60

14 3 20
                                    

Leo stęknął cicho i z trudem otworzył oczy, chcąc unieść dłoń, by rozmasować bolący kark. Zdezorientowany poczuł jednak, że nie może tego zrobić, przez co spojrzał w dół na swoje ręce i dostrzegł, że są skute kajdankami. Obrócił głowę i zauważył siedzącego obok niego Jacksona, który z zadowoleniem jadł dużą bułę, wypełnioną po brzegi przeróżnymi warzywami.
- Mam nadzieję, że tym razem nie sprawisz nam kłopotów - usłyszał punk, na co szybko przeniósł wzrok na mężczyznę naprzeciwko niego, który siedział w fotelu i przeglądał dzisiejszą gazetę. Fioletowowłosy zmarszczył brwi, nie wiedząc, gdzie jest, ani co się dokładnie dzieje, lecz w momencie, w którym zacisnął pieści, poczuł delikatne porażenie prądem. Syknął z bólu, spoglądając na kajdanki i orientując się, że to one go poraziły, a następnie spojrzał na czarnowłosego, który najwidoczniej został potraktowany o wiele lepiej niż on.
- Jackson, o co tu, do cholery, chodzi?! - spytał z pewną wrogością, gdyż mimowolnie przeszło mu przez myśl, że niebieskooki współpracuje z tamtymi porywaczami, biorąc pod uwagę, że nie był skuty.
- Znowu zamierzasz się bezmyślnie rzucać? - Jackson gniewnie uniósł brew, gromiąc Leo wzrokiem i ścierając z policzka kawałek pomidora, a drugi chłopak zmarszczył brwi, zastanawiając się, co miał na myśli mówiąc ,,znowu". Nagle przypomniał sobie swoje pierwsze przebudzenie w tym miejscu, na co przygryzł wargę z delikatną frustracją, ponieważ uświadomił sobie, że pod wpływem impulsu rzucił się z pięściami na faceta, który do nich strzelał, choć po tym nie potrafił przypomnieć sobie, co było dalej.
- Panie Roberts, proszę się uspokoić - rzekł spokojnie Arthur, odkładając gazetę i biorąc do ręki filiżankę z herbatą. - Nie mam ochoty używać przemocy - dodał z westchnieniem, upijając łyk i spoglądając na punka z delikatną prośbą, a choć zielonooki w pierwszym odruchu chciał parsknąć śmiechem na myśl o tym, że miałby go pokonać jakiś starszy pan, doznał dziwnego wrażenia, że ten mężczyzna rzeczywiście mógł okazać się ciężkim przeciwnikiem, nawet pomimo swojego wieku. Prychnął więc tylko pod nosem, zaciskając dłonie na udach i bacznie obserwując, jak Arthur dolewa mleka do swojej herbaty.
,,Całe szczęście, że powstrzymałem Steve'a..."
Fioletowowłosy zmarszczył brwi, zapamiętując to imię, po czym zerknął na Jacksona, który usiadł na kanapie po turecku i pomimo lekkiego niepokoju, nie wyglądało na to, że jest zdezorientowany tą sytuacją. Leo odniósł wrażenie, że czarnowłosy już kiedyś był w tym miejscu, jednak nie miał do końca pewności, czy on o tym wiedział.
- Przejdźmy może do sedna sprawy - odezwał się Arthur, nie mając przesadnej ochoty na siedzenie w ciszy, biorąc pod uwagę, że Genevieve mogła obudzić się w każdej chwili, a on chciał wówczas poważnie z nią porozmawiać. Zielonooki uniósł brew z zamyśleniem, słysząc jego myśli i próbując domyślić się, skąd mogła się wziąć ta nieobecność blondynki, w dodatku potwierdził, że ten mężczyzna należał do jej ludzi i najpewniej znajdowali się teraz właśnie w ich bazie. - Z pewnych źródeł wiem, że napotkaliscie...
- Gdzie jest Oli? - przerwał mu gorzko punk, przygryzając wargę i wpatrując się w niego chłodno. Dostrzegł widoczny przez ułamek sekundy groźny błysk w oku mężczyzny, lecz mimika jego twarzy nie zmieniła się ani odrobinę. - Jest tutaj, prawda?! - spytał głośniej, nabierając pewności, że białowłosy został porwany przez Genevieve i najwyraźniej błękitnooka nie zamierzała go wypuszczać. Zerwał się z kanapy, wbijając w Arthura wściekły wzrok i zaciskając dłonie w pięści, na co Jackson z delikatnym przestrachem złapał go za koszulkę i próbował ponownie posadzić na miejscu, w obawie, że Leo znowu zostanie porażony lub ogłuszony.
