VI

730 32 24
                                    

Na komisariacie ani na moment nie chciała puścić jego ręki, dopiero ,gdy wsiedli do auta trochę się rozluźniła. Bała się. Bała się, że to tylko wyobrażenie, piękny sen, a ona za chwilę się obudzi w tej brudnej szopie, gdzie za towarzystwo miała obcą kobietę i szczury. Nie wiedziała co się z nią stało. Gdy przebudziła się nad ranem jej już nie było. Ula domyśliła się, że zapewne zaryzykowała i uciekła. Na szczęście nie zawiązała się między nimi żadna relacja. Może gdyby się zaprzyjaźniły, Ula czułaby jakiś żal. Może dłużej zostawałaby przy niej myślami. Jednak jedyne co ją owego dnia zastanawiało to fakt, że mężczyzna w czarnej kominiarce nie przychodził przez cały dzień. Na drugi dzień też nie przyszedł. I tego dnia Ula odnalazła w sobie odrobinę siły do walki. Posiniaczona, z małymi rozcięciami i zakneblowana. Próbowała krzyczeć i szarpać się. Była mocno związana. Lina ocierała się o jej skórę, powodując kolejne otarcia... i wtedy usłyszała szczekanie psów. Policja ją znalazła.

- Kochanie - spokojny i ciepły głos Marka, przywrócił ją do rzeczywistości - w domu jest Ala z Beatką i moja mama zaraz wróci. Ja... - przerwał. Nie wiedział, czy przyznawać jej się do tego w jakiej był rozsypce, gdy ona zaginęła - Zadzwonię do Ali. Beatka myśli, że jesteś na wyjeździe służbowym.

Ula pokiwała głową na znak zrozumienia. Była mu wdzięczna, im była wdzięczna, że nie mieszali jej małej siostry w ten cały koszmar.

Marek zjechał na pobocze i wykręcił numer do Ali. Po kilku sygnałach kobieta odebrała.

- Cześć - powiedział radośniejszym tonem - mam Ulę - powiedział spoglądając na swoją żonę - Jedziemy do domu, ale... Tak, tak. Dokładnie o to mi chodzi. Nie chcę, żeby Beatka... Tak. A moja mama wróciła? W porządku. Na pewno zadzwoni, ale musi odpocząć. Uspokój tatę i Jaśka. Trzymaj się i dziękuję. Za wszystko - powiedział i rozłączył się. Wypuścił głośno powietrze. Chciałby powiedzieć, że wszystko wraca na właściwe tory, ale Ula...

Cholera jasna, Dobrzański! Gdzie ty masz oczy? Ona jest cała posiniaczona, poobcierana. Ma całą buzię umorusaną. Gdzie ona była, co oni jej zrobili? Może powinna być w szpitalu?

- Ulka, może powinniśmy pojechać do szpitala? - spytał chwytając ją za rękę.

- Ja... Ja chcę już tylko do domu - powiedziała cicho, jakby wstydząc się swojego pragnienia.

- Moja mama jest teraz z Kubusiem w domu. Jak wrócimy to pojedzie do domu.

- Niech zostanie, proszę.

- Nie chcesz odpocząć - spytał zatroskany. Położył swoją dłoń na jej policzku i zatopił się w jej oczach głębokich jak ocean.

- Już odpoczywam - powiedziała, a po jej twarzy popłynęła pojedyncza łza. Marek starł ją kciukiem.

- Jestem przy Tobie, pamiętaj.

- Wiem - powiedziała ochrypniętym głosem.

Marek wiedząc, że to nie czas i miejsce na poważne rozmowy, oderwał swój wzrok od Uli i skupił się, by bezpiecznie dojechać do domu.

Zajechali na Różaną. Marek obiegł szybko samochód, by otworzyć Uli drzwi. Podał jej rękę, by pomóc jej wyjść z auta. Gdy stanęła na równe nogi, zarzuciła mu ręce na szyje i mocno się do niego przytuliła.

Tak bardzo potrzebowała jego ciepła. Tak bardzo potrzebowała czuć zapach jego perfum. Nie chciała nic więcej, oprócz jego obecności. Przylgnęła do niego jak mała dziewczynka. Była roztrzęsiona, choć próbowała to przed nim ukryć.

Marek przyciągnął ją do siebie i splótł swoje palce w jej talii. Pocałował ją w czubek głowy i zetknął się z nią czołem. Widział jakie ta cała historia odcisnęła na niej piętno. Dobrzański obiecał sobie, że jak tylko dowie się, kto jej to zrobił... Na samą myśl o tym gotowało się w nim.

Oderwał się od niej na chwilę, bo poczuł, że marzną jej uszy. Pogoda nie była zbyt przyjemna, dlatego poprowadził ją do domu.

