwał nie przerywając jedzenia.

Wyglądało na to, że od pewnego czasu coś zakłócało spokój Wioski Mo. Żywe trupy, jak sama nazwa wskazywała, były ciałami zmarłych obdarzonymi zdolnością poruszania się; rodzajem odmienionego trupa niskiego poziomu(4). Jeśli zmarły nie żywił silnej urazy, jego ciało było zwykle był tępe i powolne. Żywe trupy nie były szczególnie groźne, ale mogły stać się utrapieniem dla przeciętnego człowieka, zwłaszcza ze względu na odstręczający smród.

Niepowstrzymany (The Untamed) [nieoficjalne tłumaczenie powieści]Onde histórias criam vida. Descubra agora