Rozdział 8

4.3K 113 2
                                    

Otwieram kartą drzwi od nowego apartamentu, w którym mam mieszkać przez kilka dni. Rzecz jasna powiedziałam Madison o hotelu, blisko plaży, ale nie myślałam, że zarezerwuje pobyt w takim miejscu. Ogromny pięciogwiazdkowy hotel, odsłaniam zasłony i przechodzę przez przesuwne drzwi, wychodząc na taras. Widok z balkonu oszałamiający, piaszczysta plaża, znajduje się centralnie przy balkonie. Turkusowy ocean, mieni się w światłach pobliskich latarni.

Duża sypialnia wraz z małym aneksem kuchennym. Wyjmuję najpotrzebniejsze rzeczy z walizki i otwieram drzwi od łazienki, wszystko w jasnych kolorach, biała wanna na złotych nóżkach, do której się udałam. Nalałam wody do połowy, zanurzając się w niej. Strumień chłodnej wody ochładzał moje rozgrzane ciało.

Wychodząc z łazienki, w miarę szybko się ogarnęłam. Bielizna i za duża, biała koszulka ozdabiały moje ciało. Mokre włosy moczyły mi tył koszulki, nie zważając na to, opieram się o balustradę na tarasie, napawając się widokiem. Spojrzałam w głąb sypialni widząc mój podświetlony telefon, leżący na pościeli. Cofnęłam się po niego, odbierając nadchodzące połączenie od blondynki.

- I jak tam lot? - zapytała odrazu, gdy odebrałam.

- Męczący.. - Westchnęłam. - Jak z Ryan'em? - zmieniłam temat, żeby się pośmiać.

- Nie zmieniaj tematu. Dogadujemy się, ostatnio razem poszliśmy na lunch. Nie no jest okej. Dzisiaj idziemy do klubu, ale mam okres, więc nici z seksu. - zaśmiała się.

- Pasujecie do siebie. - oznajmiłam, zaciągając się papierosem. - Dobra, kończę, szykuj się. Jutro porozmawiamy. - zgasiłam papierosa, kończąc połączenie.

Wyciszyłam telefon, kładąc się do łóżka. Zapominając nastawić budzika, zasnęłam.

***

Obudziła mnie seria wiadomości i pukania do drzwi. Przetarłam zaspane oczy, powoli wstając z łóżka. Otworzywszy drzwi uniosłam wzrok na mężczyznę przede mną, Liam w pełni ubrany. Przez co zerknęłam na dół, prześwitująca koszulka, to nie był dobry pomysł.

- Coś się stało? - zapytałam pierwsza, unosząc brew.

- Za kilka minut kończy się śniadanie, a za godzinę mamy spotkać się z inwestorem.

- Zapomniałam budzika nastawić. Która godzina? - zapytałam, kierując się w stronę walizki.

- Dziewiąta trzydzieści. - odpowiedział, patrząc na telefon.

Kurwa.

Biorę kosmetyczkę i ubrania, biegnąc w stronę łazienki. Przeczesuje włosy palcami, związując je w wysokiego kucyka. Zakładam bieliznę i na to granatowy kombinezon. Przejeżdżam maskarą po długich rzęsach, dopełniam usta błyszczykiem. Ostatni raz patrzę na siebie w lustrze.

Wychodzę z łazienki widzę, że nadal jest u mnie, ignorując to, podchodzę do szafki nocnej, odłączając telefon z prądu.

- Już możemy iść - oznajmiam, zakładając klapki.

Zjechaliśmy windą na sam dół, skierowując się do bufetu śniadaniowego. Mrożona kawa ochłodziła moje gardło, a sałatka owocowa zniwelowała lekki głód.

Po śniadaniu odrazu poszliśmy do swoich pokoi, przygotować się na spotkanie. Ubrałam się w miarę elegancko, wcześniej zabierając kluczyki do wynajmowanego auta. Wychodząc z windy, zauważyłam Williams'a czekającego przy recepcji. Szybkim krokiem podeszłam do niego widząc, że rozmawia przez telefon.

- Tak, tak za maksymalnie piętnaście minut będziemy. - powiedział, rozłączając się.

