Rozdział 11

4K 108 8
                                    

- Vivianna! -  usłyszałam znajomy głos, przez co się odwróciłam, szeroki uśmiech zawitał na mojej twarzy, widząc moich przyjaciół i Ryan'a, idących w naszą stronę. Podeszliśmy do nich, nie kryjąc zdziwienia.

- Mieliście zadzwonić, jak będziecie na lotnisku, przyjechalibyśmy po was. - pierwszy odezwał się Liam, na jego słowa potwierdziłam.

- Nie chcieliśmy przerywać waszych ekscesów. - Jacob, jak zawsze trzyma się swoich żartów. Potrząsnęłam głową, witając się z nim. - Jak się już wszyscy przywitali to chce iść do najlepszego klubu w Australii, który dobrze się składa jest kilka minut stąd.

***

Klubowa muzyka, koiła mi uszy. Kilka początkowych shotów, dało po sobie znać, jednak nie brałam tego pod uwagę. Wraz z Madison tańczyliśmy na środku parkietu, pod nadzorem ulubionej muzyki i chłopaków w loży.

- Zbieramy się. - podeszli do nas po kilku wytańczonych piosenkach. W rękach trzymali butelki alkoholu, przez co zmarszczyłam brwi.

- Gdzie? - zapytałam, pierwsza. Podążając za nimi do wyjścia.

- Na plaże. - odpowiedział zielonooki, zawieszając rękę na moich ramionach. Westchnęłam, przytulając się do niego. Przypominając sobie o jeden sprawie, postanowiłam zapytać.

- Widziałeś James'a jak kręcił się koło mojego apartamentowca? - popatrzyłam na gwiaździste niebo.

- Nie. - odpowiedział szybko. I wtedy dokładnie wiedziałam, że skłamał.

- Jacob wiem, że kłamiesz. - odpadłam, patrząc znacząco na niego.

- No dobra jeden raz był, więcej go nie widziałem. Vivianna nie zamartwiaj się tym, jesteś na mini wakacjach, musisz odpocząć od niego. - oznajmił, bardziej mnie przytulając.

Razem z Madison zdjęliśmy szpilki wchodząc na piach, ruszyłam w stronę wody. Ciepły ocean ogrzewał moje stopy. Skierowaliśmy się w stronę naszego hotelu, którego w oddali było widać.

- Tu siadamy? - zapytała blondynka, wskazując ręką piasek przy apartamentowcu. Oświetlenie dawała nam pobliska latarnia oraz kolorowe światła lecące cieniem na ocean.

- Tak. - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie, przez co się zaśmialiśmy.

- Szum morza i alkohol. To jest to. - powiedział Ryan, przytulając moją przyjaciółkę.

- I pobliska muzyka. Mhm. - dodałam.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że razem prowadzimy firmę i to się tam udaje. - oznajmił, otwierając whiskey.

- To uwierz. - odpowiedziałam mu, wyciągając ręce przed siebie, chcąc się napić.

- Musimy wam coś powiedzieć. Chcemy zacząć być razem, narazie spróbujemy i zobaczymy czy nam wyjdzie. - odparła, na co szatyn przytaknął.

W tym samym momencie spojrzeliśmy na siebie z Liamem, marszcząc brwi, oboje nie wiedzieliśmy, za to blondyn koło mnie szczerzy się jak głupi do sera. Tak, czyli on wiedział.

- Gratulacje. - powiedziałam szczerze, chwiejnie podchodząc do nich. Alkohol w moich żyłach robił swoje. Przytuliłam ich. - Od kiedy? - zapytałam, siadając obok Liama.

- Od czterech dni. - odpowiedział szatyn. Przytaknęłam, popijając alkohol z butelki. Zmrużyłam oczy, patrząc w dal, widząc coś w lesie. Latarnia oświetlała jakiś teren tam, chcąc tam iść, wstałam. - Co tam jest? - zapytałam.

- Mogę sprawdzić. - usłyszałam głos obok mnie. Przekręciłam głowę w stronę Williams'a. Wyjął telefon z tylnej kieszeni, wyszukując.

