W piątek Ula obudziła się, gdy na zewnątrz było jeszcze ciemno, cała trzęsąc się z zimna do tego stopnia, że aż dzwoniła zębami. Początkowo pomyślała, że to wszystko wina raptownego ochłodzenia, które ostatnio zapowiadano w prognozach pogody. Dlatego wstała z łóżka i, nawet nie zapalając światła, wydobyła z szafy gruby koc, który rzuciła na kołdrę. Zanim ponownie się położyła, dziewczyna przymknęła jeszcze okno, które od późnej wiosny, przez lato, do wczesnej jesieni miała uchylone przez cały czas, a w pozostałych okresach w roku pozostawiała je tylko lekko rozszczelnione. Ula uznała, że najwyraźniej przyszedł moment na to, by przestawić się na ten drugi tryb postępowania. Następnie wskoczyła z powrotem pod kołdrę i koc, by opatulić się nimi tak, jakby to był śpiwór. Niestety nadal czuła potworne zimno, przez które całe jej ciało mocno dygotało. Kiedy po raz drugi się podniosła, tym razem po to, by założyć na siebie grubą bluzę oraz ciepłe skarpetki na gołe stopy, liczyła, że to pozwoli jej się rozgrzać. A gdy i to nie pomogło, Ula po omacku sięgnęła po termometr, który trzymała w szufladce nocnego stolika. Po usłyszeniu charakterystycznego piskliwego dźwięku dziewczyna włączyła lampkę, by móc zobaczyć wartość na niewielkim elektronicznym wyświetlaczu.
Trzydzieści siedem i cztery, westchnęła w duchu, odkładając termometr na miejsce. Więc jednak się przeziębiłam, wywnioskowała, krzywiąc się z dezaprobatą. Trzeba było wziąć na noc aspirynę. W sumie jeszcze mogę naprawić ten błąd. Do rana jeszcze parę godzin, pomyślała, spoglądając budzik z kogutem na tarczy. Najciszej jak tylko potrafiła, Ula udała się najpierw do apteczki, a potem do kuchni. Skradała się na palcach, nie chcąc, by ktokolwiek z domowników ją usłyszał — a zwłaszcza ojciec, który zazwyczaj spał jak zając pod miedzą. Dlatego Ula ostrożnie wykonywała kolejne czynności, dzięki czemu tym razem udało jej się nie narobić niepotrzebnego hałasu.
Po zażyciu aspiryny dziewczyna powróciła do łóżka i po mniej więcej kwadransie zaczęła czuć, jak dreszcze powoli ustępują. Nawet nie zauważyła, kiedy znów pogrążyła się we śnie. Do rzeczywistości przywrócił ją dopiero głośny dźwięk budzika. Wciąż czując się niewyraźnie, Ula wstała i po porannej toalecie oraz ubraniu się na cebulkę poszła do kuchni.
— Cześć wszystkim — powiedziała półgłosem na powitanie, widząc, że tym razem to ona jako ostatnia pojawiła się na śniadaniu.
— Hej, siostra — jako pierwszy odezwał się Jasiek. — Kiepsko dzisiaj wyglądasz — stwierdził bez ogródek.
— Co za miły komplement z samego rana — bąknęła Ula, przewracając oczami.
— Źle się czujesz? — spytał z troską ojciec, podchodząc do córki zapewne po to, by lepiej jej się przyjrzeć.
— Yhym — mruknęła Cieplakówna, nieznacznie kiwając głową. — Chyba przeziębiłam się wczoraj.
— To powinnaś zostać dzisiaj w domu i leżeć w łóżku — wtrąciła się Beatka. — Mam rację? — zwróciła się do ojca, odwracając się w jego stronę.
— Oczywiście, słoneczko — pochwalił dziewczynkę Józef. — Zadzwoń do pracy, że się rozchorowałaś — poprosił.
— Nie mogę — odparła bez zastanowienia Ula. — Dopiero co skończyłam okres próbny i dostałam przedłużenie umowy. To nie wypada, żebym tak od razu zaczynała miesiąc od nieobecności. Ktoś gotów pomyśleć, że migam się od pracy i to tylko wymówka, żeby mieć długi weekend. Muszę iść do biura — przedstawiła swoje zdanie, po czym zaczęła kaszleć. Przestała dopiero wtedy, gdy upiła kilka łyków ciepłej herbaty z kubka.
— Skoro tak uważasz — przyznał Józef, kręcąc głową z dezaprobatą. — A może chociaż uda ci się wcześniej wyjść z pracy? — spytał z nadzieją w głosie.
CZYTASZ
A gdyby tak - sezon 1
FanfictionSezon 1 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...