- Jak chcesz przejechać szesnaście kilometrów, gdzie połowa drogi jest w korkach? - uniosłam brew.

- Damy radę - powiedział, kierując się na podziemny parking.

Kliknęłam przycisk na kluczykach, na co niebieskie światła sportowego się zaświeciły. Idealnie. Podeszłam w stronę miejsca kierowcy, otwierając drzwi i mając zamiar wsiąść. Jednakże zatrzymał mnie jego kpiący głos.

- Ja prowadzę. - oznajmił, na co prychnęłam.

- Wsiadasz czy nie? - zapytałam zirytowana, zajmując miejsce kierowcy.

- To ostatni raz, bo się spieszymy. Tak to ja prowadzę.

Nie komentując jego wypowiedzi, wyjechałam z parkingu, naciskając gaz i kierując się na pobliską autostradę.

Po kilku minutach szybkiej jazdy, musiałam zwolnić przez najbliższy korek, spowodowany jakimś wypadkiem. Zerknęłam kątem oka, na boczne lusterka, nie widząc żadnego auta za sobą zaczęłam jechać do tyłu.

- Co ty robisz? - zapytał ze zdezorientowaniem.

- Tam jest zjazd z trasy i będzie szybciej. - tak jak powiedziałam, tak zrobiłam i po niecałych pięciu minutach byliśmy na miejscu. Odwróciłam się w jego stronę z szerokim uśmiechem.

- Mówiłam. - na co przewrócił oczami, wychodząc z samochodu. Weszliśmy do hotelu, w którym miał być wieczorny bal z okazji jego otwarcia.

Jasne ściany pokryte tapetą, szerokie schody, elegancki styl. Kilka osób przygotowująca salę. Przeszliśmy przez trzecie drzwi, idąc w stronę biura prezesa. Weszliśmy do pomieszczenia, wcześniej pukając. Średniej wielkości gabinet. Na środku biurko, przy którym siedział szatyn, piszący coś na laptopie.

- Nareszcie jesteście - powiedział, widząc nas.

- Przyszliśmy na chwilę, zobaczyć jak idą przygotowania. - powiedział Liam na co potwierdziłam, witając się z nim.

- Wszystkie dokumenty są gotowe, możecie sobie przejrzeć - powiedział, prosząc nas, abyśmy usiedli. Robiąc to, wzięłam jedną umowę. Otworzyłam na odpowiedniej stronie, marszcząc brwi.

- Mamy tutaj przylatywać co cztery miesiące, aby sprawdzić wszystkie umowy dotyczące hotelu? - zapytałam, patrząc dokładnie na numery regulaminu.

- Najczęściej tak, jednak co miesiąc będziecie mieć umowy na mailu. A gdy przylecicie tutaj, będziecie mieć zapewniony apartament w tym hotelu. Ja jestem tu tylko prezesem, to wy odpowiadacie za całe zarządzanie.

***

Zaparkowałam na parkingu, blisko galerii handlowej, wychodząc z samochodu. Wchodząc pewnym krokiem do budynku. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu z sukniami wieczorowymi, oglądając każdą z nich. Moim oczom przykuła się jedna, koloru czarnego, wycięte plecy, z kryształkami. Idealna. Dobrałam czarne szpilki z czerwoną podeszwą, których kryształki mieniły się na słońcu. Srebrna kopertówka, pasująca do biżuterii.

Skierowałam się w stronę przebierali, mając nadzieje, że sukienka będzie dobra. Na co usłyszałam westchnięcie Liama, odwróciłam się w jego stronę.

- Mówiłam, żebyś nie jechał ze mną - powiedziałam, zamykając przebieralnię.

Powoli założyłam sukienkę, która pasowała idealnie. Tak samo jak szpilki. Następnie przebrałam się w swoje ubrania, wyjmując z torebki portfel. Podałam odpowiednią sumę pieniędzy do sprzedawczyni, otrzymując torbę z moimi zakupami.

- Dziękujemy i zapraszamy ponownie. - odpowiedziała ekspedientka, na co się uśmiechnęłam.

Dear Vivianna [ZAKOŃCZONE]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt