Rozdział 9

4.1K 102 1
                                    

Czarna sukienka opinała moje ciało. Wycięcie na połowie uda, dodawało minionego uroku. Niewielkiej wielkości kryształki ozdabiały górną część na dekolcie. Odsłaniające plecy z wiązaniami. Potrójny, srebrny wisiorek, wraz z pasującymi kolczykami, idealnie wpasowywał się w kolor kopertówki, tak samo jak czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Makijaż składał się z czarnej kreski na powiece wraz z tuszem do rzęs. Szrama, która coraz mniej jest widoczna na moim policzku, została zakryta przez maskujący podkład. Puder wraz z rozświetlaczem wpasowywał się w koloryt skóry. Czerwona pomadka widniała na pełnych ustach. Rozpuszczone i lekko pofalowane włosy, opadały kaskadami na plecy.

- Gotowa? - odwróciłam się, słysząc głos z tyłu. Przede mną stał Liam w czarnym garniturze, marynarka opinała na jego wyrzeźbionych ramionach. Roztrzepane włosy, były uformowane z żelu. Zadziorny uśmiech kreował się na jego malinowych ustach.

- Tak. - westchnęłam, ostatni raz przeglądając się w lustrze. Wyłączyłam telefon z ładowania, chowając go wraz z kartą do torebki.

Zjeżdżając windą, wyglądałam przez przeszkloną szybę. Obłędny widok zachódu słońca idealnie komponujący się w falami oceanu, nasuwającymi się na piasek. Moje rozmyślania przerwał głos bruneta.

- Ładnie wyglądasz. - oznajmił, lustrując mnie wzrokiem.

- Dziękuje. Masz szczęście, że mam szpilki, w innym wypadku, ja prowadzę - uśmiechnęłam się, na co parsknął, pokonując drogę przez podziemny garaż. Usiadłam na miejscu pasażera, słysząc dźwięk powiadomień, wyjęłam telefon, widząc kilka wiadomości, na które postanowiłam odpisać.

Madison: Przygotuj się, jutro przylatujemy. Obiecane mini wakacje.

Jacob: Dla takiego widoku mogę zabić. Zamieńmy się miejscami. 

Jacob: Przylatuje do was z Madison i Ryan'em.

Zmarszczyłam brwi, lekko się uśmiechając. Odpisałam na wszystkie wiadomości, odkładając telefon do torebki. Odwróciłam głowę w stronę kierowcy, przyglądając się jemu. Zaciśnięta szczęka, wzrok skierowany na autostradę, jedną ręką prowadził, a druga leżała na drążku zmieniania biegów. Przypominając sobie o jutrzejszej wizycie, postanowiłam zapytać.

- Wiedziałeś o tym, że przylatują? - zapytałam.

- Tak, miała być niespodzianka, ale znając życie Jacob się wygadał. Prawda? - na sekundę odwrócił głowę w moją stronę.

- Prawda. - westchnęłam, unosząc kąciki ust. Zawsze jak sobie przypominam, wszystkie przyjemne sytuacje, na każdym kroku, kiedy miał siedzieć cicho,  najczęściej o tym wiedziałam pierwsza, tak jak w tym przypadku. Parsknęłam śmiechem, czując wszelkie pytania skierowane do blondynki, nie da jej spokoju, przez te kilkanaście godzin lotu. Jak z dzieckiem.

Czułam na sobie jego wzrok, jednakże podjeżdżaliśmy już pod hotel. Centralnie od wejścia położony był szeroki, czerwony dywan. Drzwi z mojej strony zostały otworzone, Liam podał mi dłoń, dzięki czemu wyszłam z samochodu. Prezes hotelu widząc nasze twarze, podszedł do nas.

- Dziękuje za przyjście. - powiedział, ściskając nasze dłonie. Po chwili skierowaliśmy się na ściankę zdjęciową. Gdzie fotoreporterzy robili nam zdjęcia, niektóre pytania skierowane do nas, były abstrakcyjne.

- Wasza firma zarabia miliony, chcecie państwo zawrzeć współpracę? 

- Wakacje służbowo czy firmowo?

- Media donoszą o romansie biurowym, czy to prawda?

Po paru zdjęciach, postanowiliśmy wejść do środka. Kryształowe żyrandole mieniły się w jasnym świetle. Wielka scena postawiona na środku sali, po prawej stronie stoły wraz z przekąskami. Kelnerzy niosący alkohol w kieliszkach na złotych tacach. 

- Ładnie tu. - oznajmiłam, patrząc na bruneta. 

