Rozdział 101

656 52 5
                                    

Minho biegał po całym mieszkaniu, zaglądając do każdego pomieszczenia, aby upewnić się, że wszystko ze sobą wziął.

Sesja, w której miał wziąć udział, znajdowała się w innym mieście, a on pierwszy raz zostawiał Jisunga samego z dziećmi na więcej niż kilka godzin. Stres ściskał mu żołądek już z powodu wyjazdu z grupą nieznanych mu osób i stania godzinami przed obiektywem, a fakt, że nie zobaczy się z narzeczonym przez kolejne trzy dni, tylko potęgował jego niepokój.

– Hyung, spokojnie – przerwał mu bieganinę Jisung, kładąc dłoń na ramieniu. – Na pewno wszystko masz, a jeśli nie to poproś obsługę lub kup na miejscu.

Minho podrapał się po maleńkim pieprzyku na skrzydełku nosa i spojrzał na ukochanego, który starał się zachować stoicki spokój, by nie stresować go jeszcze bardziej, choć sam czuł się nieco niepewnie.

– Na pewno sobie poradzisz, Sungie? – zapytał znów Minho, ściskając dłoń Jisunga, która wciąż leżała na jego ramieniu. – Gdybyś został jednak wezwany do pracy, to poproś rodziców, żeby tu przyjechali. Lepiej, żebyś nie woził chłopców tam i z powrotem.

– Hyung – zaczął młodszy mężczyzna, ale Minho nie dał mu dojść do słowa.

– Na blacie przy lodówce masz kartkę z lekami dla Chana, więc niczego nie pomyl... – kontynuował wywód, idąc w stronę kuchni. – I uważaj, żeby mały sam ich nie dotykał.

– Hyung.

– Nie musisz wymyślać jakiś super kolacji, zrób im cokolwiek. Changbin obiecał, że zajmie się śniadaniami. No i jutro przydałoby się włączyć pralkę, bo ostatnio narzekałeś, że kończą ci się skarpetki...

– Minho hyung – powtórzył ze zniecierpliwieniem Jisung i dopiero gdy ułożył dłonie na policzkach starszego, przyciągnął jego uwagę. – Przypominam, że jakoś sobie radziłem przed zamieszkaniem z tobą, więc teraz też dam radę. W razie czego mam rodziców i Changbina. To tylko trzy dni, wrócisz szybciej, niż myślisz.

Minho wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy, po czym rozmasował skronie i skinął głową.

– Dobrze. Przepraszam – wydusił w końcu. – Po prostu jestem zestresowany tą sesją i tym, że ciebie tam nie będzie. Czułbym się pewniej, gdybyś ze mną pojechał.

– Mają już komplet obsługi, hyung. Nie mogą zrezygnować z jakiejś stylistki tylko po to, żebym pojechał. Jestem pewien, że dasz z siebie wszystko i będziemy z ciebie dumni – uspokoił go Jisung, całując delikatnie w kącik ust.

Rozmowę przerwał im telefon, który odezwał się w kieszeni Minho.

– Pewnie już są – mruknął niepocieszony mężczyzna, obejmując młodszego w pasie i wtulając twarz w jego szyję. – Dzwoń o każdej porze, jeśli coś się będzie działo, dobrze? – poprosił.

Jisung pokiwał głową, głaszcząc przyjemnie ciepły kark starszego. Odsunął się, ale tylko po to, by ułożyć wargi w dzióbek.

Minho parsknął śmiechem, rozczulony tym jak uroczo wyglądał jego narzeczony i cmoknął go głośno w usta, a potem jeszcze raz, ale mocniej, jednocześnie zakradając się językiem między wargi. Gdyby nie dzwoniący telefon nie pamiętałby, że miał gdzieś jechać, ale właśnie tak działała na niego obecność Jisunga. Zapominał o bożym świecie.

– Idź już. Kocham cię – wymruczał Jisung, pchając go lekko w stronę drzwi.

Minho złapał za nie dużą walizkę i pomachał mu.


---


– Kiedy wróci tata? – wymamrotał naburmuszony Chan, gdy następnego dnia obudził go Jisung, a nie jak zwykle Minho.

family is complicated - minsungWhere stories live. Discover now