*Święta*

45 5 160
                                    

Leo spał snem sprawiedliwego, gdy nagle zadzwonił jego telefon, o mało nie przyprawiając go o zawał. Zerwał się na nogi, nie całkiem jeszcze przytomny, próbując znaleźć źródło hałasu. Zorientował się w końcu, że został obudzony przez dzwoniącą do niego Poppy, która najwidoczniej nadal nie zapamiętała, że godzina trzynasta jest dla punka środkiem nocy. Mamrocząc niezbyt pochlebne rzeczy pod nosem, odebrał telefon, przygotowując się mentalnie na jej paplaninę. Jednak zamiast zwyczajowego natłoku pytań, usłyszał radosny śpiew. Jasnowłosa melodyjne złożyła mu życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia, fałszując tylko trochę, czym miło zaskoczyła Leo. Dotarło do niego, jaki jest dzisiaj dzień i również złożył dziewczynie życzenia, trochę mniej kreatywne i nieśpiewane, ale i tak udało mu się wywołać szeroki uśmiech na twarzy Poppy po drugiej stronie słuchawki. Dziewczyna przez dłuższy czas wyrażała wzruszenie, powiadomiła też punka, że jedzie do rodziców, więc wróci dopiero za parę dni. Kiedy rozmowa dobiegła końca, fioletowowłosy podrapał się po głowie, rozmyślając, jak może spędzić tegoroczne święta. Westchnął ciężko, stwierdzając, że najpewniej i w tym roku będzie samotnie łaził po mieście, oglądając bożonarodzeniowe wystawy i wieczorem obejrzy jakiś tandetny film w telewizji. Nie mógł długo siedzieć u mamy, pielęgniarki krzywo patrzyły na przeciągające się wizyty, zwłaszcza podczas świąt. Uświadomił sobie jednak, że jest jeszcze jedna osoba, którą może odwiedzić. Oli zapewne nie obchodzi Bożego Narodzenia, być może nawet nie wie, że to ten czas w roku, Leo miał więc idealną okazję, by wprowadzić do życia kurdupla trochę świątecznej magii. Czując przypływ energii, ubrał się pośpiesznie i uczesał, by następnie z bolącym sercem otworzyć portfel.
- Nowa kurtka będzie musiała poczekać - rzekł smutno, licząc oszczędności, obiecał sobie jednak, że tym razem spędzi święta w prawdziwej bożonarodzeniowej atmosferze, z ludźmi na których mu zależy. Zanim jednak wyszedł, zdążył sobie przypomnieć, że wszystkie sklepy są pozamykane. Klnąc pod nosem, ruszył w kierunku kuchni, aby przetrząsnąć szafki w poszukiwaniu składników. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności znalazł wszystko, czego potrzebował, nie zastanawiając się zbytnio, skąd miał w szufladzie przyprawy korzenne. Aby całkowicie wprowadzić się w odpowiedni nastrój, włączył ,,All I want for Christmas is you" w wykonaniu swojego ulubionego zespołu i podśpiewując, przystąpił do pieczenia pierniczków.

- Jak dobrze, że talent do gotowania masz po tacie - rzekła Lucy, zajadając kolejne ciastko. Leo zachichotał na wspomnienie kulinarnych przygód mamy, szybko jednak się opanował, słysząc jej prychnięcię. Spędził z nią większość popołudnia, wiedział, że trochę się zasiedział, ale jakoś nie potrafił się zebrać i opuścić pokoju. W końcu jednak nadszedł czas jego wyjścia, więc zabrał z podłogi swój wiekowy plecak, przytulił mocno mamę i pocałował w policzek, życząc jej jeszcze raz wesołych świąt i opuścił szpital. Przechodząc koło przystanku, zauważył idącą w jego stronę znajomą postać.
- No proszę, cóż za niemiłe spotkanie - rzekł jadowicie Jackson z wrednym uśmiechem. - Widzę, że...
- Oh, zamknij się - przerwał mu zniecierpliwiony Leo, czym trochę zdziwił czarnowłosego. - Są święta, powinnyśmy być dla siebie mili, więc nie utrudniaj mi tego. Wesołych świąt czy coś.
Punk otworzył pudełko z pierniczkami i wcisnął jednego do dłoni zszokowanego tym Jacksona, po czym pośpiesznie ruszył w stronę domu Oliego, zostawiając chłopaka wpatrującego się tępo w ciasteczko.

