Rozdział 16

1.3K 132 148
                                    

– To może my pójdziemy na tamten plac zabaw – zaproponował Changbin, wskazując palcem oddalone o kilkadziesiąt metrów miejsce.

– Tylko uważaj na małego, okej? – polecił Minho i osłonił oczy od słońca, patrząc na syna, który sadzał właśnie pięciolatka na barana.

– Może nie noś go tak ciągle, co? Jeszcze się przyzwyczai za bardzo – stwierdził rozbawiony Jisung, z uśmiechem grożąc palcem przedszkolakowi, który w odpowiedzi tylko wystawił tacie język.

– Póki mam siłę i okazję, to będę go rozpieszczał – zaśmiał się Changbin i podrzucił chłopca na ramionach, a potem ruszyli w stronę placu zabaw.

Zgodnie z obietnicą całą czwórką spotkali się nad rzeką Han. Z racji na słoneczną pogodę i weekend były tam tłumy ludzi, zwłaszcza rodzin z dziećmi, dzięki czemu dwóch samotnych ojców z synami nie wyróżniało się za bardzo. Rozłożyli koc na trawniku, na początku tylko siedząc i jedząc kanapki owocowe, które przygotował starszy z mężczyzn, ale po godzinie Chan miał dość takiej nudy. Zaczął się kręcić i marudzić, więc Changbin postanowił dać ich ojcom odpocząć i zabrać małego na plac zabaw.

Nie wiedział, co działo się między nimi i nie dopytywał, by nie zapeszyć, ale mimowolnie uśmiechał się, widząc, w jaki sposób na siebie patrzą. Miał tylko nadzieję, że tym razem wszystko potoczy się lepiej niż w przypadku taty Hanyu, bo bardzo polubił pana Han i jego syna.

– Nareszcie trochę spokoju. Twój syn jest moim wybawicielem – jęknął Jisung i położył się na kocu, wzdychając ciężko. – Z drugiej strony nie chciałbym go nadmiernie obciążać. Wiem, że Chan potrafi być upierdliwy i głośny.

– No co ty, Changbin strasznie go polubił. W domu buzia mu się nie zamyka, gdy opowiada, gdzie chciałby go zabrać i w co się pobawić. Zacząłem żartować, że zamiast na producenta muzycznego powinien pójść na jakąś nianię – parsknął śmiechem Minho i położył się obok młodszego, czując jak plecy przeciążone ciągłym siedzeniem przy biurku, w końcu się prostują.

Przymknął oczy i położył dłoń na czole, ciesząc się ciepłem słońca i ciszą, którą co jakiś czas przerywały krzyki dzieci. Nie przeszkadzało mu to jednak w odpoczynku, którego naprawdę w ostatnim czasie potrzebował. Jego myśli mimowolnie znów zwróciły się w kierunku Seungmina, mimo że od ich zbliżenia minęło kilka dni, ale nim zdążył dać się im ponieść, na ziemię sprowadził go przyjemny głos Jisunga.

– Wyglądasz na zmęczonego – stwierdził mężczyzna.

Zwrócił głowę w jego stronę i przebiegł wzrokiem po nieco opuchniętej twarzy. Nawet uśmiech, który od rana nie schodził mu z ust, nie był w stanie odwrócić uwagi od podkrążonych oczu.

– Nagromadziło mi się trochę spraw – mruknął sennie starszy, próbując unieść ciężkie powieki. – Miałem okropny tydzień przez pracę w biurze. Nasze wyjście dobrze mi zrobiło.

– Przepraszam, hyung. A ja podrzuciłem wam wtedy Chana na ostatnią chwilę...

– Przestań, Jisung-ah. Od tego ma się przyjaciół nie? – odparł Minho i usiadł z cichym stęknięciem. – Najchętniej poszedłbym spać, ale jest za twardo. Mogłem wziąć poduszkę – zażartował.

– Możesz oprzeć się o mnie i się zdrzemnąć, jeśli to ma ci pomóc. Ostatnio jestem jak jeden wielki budyń, bo kompletnie nie mam czasu się za siebie wziąć.

Jisung poklepał się po brzuchu, a Minho przysunął się bliżej, układając na nim głowę. Biała bluza, którą młodszy miał na sobie, poprawiała jeszcze komfort, przez co poczuł się prawie jak u siebie w łóżku.

family is complicated - minsungWhere stories live. Discover now