- Wesołe miasteczko. Chyba opuszczone. - odparł, czytając jakiś artykuł. Uśmiechnęłam się, znacząco patrząc na wszystkich. - Jak chcesz to możemy iść. - przytaknęłam głową.

Idąc w stronę fal oceanu prawie się potknęłam o wystający kamień. Dzięki oplatającemu ramieniu się nie przewróciłam.

- Pamiętaj, że jeszcze chcę z tobą prowadzić firmę. - powiedział, starając się na poważny ton, co mu nie wychodziło, przez co się zaśmiałam, a on razem ze mną.

- Będę pamiętać. - odparłam z uśmiechem. Jego ręka nadal leżała na moich ramionach, przez alkohol nie zwracałam na nią szczególnej uwagi.

Jacob wchodząc do lasu, wyciągnął telefon, zapalając latarkę. Przeszliśmy kilka metrów, a przed nami ukazało się opuszczone wesołe miasteczko. Tak jak powiedział Williams. Niektóre konstrukcje się zawalały, a inne były w dobrym stanie. Widząc kręcone schody, podążyliśmy w ich kierunku. Trzymając się barierki, wchodziłam na nie. Popatrzyłam w górę, widząc jeszcze dwa piętra. W miarę szybko znaleźliśmy się na dachu.

Widok z niego zapierał dech z piersiach. Lekko zniszczone karuzele, huśtawki, kolejki górskie. Niektóre porośnięte mchem. Pobliska latarnia dawała światło na cały teren. Kilka puszek porozrzucane obok głównej atrakcji.

Westchnęłam siadając na brzegu dachu, opuściłam nogi, kładąc się. Moim oczom ukazały się najróżniej świecące gwiazdy. Zrobiłam miejsce innym, przesuwając się trochę w prawo.

- Ładnie tu. - powiedziała niebieskooka. Przyznałam jej racje. Wyciągnęłam telefon, robiąc zdjęcie temu miejscu, które na swój sposób było wyjątkowe. Przekręciłam głowę w lewą stronę wiedząc duży mur, graffiti pokrywało całą powierzchnię. Przeróżne napisy, namalowane kolorami tęczy. Malunki ognia, wraz ze strzałami. Położyłam głowę na ramieniu Liama, przyglądając się otoczeniu. Po chwili usłyszałam dźwięk flash'u, zmarszczyłam brwi, odwracając się w stronę osoby, która robiła nam zdjęcie. Posłałam karcące spojrzenie Jacob'owi, który za tym stał.

- No co? Tak ładnie razem wyglądaliście.. - wzruszył ramionami, mężczyzna obok mnie się zaśmiał.

Liam przekręcił nas tak, że byłam na jego kolanach, położyłam głowę na jego klatce piersiowej, uśmiechając się do zdjęcia. Ryan z Madison do nas dołączyli. Blondyn ustawił czas, stawiając telefon na podwyższeniu, dołączył do nas.

- Ooo to lepsze. - powiedział oglądając zdjęcia.

Uniosłam kącik ust, kładąc się na podłodze dachu, przymknęłam oczy, mówiąc.

- Mogłabym tu zostać do rana. - oznajmiłam rozmarzona. Podniosłam się na chwile, podpierając się na łokciach, wzięłam kilka łyków whiskey, alkohol przyjemnie ogrzewał moje gardło. Westchnęłam, napawając się smakiem. Gwiazdy układały się, przemieszczając się. Świeciły tak jasno, że pobliska latarnia nie byłaby potrzebna.

- Mała, idziemy już. - usłyszałam głos czarnowłosego.  Pokręciłam głową, prawie zasypiając. Słyszałam jego westchnienie, a po chwili poczułam jedną rękę w zgięciu kolan, a drugą na plecach. Zdezorientowałam się dopiero na jego rękach, mniej więcej rozumiejąc co się dzieje, położyłam głowę na klatce piersiowej bruneta. Zasnęłam.

Dear Vivianna [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now