                      ★★★★★★★

- Wesołych świąt! - Zachary wpakował się do mieszkania zdezorientowanej tym Ophelii, dźwigając dwie wypchane torby. Ruszył w stronę kuchni, zostawiając siostrę stojącą na progu z kubkiem kawy i zszokowaną miną. Gdy w końcu wróciła do siebie, zauważyła, że jej brat krzywi się i czerwieni, próbując położyć toboły na stole. Pomogła mu więc używając swojej telekinezy, na co Zack odetchnął z ulgą, i wszystkie rzeczy gładko wylądowały na blacie. Ophelia podeszła do nich zaciekawiona, zanim jednak udało jej się zajrzeć do środka, drogę zagrodził jej Zachary, mocno ją przytulając. Rudowłosa próbowała się wyrwać z jego trochę zbyt silnego uścisku, ale po chwili odpuściła i również go objęła.
- Wesołych świąt - szepnął Zack, powtarzając życzenia, na co Ophelia delikatnie się uśmiechnęła i oparła głowę na jego ramieniu. Nagle poczuła, że brat wciska jej coś na czoło.
- Co to za święta bez tandetnych czapek - rzekł radośnie, zakładając czerwone nakrycie głowy z białym pomponem na swoje rude kręcone włosy. Dziewczyna zachichotała i również poprawiła czapkę na swojej głowie. W pewnym momencie jednak zastanowiła ją pewna kwestia.
- Nie powinieneś być teraz w domu? - spytała, mając na myśli spędzanie Bożego Narodzenia w towarzystwie rodziny. Słysząc to pytanie, Zachary uśmiechnął się cwaniacko.
- Wmówiłem matce, że będę u dziewczyny. Dzięki temu uniknąłem najnudniejszych świąt w kraju.
- Od kiedy niby masz dziewczynę? - rudowłosa zamrugała zdziwiona, wpatrując się w brata.
- Ekhem - chrząknął Zachary, lekko się rumieniąc, na co Ophelia odetchnęła z ulgą.
- Uff, czyli wszystko w normie - zajrzała do jednej z toreb, ignorując wściekłe spojrzenie szarookiego. Dziewczyna pisnęła z radości, widząc całą masę planszówek i gier, i od razu wyjęła kilka z nich.
- Nie ma to jak chrześcijańskie tradycje, co nie? - mruknął żartobliwie Zack, kładąc na blacie foliówkę z surowym ciastem.
- Zrobimy pizzę? - spytała podekscytowana Ophelia, na co jej brat kiwnął głową.
- A potem coś obejrzymy? - pytała dalej radośnie.
- Jasne, czemu nie - odparł szarooki, ale widząc, że siostra otwiera usta z błyskiem w oku, nie pozwolił jej dojść do głosu. - Nie, nie robimy znowu rewatchu Kuroshitsuji - rzekł stanowczo, wywołując ciche prychnięcię u rudowłosej.
- Ale... - zaczęła, jednak brat jej przerwał.
- Demony nie są zbyt bożonarodzeniowe, nie uważasz? - powiedział, unosząc brew i wyjmując z szafki miskę do robienia sosu, a Ophelia przewróciła oczami.
- Ale Sebastian... - jęknęła błagalnie, wpatrując się w niego smutnym wzrokiem.
- Nie zaczynaj - Zachary spojrzał na nią groźnie, kierując brudną od sosu łyżkę w jej stronę. - Nie chcę znowu słyszeć twoich monologów jaki to ten skurwiel nie jest wspaniały.
- Cóż, jest skurwielem - przytaknęła dziewczyna, ale zanim zdążyła dopowiedzieć coś więcej, Zack wygnał ją do przygotowania salonu na wspólne świętowanie.

UzdolnieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz