Rozdział 042

182 6 4
                                    

— Wszystko wskazuje na to, że stan pani siostry jest poważniejszy, niż nam się początkowo zdawało — zaczął lekarz, a Ula z przerażeniem chłonęła każde jego słowo. — Zrobiliśmy dodatkowe badania, z których wynika, że dziewczynka zapadła na chorobę Kawasakiego. Robimy, co w naszej mocy, ale jej stan jest bardzo groźny. Proszę się przygotować na najgorsze.

— Czy to znaczy, że ona... — tu przerwała, gdyż to straszne słowo „umrzeć" nie mogło przejść jej przez gardło. — To niemożliwe! To nie może być prawda! — dodała szybko, próbując wyprzeć ze świadomości tę potworną myśl. Przecież jeszcze dwa dni temu ten sam doktor twierdził, że młodej dolegała niegroźna infekcja. Więc skąd ta nagła zmiana? Czy to oznacza, że wtedy się mylił? A może ta dzisiejsza diagnoza to jakieś jedno wielkie nieporozumienie?

— Przykro mi — odparł medyk z powagą. Tego było już dla Uli zbyt wiele. Do tej pory próbowała być silna i panować nad swoimi emocjami, ale to, co przed chwilą usłyszała, przelało czarę goryczy. Nie oglądając się na nic ani na nikogo, Cieplakówna rozpłakała się jak dziecko. W mgnieniu oka zobojętniała na zewnętrzne bodźce, więc umknęło jej uwadze, kiedy znalazła się w ramionach Piotra. Wtuliła się w niego całym drżącym z przerażenia ciałem, zanosząc się przy tym głośnym szlochem. Narastające w niej uczucia paraliżującej bezsilności i skrajnie silnego strachu połączonego z gniewem na niesprawiedliwość losu, nie mogąc znaleźć żadnego ujścia, zdawały się być bliskie rozsadzenia jej od środka. Do głowy Uli cisnęło się mnóstwo myśli i pytań, na które nie było odpowiedzi, co tylko dodatkowo nakręcało spiralę złości, lęku i bezradności.

— Spokojnie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz — wyszeptał Piotr łagodnym tonem, prawą ręką gładząc ją po głowie. Chociaż zapewne liczył na to, że jego słowa pocieszą Ulę, to osiągnął skutek odwrotny do zamierzonego.

— Nic nie było, nie jest i nie będzie dobrze — syknęła gniewnie, wyrywając się z jego silnego uścisku. — Czy nie dociera do ciebie, że Beatka balansuje na granicy życia i śmierci?!

— Uważam, że taka diagnoza jest zdecydowanie na wyrost — wzruszył ramionami Sosnowski.

— A ty akurat się na tym znasz — odparła ironicznie, posyłając mu karcące spojrzenie.

— Przypominam ci, że ja też kończyłem medycynę — żachnął się Piotr. — I z tego, co wiem, to choroba Kawasakiego...

— Nie chcę tego słuchać — weszła mu w słowo, a dla wzmocnienia wypowiedzi teatralnym gestem zatkała sobie uszy. — Co byś nie mówił, pediatria i kardiologia to dwie różne specjalności, więc z łaski swojej nie wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz pojęcia.

— I kto to mówi: osoba, dla której nazwisko Kawasaki do tej pory zapewne kojarzyło się wyłącznie z motocyklami — zirytował się Sosnowski, odruchowo zaciskając pięści.

— Jak śmiesz! — krzyknęła i, nim zdążyła pomyśleć, wymierzyła mu cios w policzek. Pod wpływem tego nieoczekiwanego uderzenia Piotr lekko się zachwiał i cofnął się o dwa kroki, by odzyskać równowagę. — Zamiast mnie obrażać, to lepiej powiedziałbyś, co robić, skoro jesteś taki mądry — dodała jadowicie dla zamaskowania swojego zakłopotania tym, co przed chwilą zrobiła. W normalnej sytuacji pewnie natychmiast by go przeprosiła za to uderzenie, ale w obecnym stanie emocjonalnym uważała takie zachowanie za usprawiedliwione.

— Przede wszystkim się opanować — stwierdził z przekonaniem, rozcierając dłonią obolały policzek. — Tylko spokój może nas uratować.

— Świetnie. Jeszcze jakieś sugestie, Wujku Dobra Rada? — warknęła niezadowolona z tego, co usłyszała. Spodziewała się jakiejś konstruktywnej uwagi, a nie banału, który — jej zdaniem — nie wnosił niczego nowego.

A gdyby tak - sezon 1Where stories live. Discover now