VIII

239 12 0
                                    

[Autorka: Okej, ten rozdział miał mieć ponad dwa i pół tysiąca słów, ale stwierdziłam, że jak na tą książkę to trochę za dużo, więc podzieliłam go na dwa rozdziały. Mam nadzieję, że się za to nie pogniewacie ^^"]

Pov Toma wraca

     Następny dzień.

     Dziesiąta rano, śniadanie. Wszyscy oprócz rodziców mojego kuzynostwa siedzą wspólnie przy stole w kuchni. Atmosfera wydaje się być napięta, ale nie do końca wiem z czego to wynika. Po minucie cisza staje się strasznie irytująca, więc postanawiam się odezwać.

     — Więc-. Em, jaki jest plan na dzisiejszy dzień?

     — Dzięki Bogu, że w końcu ktoś się odezwał — powiedział Colin. — Nasza Luna chyba ma okres, bo jakąś śmiertelną aurą od niej bije.

     — Tak, kurwa, sam masz okres. Wychodze do znajomych.

     Nie krzyczała mówiąc to, ale w jakiś sposób zmroziła mnie jej wypowiedź. Odchodząc od stołu upuściła widelec na talerz z jajecznicą, której wcześniej nawet nie ruszyła.

     Trzasnęła drzwiami i już jej nie było.

     — Oj... To chyba moja wina... — powiedział Tord patrząc się w stronę drzwi wyjściowych.

     — Nie martw się. Ona zawsze tak ma — machnął ręką Colin. — Mówię Ci, ma te dni, przyjdzie wieczorem, zje jakieś lody albo pizzę... albo lody z pizzą i wszystko będzie picobello — cmoknął charakterystycznie, tak jak robi to się we Włoszech.

     Chyba później zapytam się Torda o co chodziło mu z tym "moja wina"...

     — Okej, nie chcemy żeby ta dziwna cisza znów nastała więc może rozpocznę jakiś temat. Chyba się jeszcze nie rozbudziliście — wypowiedzi wciąż należały do mojego kuzyna.

     — To może-

     — Tak, Tomku — wskazał na mnie ręką. — Właśnie mam zamiar odpowiedzieć na twoje pytanie!

     I powiedział, że zaplanował cały dzień. Czyli po zjedzeniu śniadania mieliśmy jakieś pół godziny na ubranie się i te inne rzeczy które trzeba ogarnąć przed wyjściem.

     Dzień spędzony został na mieście. Kupiliśmy wiele rzeczy które nam się spodobały, byliśmy w sklepach z ubraniami oraz w restauracji i ogólnie atmosfera była bardzo miła. Jak dla mnie przynajmniej, nie wiem jak mój współlokator. Wyglądał na zadowolonego, ale z przeszłości pamiętam że dobrze umie udawać takie rzeczy.

     "Okej, okej, nie myślmy o tym nadmiernie. Nie było tego. Ma to traumatyczne przeżycie za sobą i ma teraz problemy z zaufaniem do ludzi, ale to nie skreśla możliwości bycia szczęśliwym, prawda? Prawda. Ogarnij się Tom, przestań być taki nadopiekuńczy, to niezdrowe!"

     Co teraz?... A, tak. Wracamy do domu. Jesteśmy obkupieni we wszystko co nam się dzisiaj spodobało i zjedliśmy pyszny obiad.

     Po dotarciu pod dom powiedziałem Colinowi, że chcę porozmawiać chwilę z Tordem i żeby on już wchodził nie czekając na nas. Tak też zrobił. Kiedy byłem już z Tordem sam na sam usiłowałem dowiedzieć się co stało się wczorajszej nocy, przez co Luna była rano taka wkurzona.

     — To jak to wczoraj było?

     — Sam nie do końca wiem o co chodzi. Zaczęła wypytywać mnie o rzeczy o których nie miałem pojęcia, a kiedy powiedziałem jej, że nic nie wiem spojrzała się na mnie jak na jakiegoś śmiecia i wyszła...

″Thank you for taking care of me″Where stories live. Discover now