Na wejściu powitała ich Helena, która trzymała małego Dobrzańskiego na rękach. Ula momentalnie przylgnęła do swojej teściowej i synka, a Marek przyglądał się tej scenie ze łzami w oczach.

Po Helenę przyjechał Krzysztof, który również serdecznie przywitał się ze swoją synową. Jednak chcąc dać młodym czas dla siebie, a przede wszystkim dać odpocząć Uli, wrócili do swojego domu, prosząc by w razie czego dzwonili do nich.

Ula bardzo długo tuliła w swoich ramionach Kubusia, który przez ostatnie dni wyczuwał brak mamy i panującą napiętą atmosferę. Gdy mały zaczął robić się senny położyła go w łóżeczku w salonie. Nie chciała, by był sam w sypialni. Chciała mieć na niego oko.

Usiadła na sofie i podkuliła nogi. Po chwili dołączył do niej Marek podając jej gorącą herbatę z sokiem malinowym. Gdy zauważył, że trzęsie się z zimna, podał jej swój wełniany sweter, który leżał na oparciu fotela. Usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Siedzieli w ciszy, a ona piła małymi łykami swój napar.

- Zmęczona? - spytał w końcu Marek, by przerwać panującą ciszę.

- Trochę - odpowiedziała i odstawiła pusty kubek na stolik. Położyła głowę na jego torsie i wsłuchała się w bicie jego serca. Tak bardzo za tym tęskniła. Za tym uspokajającym rytmem. Za tą melodią, która nadawała życiu sens.

- Tak bardzo się bałem, że Cię stracę. Nie przeżyłbym tego - szepnął w jej włosy - Czuję się obrzydliwie szczęśliwy mogąc znowu Cię tulić w swoich ramionach - zamilkł na chwilę po czym dodał - Ale powiedz mi co się stało...

- Jutro. Jutro ci wszystko opowiem - powiedziała ściśniętym głosem. Marek znowu poczuł niepokój. Wiedział, że to co usłyszy od żony nie będzie niczym przyjemnym, a i dla niej wracanie do tych wydarzeń będzie niezwykle bolesne. Postawił sobie za cel, że pomoże jej wrócić do normalności, że pomoże jej pokonać te wszystkie lęki, które się w niej zapewne obudziły. Będzie przy niej cały czas. Będzie ją tulił. Będzie ją trzymał za rękę i wszystko to, co tylko będzie potrzebowała. Nie zostanie sama.

- Zrobię Ci gorącą kąpiel - zaproponował, a ona delikatnie się do niego uśmiechnęła. Pierwszy raz odkąd się odnalazła. Odwzajemnił ten gest i uraczył ją swoimi dołeczkami. Gdy chciał już wstać, Ula niespodziewanie złapała go za rękę.

- Marek, bo ja... Boję się sama zostać na dole - powiedziała zawstydzona. Dobrzański zmarszczył z troską czoło i mocniej ścisnął jej dłoń, pomagając jej wstać.  Podszedł jeszcze do łóżeczka synka i delikatnie, by go nie obudzić podniósł.

Weszli do sypialni, a Marek przełożył Kubę do stojącego tam łóżeczka. Ula nie odstępowała Dobrzańskiego na krok. Poprawiła kołderkę synka i pocałowała go w czółko. Marek zapalił lampkę, stojącą na komodzie i ostatni raz spoglądając na swoją pociechę, pociągnął Ulę do łazienki.

Odkręcił kran z ciepłą wodą i dolał do niej olejku różanego, który tak bardzo lubiła jego żona. Ula stała i przypatrywała się jego poczynaniom. Powoli zaczęła ściągać sweter, a po nim kolejne części garderoby. Gdy została już w samej bieliźnie, stanęła przed lustrem i przyjrzała się swojemu odbiciu.

Jej ciało było pokryte mniejszymi lub większymi sinikami. Gdzieniegdzie obtarta skóra i inne małe, niegroźne skaleczenia. Wstydziła się swojego ciała, jednak nie chciała ukrywać go przed Markiem. Wiedziała, że jeśli teraz mu się nie pokaże to później, będzie jej coraz trudniej się przełamać.

Dobrzański odwrócił się w jej stronę i podszedł do niej. Stanął za nią i delikatnie położył dłonie na jej biodrach, składając równocześnie pocałunek na jej karku.

- Jesteś bezpieczna - powtórzył te słowa już któryś raz tego dnia, a ona za każdym razem pragnęła słyszeć je na nowo. Jego kojący głos przypominał jej, że jest w domu. Że już nic jej nie grozi. Prawie nic.

Pamiętając Twoje imię Donde viven las historias. Descúbrelo ahora