- Napij się, bo bzdury wygadujesz. Nasz hotel jest o wiele ładniejszy dlatego, że my go prowadzimy. Ten prezes jakiś taki.. - chciał dokończyć, jednak przerwał mu głos na scenie.

- Dziękuje wszystkim za przybycie na balu z okazji otwarciu pierwszego hotelu, pod patronatem Walker/Williams Industrial. Ci państwo od pokoleń są legendą hotelów. Zapraszamy ich na środek - powiedział z szerokim uśmiechem, patrząc na nas. 

Podeszliśmy na sceny w akompaniamencie oklasków. Nie przygotowując wcześniejszej mowym, którą zamierzałam teraz wygłosić, postanowiłam na improwizację. 

- Mamy nadzieje, że państwo będziecie się dobrze bawić w naszym towarzystwie, wraz z muzyką na żywo. - zaśmiałam się, dodając. - Dziękujemy za zaproszenie. - powiedziałam, wznosząc toast.

Williams powiedział także kilka słów od siebie. Stanęliśmy obok siebie, patrząc w stronę prezesa hotelu, który zabrał trzy pary nożyczek, podchodząc do nas. Podeszliśmy do czerwonej wstążki, którą w akompaniamencie muzyki na żywo przecięliśmy.

- Hotel Artic został oficjalnie otwarty - powiedział, wznosząc kieliszek do góry. 

***

- Zatańczysz? - blondyn podszedł do mnie, w momencie, kiedy rozmawiałam z brązowookim.

- Jasne. - oznajmiłam, patrząc na niego. Odchodząc czułam na sobie morderczy wzrok bruneta skierowany do mojego towarzysza. 

- Będziesz nas częściej odwiedzać? - zapytał, tańcząc ze mną. Jego przekrwione oczy, mówiły samo za siebie. 

- Częściej chyba nie, będziemy przyjeżdżać z Liamem, tak jak ustaliliśmy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, kiedy wspomniałam imię bruneta, ten przewrócił oczami. - Wiesz, będziemy się już zbierać. - oznajmiłam, patrząc na zegarek, wiszący na ścianie. Było po pierwszej, połowa osób już sobie poszła, więc teraz czas na nas.

- Ale dlaczego, przecież jest tak wcześnie.. - jego uścisk na mojej talii się wzmocnił, przez to odszukałam wzrokiem Williamsa, stał dalej tam, przyglądając się nam. Dałam mu bezgłośny znak, żeby przyszedł, ku mojemu zdziwieniu zrobił to.

- Późno już, będziemy się zbierać. - uniósł kąciki ust do góry, zabierając mnie od zielonookiego. Pożegnaliśmy się z ostatnimi osobami, kierując się na parking.

- Mówiłem. - powiedział, zadziornie się uśmiechając. Nie komentując, wsiadłam do samochodu.

Wyjechaliśmy na prawie pustą autostradę. Latarnie dawały nam światła, przez które ze zmęczenia, prawie oczy mi się zamykały.

- Ryan napisał, że jutro będą po siedemnastej. - powiedział, kątem oka popatrzył na mnie.

- Mhm. - to było jedyne co powiedziałam, zanim zasnęłam.

Kilka minut później obudził mnie cichy głos. Przetarłam delikatnie oczy, uważając na pozostały makijaż. Otworzyłam powieki, rejestrując, że jesteśmy na parkingu. Przekręciłam głowę w lewą stronę, widząc przed sobą mężczyznę o brązowych tęczówkach.

- Wstawaj, jesteśmy na miejscu - oznajmił, spokojnym głosem, przeniosłam wzrok na swoje udo, gdzie ręka Liama je lekko masowała. Pomrugałam oczami, otwierając drzwi od samochodu. Wyszłam na zewnątrz, zabierając torebkę. 

- Która godzina? - zapytałam, idąc ramię w ramię z brunetem, w stronę wind.

- Po drugiej.

Westchnęłam, marząc o ciepłej pościeli łóżka. Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, wyjęłam kartę od pokoju. Żegnając się z Williamsem. Zdjęłam szpilki, wraz z sukienką. Biżuterie i torebkę położyłam na komodzie, biorąc z niej jakąś koszulkę. Zapaliłam światło w łazience, napuszczając wodę do wanny. W miarę szybko się wykąpałam, przy tym zmywając makijaż.

Nastawiłam budzik, wchodząc do ciepłego łóżka. Zasnęłam, słuchając przy tym szumu fal oceanu.



Dear Vivianna [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now