- Młodzieńcze, proszę się uspokoić - rzekł beznamiętnie Arthur, odkładając filiżankę i przeczesując swoje rzadkie, siwe włosy. Westchnął ciężko, stukając palcem o stół i pogrążając się w myślach, lecz wyrwał mu się urywany, duszący kaszel, przez co zgiął się wpół, szybko wyjmując chusteczkę i zakrywając nią usta. Fioletowowłosy i niebieskooki odrobinę zaskoczeni tym widokiem zamarli na chwilę, nie wiedząc, co zrobić, po czym punk niepewnie zbliżył się do mężczyzny, mimowolnie czując, że powinien mu pomóc. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć, Arthur wyprostował się z pewnym trudem, zerkając krótko na poplamioną krwią chusteczkę, a następnie skinął głową na wysokiego chłopaka, pokazując, że nic mu nie jest. Mile zaskoczyła go chęć zielonookiego do pomocy staremu człowiekowi, przez co przestał być wobec niego całkowicie nieufny, choć nadal zachowywał czujność i nie rezygnował z delikatnej podejrzliwości.
- Gdzie jest Oli? - zapytaj znów Leo, kiedy uznał, że z mężczyzną wszystko w porządku i z pewną ulgą wyczuł, że stał się dla niego mniej wrogi.
- Chciałbym na początek wypytać was o dzisiejszy incydent - powiedział z wyczuwalną stanowczością Arthur, choć dla dobra sprawy był skłonny zaprowadzić punka do jego przyjaciela, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Kim jest Oli? - szepnął Jackson do zielonookiego, unosząc brew z ciekawością i nieświadomie mietosząc rąbek koszulki, którą mu dał. Była dla niego odrobinę za krótka, lecz względnie pasowała, przez wyraźne wychudzenie czarnowłosego.
- Mój... przyjaciel, którego niedawno porwano - odparł gorzko, przygryzając wargę, a niebieskooki zmarszczył brwi, wychwytując wahanie w jego odpowiedzi. - Wiem, że on tu jest - zwrócił się znowu do mężczyzny, z trudem zachowując spokój. - Chcę go zobaczyć.
- Odpowiedz na moje pytania, a obiecuję, że zobaczysz się z przyjacielem - zaproponował Arthur, mając świadomość, że jakakolwiek styczność z uzdolnionymi od Rosalesa mogła być dla nich wyjątkowo niebezpieczna, w dodatku zawsze istniała szansa, że groźby skierowane do osób spoza bazy mogły po jakimś czasie uderzyć także w Genevieve lub resztę uciekinierów.
- Leo, to nie czas na wykłócanie się - szepnął pospiesznie Jackson, nie chcąc, żeby zachowanie punka rozzłościło mężczyznę. Już i tak znaleźli się w kiepskiej sytuacji, a pogarszanie jej tylko im zaszkodzi. Trochę dziwnie się czuł, gdyż miał wrażenie, że już kiedyś widział tego człowieka, nie mógł sobie jednak przypomnieć gdzie, a coraz silniejszy ból głowy mu w tym nie pomagał. Wydawało mu się, że nie musi bać się tego miejsca, choć i tak nie potrafił wyzbyć się niepokoju, gdyż kiedy tylko starał się odszukać w pamięci cokolwiek o tym pomieszczeniu, ból głowy się nasilał, przez co nie był w stanie się skupić. - Powiedzmy mu wszystko, a potem i tak...
- Niech będzie - prychnął z rezygnacją fioletowowłosy, opadając na kanapę i zakładając ręce na piersi, spoglądając gniewnie na Arthura. Miał świadomość, że czarnowłosy ma rację i skoro jest szansa, że znajdzie Oliego, nie może jej stracić przez własną upartość. W dodatku musiał zadbać również o niebieskookiego, a narażanie go na złość tego mężczyzny nie wchodziła w grę, biorąc pod uwagę, że Leo już i tak był skuty elektrycznymi kajdankami, więc nie mógł wykorzystać pełni swoich możliwości w ofensywie lub choćby obronie. - Ale nie zamierzam się rozgadywać.

UzdolnieniWhere stories live. Discover now