Arogancja - część pierwsza

23 0 3
                                    

Minęło zaledwie kilka dni, a Wei Wuxian coraz jaśniej pojmował, że być może podjął złą decyzję.

Osioł, którego sobie przywłaszczył, okazał się wyjątkowo wybredny.

Choć był tylko zwykłym osłem, jadał wyłącznie świeżutką, młodą trawkę, wciąż jeszcze wilgotną od kropel rosy. Jeśli choćby koniuszek źdźbła był odrobinę pożółkły, nie tykał go. Mijając jakieś gospodarstwo, Wei Wuxian zwędził dla niego nieco pszenicznej słomy, ale osiołek przeżuł ją tylko, po czym wypluł z donośnym "pfu!", tak ostentacyjnym, że niemal ludzkim. Jeśli nie spożył pokarmu najwyższej jakości, nie ruszał się z miejsca, wściekał się i kopał co popadło. Kilka razy udało mu się kopnąć Wei Wuxiana. Na dokładkę ośle ryki były wyjątkowo przykre dla ucha.

Nie nadawał się do niczego ani jako wierzchowiec, ani jako "najlepszy przyjaciel człowieka".

Wei Wuxian rozmyślał o swoim mieczu (1). Prawdopodobnie zagarnął go przywódca któregoś z wielkich rodów i obecnie wisiał na ścianie w charakterze trofeum, którym można się pochwalić przed innymi.

Na zmianę pchając i ciągnąc za sobą osła, dotarł do rozległych ziem uprawnych przynależnych do jakiejś wsi. Pod palącym słońcem rosło tam rozłożyste drzewo perełkowca, a pod nim rozpościerała się zielona trawa. Przy drzewie znajdowała się stara studnia, obok której rolnicy ustawili wiadro i czerpak, dzięki czemu każdy przechodzień mógł zaspokoić pragnienie. Osioł podbiegł do drzewa i nic nie mogło go stamtąd przegonić. Wei Wuxian zeskoczył z jego grzbietu i klepnął go w szacowny zad.

- Twoim przeznaczeniem definitywnie jest życie w luksusie - powiedział. - Trudniej cię zadowolić niż mnie.

Osioł splunął w jego kierunku.

Przekomarzali się beztrosko, kiedy od strony pól nadeszła grupka ludzi.

Nieśli ręcznie wyplatane bambusowe kosze, mieli na sobie bawełniane ubrania i łapcie ze słomy, przez co wyglądali sielankowo, jak typowi wieśniacy. Wśród nich była młoda dziewczyna o okrągłej buzi, którą można było uznać za delikatną. Wędrowcy, którzy podobnie jak Wei Wuxian zbyt długo maszerowali w palącym słońcu, także zamierzali podejść bliżej, odpocząć w cieniu i napić się wody. Zawahali się jednak, kiedy dostrzegli zaczajonego pod drzewem dzikiego osła w towarzystwie wypacykowanego i rozczochranego szaleńca.

Wei Wuxian zawsze uważał się za osobę szarmancką względem kobiet, przesunął się więc, zwalniając miejsce pod drzewem i zaczął odciągać osiołka. Uświadomiwszy sobie, że szaleniec jest nieszkodliwy, wędrowcy wreszcie odważyli się podejść. Wszyscy byli zlani potem i czerwoni na twarzach; niektórzy wachlowali się, inni czerpali wodę. Dziewczyna usiadła przy studni i uśmiechnęła się do Wei Wuxiana domyślając się, że celowo ustąpił im miejsca.

Jeden z wędrowców trzymał w dłoni kompas. Popatrzył w dal, a następnie z powątpiewaniem opuścił głowę.

- Skoro jesteśmy już u stóp góry Dafan, to dlaczego wskazówka nie zaczęła się poruszać?

Symbole i wskazówka kompasu były nietypowe, co sugerowało, że nie był to zwyczajny przyrząd nawigacyjny. Nazywano go "Złym Kompasem" i nie wskazywał czterech stron świata, ale kierunek, w którym znajdowały się demoniczne stworzenia. Wei Wuxian uświadomił sobie, że ta grupka ludzi była najprawdopodobniej ubogim, wiejskim klanem kultywatorów. Poza ambitnymi, zamożnymi rodami, istniały także mniejsze, które trzymały się razem i prowadziły duchową kultywację we własnym gronie. Wei Wuxian domyślił się, że wędrowcy opuścili swoją wieś, aby odszukać klan, z którym byli daleko spokrewnieni, albo żeby udać się na nocne łowy.

Przywódca grupy, mężczyzna w średnim wieku, ustąpił innym miejsca przy studni, po czym odpowiedział:

- Może masz zepsuty kompas. Później znajdę ci nowy. Góra Dafan jest trochę mniej niż dziesięć mil od nas, a to znaczy, że nie możemy zbyt długo odpoczywać. Przeszliśmy taki szmat drogi. Jeśli teraz się odprężymy i zostaniemy w tyle, inni nas wyprzedzą i wszystko pójdzie na nic.

Niepowstrzymany (The Untamed) [nieoficjalne tłumaczenie powieści]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz