— Maciek? — zdziwiła się Ula, a w jej głosie dało się wyczuć zawód. Spodziewała się zupełnie kogoś innego. — A co ty tutaj robisz? — dodała, nawet nie próbując być uprzejma.
— Czy mogę wejść? — zapytał nieśmiało, najwyraźniej nieco speszony jej chłodnym powitaniem.
— Proszę — powiedziała obojętnym tonem, wciąż mając do niego żal o to, jak się wobec niej ostatnio zachował. Nie potrafiła przejść nad tym do porządku dziennego i udawać, że nic się nie stało. — Co cię do mnie sprowadza? — zapytała rzeczowo, kiedy oboje znaleźli się w kuchni.
— Ula, proszę, nie utrudniaj, mi i tak nie jest łatwo — powiedział błagalnym tonem, obserwując, jak dziewczyna w mało delikatny sposób wstawia do wody przyniesione przez niego kwiaty. Zachowywała się tak, jakby miała do czynienia z ziemniakami, a nie łamliwymi różami. — Usiądźmy, porozmawiajmy.
— No przecież rozmawiamy — stwierdziła oschle, po czym odwróciła się, by zajrzeć do piekarnika i sprawdzić, czy kaczka się nie przypaliła. — Słucham, co masz mi do powiedzenia? — dodała po chwili, zajmując miejsce przy stole, jednocześnie wskazując mu krzesło naprzeciwko siebie.
— Ula, ja... przyszedłem cię z całego serca przeprosić. Bardzo żałuję tego, co się stało — zaczął po dłuższej chwili milczenia. Był tak zdenerwowany, że nieświadomie zaczął skubać zadzierające się skórki przy paznokciach. Nawet nie zauważył, kiedy oderwał większy fragment naskórka, przez co na palcu powstała niewielka, krwawiąca rana. Jednak nie umknęło to uwadze Uli.
— Maciek, co ty najlepszego wyprawiasz — westchnęła, a jej głos brzmiał już nieco łagodniej. Chociaż tym razem ich kłótnia była zbyt poważna, by zwykłe „przepraszam" miało wszystko załatwić, to jednak fakt, że Maciek je wypowiedział, trochę zmiękczyło jej serce. — Poczekaj, dam ci wodę utlenioną.
— Nie trzeba, nic mi nie będzie — odparł obojętnie, wzruszając ramionami. — Ileż to razy miałem już poważniejsze rany i żyję.
— To przynajmniej nie rozdrapuj jej bardziej — poprosiła, widząc, że Maciek wciąż uparcie skubie odstającą skórkę. — Bardzo cię boli?
— Daj spokój, ja nie jestem Beti, która potrafi się rozpłakać przez byle draśnięcie. Zresztą to nic w porównaniu z bólem, który czuję teraz w środku — przyznał szczerze Maciek, kładąc jedną z dłoni na swojej klatce piersiowej. — Ula, naprawdę jest mi przykro z powodu tego, jak się wobec ciebie zachowałem. Odwołuję każde przykre słowo, które wypowiedziałem pod twoim adresem.
— Po prostu powiedziałeś to, co myślisz — wtrąciła obojętnym tonem.
— Nie, Ula, wcale tak nie myślę. Zachowałem się jak kompletny idiota, którym zapewne jestem. Rozumiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, ale chcę ci wyjaśnić, co się ze mną działo przez ostatnie kilka dni. Tylko tobie mogę wyznać prawdę. No więc... od niedzieli byłem jak oszalały. Zupełnie straciłem głowę.
— Chodziło o dziewczynę? — bardziej stwierdziła, niż zapytała. W jej oczach to było jedyne rozsądne wytłumaczenie irracjonalnego zachowania Maćka.
— Tak — odparł ze skruchą, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy.
— Znam ją? — dociekała, myśląc, że może to ktoś z sąsiedztwa albo z ich grupy studenckiej.
— Skąd masz znać? To moja koleżanka z pracy — wyprowadził ją z błędu.
— Długo się spotykaliście? — zapytała rzeczowo, chcąc poznać jak najwięcej faktów.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 1
FanfictionSezon 1 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...