5. Kobieta Mnich

37 4 3
                                    

W Tybecie była świątynia.

Byli mnisi i miracula.

Lecz w murach świątyni nie było żadnej kobiety.

Aż pewnego dnia pojawiła się.

Kobieta mnich nigdy nie wybierała sobie takiego powołania. Lecz gdy przez klątwę rzuconą na jej matkę została zabrana do Tybetańskiej świątyni miraculi, a mnisi wyczuli w jej żyłach magiczną krew nie miała wyjścia. Musiała zostać pierwszą w historii kobietą mnich w świątyni Miraculum.

***

-Mamo! Zobacz!- To sześcioletnia dziewczynka o czerwonych włosach wolała do kobiety o pustym spojrzeniu i granatowych włosach.

Kobieta podniosła wzrok, ale na jej twarzy nie pojawił się uśmiech na widok dziewczynki bawiącej się z podlatującymi do niej motylami. Wręcz przeciwnie. Na twarzy kobiety pojawił się grymas smutku i nostalgii.

Przypatrywała się dziecku jeszcze przez chwilę a potem odwróciła się aby odejść. Zatrzymała ją dłoń którą poczuła na nadgarstku.

-Nathalie!- głos mężczyzny przerwał kłopotliwą ciszę- Nie możesz cały czas się chować!

-Wybacz ale nie potrafię żyć ze świadomością że to prze zemnie Emilie odeszła z tego świata...- odparła

-To nie twoja wina- odparł pewnie

Ona tylko skinęła głową i odeszła.

Dziewczyna pstryknęła palcami i obraz się rozmazał, udostępniając miejsce kolejnemu.

Ośmioletnia już dziewczynka biegała po korytarzach rezydencji. Nagle wpadła na ojca.

-Tato!- zawołała- Marinette przyjechała!

Ojciec uśmiechnął się i razem ruszyli w stronę holu.

Jasnowłosa westchnęła.

Dlaczego ona nie miała takiego dzieciństwa? Chociaż... Może i lepiej?

Przyjrzała się kolejnej scenie.

Jedynastoletnia dziewczyna o czerwonych włosach przyglądała się rodzicom. Siedzieli pad posągiem kobiety z włosami założonymi na bok. Na jej kolanach leżała figura niemowlaka a emaliowana tabliczka głosiła

,,Emilie & Emilie"

Ojciec objął matkę ramieniem a ta oparła o niego głowę. Czerwonowłosa przypatrywała się im z tego samego okna co kiedyś jej rodzice gdy obserwowali jej przyszywanego brata.

Po jej policzku spłynęła łza. Matka od dawna się nią nie zajmowała, a ojciec coraz więcej czasu spędzał na pocieszaniu matki.

Ze świata wspomnień wyrwał ją odgłos kroków.

-Siostro- on zawsze zwracał się do niej w taki sposób- żal mi że znalazłaś się w takiej sytuacji...

Jasnowłosa uśmiechnęła się i wstała.

-Bracie...- oparła się o kraty- to nie twoja wina... To ja cię zmusiłam...

On tylko westchnął.

-Wielki Mistrz chce się z tobą zobaczyć.

Dziewczynę zmroziło.

-Wysłał cię byś go zapowiedział?- zapytała

-Powiedział że woli się upewnić czy go przyjmiesz.

-Muszę- odparła sucho

-Nie- teraz to on się do niej uśmiechnął- pyta czy przyjmiesz go z własnej nie przymuszonej woli.

-Powiedz mu aby przyszedł.

Wiedziała że ma niewiele czasu więc wywołała ostatnią scenę.

Małą dziewczynka tkwiła w ramionach jasnowłosej kobiety. Słyszała jak jej matka i kobieta kucą się o coś. Jasnowłosa odrzuciła dziewczynkę a ta upadła na zimny metal wieży. Czuła że otarła kolana i łokcie. Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Obróciła się i spotkała spojrzenie łysego mężczyzny w dziwnym stroju.

-Choć...- powiedział- Czas na nas.

Dziewczynka zaufała mu i razem polecieli w stronę świątyni. Gdy mijali jej matkę mnich wypowiedział jakieś słowa. NIe usłyszała ich. Gdy chwile potem znaleźli się pośród śniegów zapomniała o tym co się stało na wieży. Miała zapomnieć na długo. Zorientowała się że mnicha niema już przy niej. Zamiast tego zobaczyła świątynie. Podeszła i zapukała do wrót. Otworzył jej mały chłopiec o czarnych włosach.

-Witaj!- zwołał- Jestem Yuu-Li, a ty?

Dziewczyna wyrwała się ze wspomnień. Dopiero niedawno je odkryła i chciała dowiedzieć się jak najwięcej. Do jej celi wszedł mnich o gładko ogolonej twarzy i orlich rysach. Emilie nigdy nie umiała stwierdzić ile lat ma Mistrz Hoo-Tal. Wydawał się młody, ale wyglądał tak samo od osiemdziesięciu lat, jeśli wierzyć mnichom.

-Siostro...- cichy głos przerwał jej rozmyślania- Czułem że przerwałaś moją barierę..

Skinęła głową. Mimo faktu że gdy odwiedziła siostrę była niczym rozbrykany kociak, teraz zachowywała się jak osoba bardzo stara i powolna.

Mistrz uśmiechnął się gorzko.

-Osądzimy cię w dzień śniegu.- powiedział i wyszedł

Jasnowłosa zastanowiła się. Do dnia śniegu zostało dziesięć dni. Michael miała dziesięć dni aby ją uwolnić a potem... Zadrżała. Potem zapewne ją stracą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hello!

Wiem, wiem... Nie było mnie jakieś trzy miesiące....

ALE JESTEM! Jestem i zamierzam wsiąść się za pisanie.

Jak zawszę Victoria!

Klątwa Ulotnego SzczęściaWhere stories live. Discover now