Rozdział 61

773 59 5
                                    

– Wiem, że to nasz pierwszy wspólny dzień, ale nie mogłem odmówić – przyznał skruszony Jisung, smarując naleśnika czekoladą. – Naprawdę nie mieli nikogo innego. Wszyscy są albo chorzy, albo na urlopach.

Minho zacisnął usta w wąską kreskę, słysząc słowa młodszego mężczyzny.

Siedzieli całą czwórką na balkonie, jedząc późne śniadanie. Jedynie tam byli w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Reszta pomieszczeń, poza sypialniami i łazienką przesiąkła zapachem spalenizny. Nie mogli więc chwilowo korzystać ani z kuchni, ani z salonu.

– That's not fair – naburmuszył się Chan i kopnął w szklany stolik, aż talerzyki drgnęły lekko.

– Chan, nie rób scen – zwrócił mu uwagę tata, klepiąc w nogę, by trochę go uspokoić. – I mów po koreańsku, nie jesteśmy u dziadka ani na zajęciach – dodał niezadowolony, mimo że zrozumiał syna.

– Nie no, trochę szkoda, że pana nie będzie. Chcieliśmy wyjść na spacer, później zjeść lunch, trochę poukładać wasze rzeczy i obejrzeć jakiś film – mruknął niepocieszony Changbin, ale spotkał się z karcącym spojrzeniem swojego ojca.

Zrobił minę mówiącą niemo „no co?" i wrócił do jedzenia naleśników.

Jisungowi zrobiło się głupio, ale wiedział, że miał taki, a nie inny charakter pracy i już do tego przywykł. Liczył, że reszta także z czasem się z tym pogodzi.

– W porządku, Sungie. Zajmiemy się sobą, więc o nic się nie martw. Jutro niedziela, więc jeśli nie masz żadnych planów, to wtedy spędzimy trochę czasu we czwórkę – uspokoił go Minho, głaszcząc po dłoni.

Rozumiał oburzenie Chana i Changbina, ale nie popierał tego, że jego syn jawnie okazał niezadowolenie przy pięciolatku. Podważył tym autorytet Jisunga jako ojca Chana. Sam zamierzał zwrócić mu uwagę, dopiero gdy zostaną sami.

– Dzięki, wynagrodzę wam to jakoś – obiecał trzydziestopięciolatek i uśmiechnął się do chłopców, którzy skrzywili się lekko, ale pokiwali głowami.

– W takim razie, co będziemy dziś robić, tato? – spytał Changbin, oblizując brudne od bitej śmietany palce.

– Może zabierzesz Chana na spacer, tak jak początkowo planowaliśmy? Ja ustalę kilka rzeczy z jego tatą i do was dołączę. A potem pójdziemy na lunch do McDonalda. Co wy na to? – zaproponował Minho, co spotkało się z ogromną aprobatą pięciolatka.

– Ja chcę Happy Meala! – krzyknął z szerokim uśmiechem malec, wskakując Changbinowi na kolana.

Siedemnastolatek wytarł mu serwetką zabrudzony policzek i ucałował dołeczek, jaki się w nim pojawił.

– Ach, Channie... – jęknął, mrużąc oczy. – Jesteś taki rozkoszny, nie wiem, czy wytrzymam z tobą w jednym pokoju – zażartował, ale Chan od razu spoważniał.

– Będę grzeczny, obiecuję, hyung – powiedział, wsadzając palca do buzi. Ten nawyk zdecydowanie odziedziczył po Jisungu. – I będę cichutko, naprawdę.

– Wiem, wiem, Channie. Kocham cię, skrzacie – mruknął Changbin, zostawiając delikatny pocałunek we włosach przedszkolaka, który mocno go przytulił.

Jisung i Minho spojrzeli na siebie z uśmiechem.

– Dobra, kochani. To zbierajmy się kto, co ma tam zrobić – zarządził tata Bina i wstali od stołu.


