Rozdział 145

99 2 23
                                    

— Mam — szeroko uśmiechnął się Bartek, nie kryjąc swojej satysfakcji. Następnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, skąd wyciągnął śnieżnobiałą kopertę. Położywszy ją na gładkim blacie stolika, delikatnie popchnął ją w kierunku męża Ewy.

— Co my tu mamy — wymamrotał półgłosem Kowalski, zacierając ręce. Z miną wyrażającą podekscytowanie i zaciekawienie wziął do ręki kopertę, by z jej wnętrza sprawnie wyciągnąć dość gruby plik papieru fotograficznego. Zaczął powoli przeglądać zdjęcia, sprawiając wrażenie, jakby delektował się tą czynnością. Dąbrowskiemu wystarczyło chwilę przyjrzeć się reakcjom mężczyzny, żeby zorientować się, że ten zdobyty podstępem kompromitujący materiał przypadł mu do gustu. — Muszę przyznać, że spisał się pan na medal — pochwalił Bartka, chowając fotografie z powrotem do koperty. — Spryciarz z pana. Na żadnym zdjęciu nie widać pańskiej twarzy, za to nie ma cienia wątpliwości, że towarzyszy panu moja Ewa.

— Tylko takie ujęcia wybrałem z kilkuset fotek zrobionych wczoraj — wyjaśnił Dąbrowski, podziwiając spostrzegawczość swojego rozmówcy. — Uznałem, że nie ma powodu, by uwieczniać mój wizerunek.

— Słusznie. Lepiej dmuchać na zimne — przytaknął Kowalski, kiwając głową ze zrozumieniem. — W ten sposób ma pan pewność, że nikt nigdy nie wykorzysta tego materiału przeciwko panu. Czego nie można powiedzieć o Ewie — uśmiechnął się szelmowsko. — Na podstawie tych zdjęć każdy sąd orzekłby rozwód z jej winy i przy podziale majątku mógłbym zagarnąć wszystko, ale tego nie zrobię. Nie potrzebuję skandalu ani konfliktów w rodzinie. Gdybyśmy nie mieli dzieci, to kto wie, ale tak? Nie, najlepiej niech wszystko zostanie tak, jak jest.

— Nic dodać, nic ująć — ochoczo poparł go Bartek. — A gdyby Ewa dysponowała dowodami na pańską niewierność, to wtedy ona mogłaby pana puścić goło i boso — zauważył rezolutnie.

— Nie sądzę, żeby miała coś takiego, ale gdyby jednak się okazało, że nie mam racji, to dzięki tym zdjęciom mogę trzymać ją w szachu — stwierdził Kowalski ze stoickim spokojem. — A żeby pokazać, jak bardzo podoba mi się ten artystyczny materiał... przygotowałem dla pana odpowiednią gratyfikację — dodał, sięgając do teczki po kopertę, którą podał Bartkowi do ręki. Dąbrowski od razu zajrzał do środka i stwierdził, że znajdowało się tam pięć paczek po dziesięć tysięcy.

— Interesy z panem to czysta przyjemność — powiedział Bartek z zadowoleniem, bo było to więcej, niż spodziewał się otrzymać. Liczył, że Kowalski zapłaci mu góra dwadzieścia pięć tysięcy, a tymczasem dał mu dwa razy tyle. Mąż Ewy musi mieć wiele do stracenia, skoro bez mrugnięcia okiem wydał taką kwotę na zdjęcia kompromitujące jego małżonkę, stwierdził w duchu. A mnie te pieniądze spadły jak z nieba. Dzięki temu bez trudu uzbieram całą sumę na remont domu mamusi bez konieczności pozbywania się wszystkich oszczędności.

— Zakładam, że jutro też widzi się pan z Ewą poza pracą? — bardziej stwierdził, niż zapytał Kowalski, spoglądając na niego wymownie.

— Tak się składa, że nie — zaprzeczył Bartek, lekko kręcąc głową. — Wyskoczyła mi pilna sprawa do załatwienia, więc na jutro i pojutrze wziąłem urlop — wyjaśnił bez wdawania się w niepotrzebne szczegóły.

— Doskonale — ucieszył się Kowalski. — W takim razie nie będę musiał czekać do weekendu, ale rozmówię z Ewą jeszcze dzisiaj — dodał w sposób sugerujący, że nie mógł się już tego doczekać. — Wprawdzie tak jej to przedstawię, żeby nie obróciło się to przeciwko panu, ale... na wszelki wypadek lepiej, jak przez parę dni nie będzie pana w mieście. Z kobietami nigdy nic nie wiadomo.

— Święte słowa.

***

W środowy poranek Ula pojechała odwiedzić Tomasza, z którym nie widziała się prawie przez tydzień. Kiedy zobaczyła go po parodniowej przerwie, uświadomiła sobie, jak bardzo przyzwyczaiła się do spędzania czasu w jego towarzystwie. Krystoforski pod wieloma względami przypominał ojca Sosnowskiej, ale jednocześnie miał w sobie sporo z Szymczyka, więc nic dziwnego, że dziewczyna tak szybko się do niego przywiązała. Oprócz tego dom Tomasza był dla Uli czymś w rodzaju azylu, gdzie mogła schronić się przed całym złem tego świata. Panująca tu atmosfera oraz pozytywne skojarzenia związane z Rysiowem sprawiały, że przebywanie tu pozwalało Sosnowskiej zapomnieć o wszystkich smutkach oraz problemach i dodatnio wpływało na jej nastrój.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz