IV

598 51 10
                                    

     Na początku po prostu go słuchałem, ale w miarę tego jak zaczął mówić do rzeczy coraz bardziej się interesowałem. Opowiadał o tym gdzie był, co mu robiono oraz mówił kilka rzeczy o ludziach, którzy go gonili - kim byli, czego chcieli. To co mu się przydarzyło było straszne. Na pewno nikt nie chciałby tego przeżyć. Siedziałem w osłupieniu nie wiedząc co powiedzieć. Wiedziałem, że na świecie istnieją naprawdę źli ludzie, ale nie sądziłem, że właśnie takie rzeczy przytrafiły się Tordowi. Chociaż patrząc na stan jego ciała to ma sens. To wyjaśnia również jego zachowanie.

     Po opowiedzeniu tego był bardzo roztrzęsiony, w sumie nie dziwie się. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji i mogę sobie tylko wyobrażać jakie to może być uczucie, choć wolę nie.

     Przejechałem ręką po jego ramieniu i powiedziałem, że wszystko się ułoży i żeby nie myślał o tym za wiele. On tylko wybuchł płaczem i przytulił się do mnie:

     — Naprawdę Ci dziękuję! Nie sądziłem, że kiedykolwiek poznam taką osobę jak ty! Nie dość, że pomogłeś mi wtedy uciec, to jeszcze mogłem u Ciebie zostać nie narażając się na niebezpieczeństwo, a potem spałem tu, mogłem coś zjeść. — jego wypowiedź przerywały pojedyncze chlipania nosem. — Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś...

     Nie mogłem powiedzieć, że było to "nic wielkiego", ponieważ kiedy ktoś z tamtych ludzi znalazłby Torda, a byłby on w moim pobliżu, to oprócz oczywiście jemu, mi też stałaby się krzywda. W końcu nigdy nie wiadomo co takim porywaczom może przyjść do głowy. Najgorsze co sobie wyobrażam to znaleźć się w takiej sytuacji jak Tord lub gorszej. Jednak wracając. Na jego podziękowanie odpowiedziałem:

     — Proszę. Przynajmniej tyle mogłem zrobić — przytuliłem się do niego.

     Tamtego dnia doznałem pewnego uczucia. Potrzeby zajmowania się kimś. Mimo, że wcale nie musiałem tego robić - nie musiałem mu pomagać, tym samym nakładając na siebie pewnien obowiązek - i tak czułem, że muszę to robić. I wcale nie zmuszałem się do tego mówiąc "zacząłem, więc skończę", po prostu nie mogłem go tak zostawić. Sam również byłem samotny, więc taka osoba była mi potrzebna w życiu.

     Teraz już wiem o nim wiele rzeczy, a napewno więcej niż pierwszego czy drugiego dnia naszego spotkania. Często spotykamy się z Laurą i Mają.

     Maja - dziewczyna którą pierwszy raz widziałem, kiedy otwierała drzwi Laurze - jak się później okazało była jej dziewczyną. Moim zdaniem słodko razem wyglądają, Torda zdaniem również. Jednak zawsze kiedy o tym myślę widzę obraz kiedy, po tym jak ja mówię "O, słodko", on odpowiada "Tak, prawda" z dość, jak możnaby to określić, zawiedzionym wyrazem twarzy. Nie do końca wiem o co mu chodzi. Może nie zgadza się z tym, ale z grzeczności próbuje to ukryć? Lub ma traumę do bliskości z ludźmi po tym co przeszedł? Albo takiej właśnie czułej bliskości mu brakuje? Mieszka u mnie już miesiąc, a ja nadal nie umiem go rozgryźć.

(463)

″Thank you for taking care of me″Where stories live. Discover now