---


Gdy chłopcy wyszli na spacer, Minho uprzątnął nieco kuchnię, a przede wszystkim wyrzucił spalony obrus. Zapach stał się trochę bardziej znośny, ale wciąż dość wyczuwalny. Całe szczęście było więcej dymu niż faktycznie zniszczonych rzeczy, dzięki czemu liczył, że po całodniowym wietrzeniu wszystko wróci do normy.

– Sungie – zaczął Minho, obejmując młodszego mężczyznę, który właśnie zmywał naczynia po śniadaniu. – Wiesz, że chłopcy mieli rację, prawda?

– Co masz na myśli?

– To nasz pierwszy dzień razem. Chcieliśmy go spędzić jak rodzina – podkreślił. – Dlatego byli tacy zawiedzeni. Nie ukrywam, że mi też jest trochę przykro. Nie nacieszyłem się jeszcze tobą – dodał, śmiejąc się cicho.

Jisung wyłączył wodę i wytarł ręce w ścierkę, czując, jak starszy otarł się nieco prowokująco o jego pośladki. Odwrócił się przodem do mężczyzny i z uśmiechem cmoknął go w usta.

– Ostrzegałem, hyung, że dzwonią po mnie w najmniej oczekiwanych momentach i jeśli nie jestem umierający, to jadę – przypomniał i ułożył ręce na talii Minho. – Ale nie ma teraz chłopców, więc skoro chcesz, to możesz się mną nacieszyć – zaproponował, przysuwając się bliżej.

Minho udał, że się zastanawia, po czym pokiwał głową.

– Okej. Myślę, że to idealna okazja, żebyś spełnił swoją obietnicę – zaśmiał się starszy, a w jego oczach zapłonęły figlarne płomyki.

– Co? Jaką obietnicę? – Jisung zmarszczył brwi, nerwowo stukając palcami w blat.

Doskonale pamiętał, czego zażyczył sobie starszy w zamian za pójście na przedstawienie do Chana, ale liczył, że o tym zapomniał.

„– Coś dużo masz dziś do mnie próśb, Sungie. Nie ma nic za darmo, przykro mi – mruknął Minho, unosząc jeden kącik ust. – Co z tego będę miał?

– Cóż... No, nie wiem – wymamrotał Jisung, trochę się zawstydzając. – A co byś chciał?

Minho nachylił się ku niemu.

– Też chciałbym zobaczyć cię w żeńskiej wersji – wyszeptał cicho.

Jisung odsunął się gwałtownie, ale starszy znów przyciągnął go za głowę i jeszcze na koniec cmoknął głośno miejsce nad uchem.

– To jak? Zgadzasz się?

– No... Dobrze, jeśli tego chcesz... – wydukał trochę zaskoczony Jisung i wzruszył ramionami".

Wtedy nie widział w tym żadnego problemu, ale nagle zaczął się denerwować.

– No weź, w końcu obiecałeś, prawda? Ty mnie takiego widziałeś, a nawet masz moje zdjęcia z sesji na komputerze – mruknął niepocieszony Minho.

Jisung przygryzł dolną wargę.

To nie tak, że miał coś przeciwko, w końcu było to tylko przebranie i o niczym nie świadczyło. Mimo to wciąż miał w głowie obraz Minho w długich włosach i czarnej sukience, który szybko zmienił się we wspomnienie o ich krótkim momencie w garderobie.

Taka delikatna wersja Minho bardzo go podniecała i miał nadzieję, że po tym, co się wtedy wydarzyło, uda się mu go następnym razem zdominować w łóżku. Nie, żeby nie podobała mu się rola uległego. Zwyczajnie chciał spróbować, bo kiedyś często zamieniał się z Hyunjinem rolami i trochę za tym tęsknił.

W jego oczach przebranie się za kobietę, gdy był dość drobnej budowy jak na mężczyznę, równał się z utraceniem tego, na co zapracował i ponownym przyjęciem rangi słabszego fizycznie.

Wziął głęboki oddech, zaciskając usta. Mimo wszystko obiecał.

– No dobra, niech będzie, hyung.

family is complicated - minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz