~rozdział trzeci~

630 20 7
                                    

[Robert]

          Marcel przez chwilę siedział w ciszy i nad czymś myślał. Po kilku minutach wreszcie się odezwał.

      — To dość krępujące. — mruknął. — Dobra, nie będę owijać w bawełnę i bawić się w szukanie delikatnych określeń. — stwierdził po chwili. — Osoby, które uprzykrzały i nadal uprzykrzają mi życie, dowiedziały się, że się kurwię i teraz mam bardziej przejebane, niż kiedyś.

      — Aha, czyli dajesz się im lać?

      — A mam inne wyjście? — prychnął piegowaty. — Nie mam.. Przeboleję te ostatnie dwa lata.. — westchnął cicho.

      — Nie próbowałeś się im.. nie wiem... jakoś postawić?

      — To nie ma sensu. Wolę dawać się im sobą pomiatać, niż się im postawić, co by spowodowało, że byłoby jeszcze gorzej.

      — Co masz na myśli, mówiąc "jeszcze gorzej"? — zaciekawiłem się.

      — Na rękoczynach i obrzydliwych tekstach kierowanych w moją stronę się kończyło..

      — Mhm.... a to przed nimi dzisiaj uciekałeś? — spytałem, żeby potwierdzić swoje podejrzenia, co do tej sprawy.

      — Noo... nie.

      — To przed kim?

      — Ehh... jakiś facet się na mnie uwziął. Cały czas do mnie wypisuje, dzwoni. Ale nie ważne. Mój problem.. sam sobie zawiniłem.

      — Ehh.. no okej, ale.. jak to się w ogóle stało, że zacząłeś sobie dorabiać w ten sposób?

      — Emm.... głupio wyszło..? — odparł nie pewnie po chwili namysłu.

      — Serio? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Głupio wyszło? — prychnąłem nieco poddemerwowany.

      — Eh... pilnie potrzebowałem pieniędzy..

      — Mogłeś mi powiedzieć, pożyczyłbym ci przecież. — zauważyłem.

      — To było jeszcze przed tym, jak zaproponowałeś mi, że mogę u ciebie zamieszkać. — oznajmił. — No i... jeśli chodzi o to, jak wpadłem w ogóle na tak idiotyczny pomysł, to... w sumie był to przypadek.. — zaczął opowiadać i zrobił krótką przerwę w mówieniu. — Raz wpadłem do klubu i po jakimś czasie ktoś do mnie zagadał z tekstem, typu "hej, jebiesz się może za hajs?". Najpierw mu odpowiedziałem, że nie, ale.... w końcu stwierdziłem, że raz nie zaszkodzi, poza tym, potrzebuję pieniędzy... no i dogadałem się z tym typem. No, a później, to już tak poszło... z automatu... — wyjaśnił.

      — Nadal to robisz? — zapytałem z nadzieją, iż Marcel z tym skończył.

          Chłopak milczał.

      — Kurwa, Marcel!

      — A-ale już zrezygnowałem z tego! — oznajmił. — Po ostatnim razie zorientowałem się, że nie wszyscy są tacy mili... a ja nie jestem masochistą. — stwierdził nerwowo naciągając rękaw swojej bluzy.

      — Domyślam się, że dlatego przedwczoraj tak szybko poleciałeś do swojego pokoju wieczorem.

      — Ten skurwysyn rozwalił mi nos i podbił oko.. — burknął podnosząc grzywkę zasłaniającą jego lewe oko. — Oprócz tego był brutalny, dusił mnie i pobił, ale chyba nic mi nie jest.. A uciekłem tak szybko do siebie, bo po prostu nie chciałem, żebyś coś zauważył. — dodał uciekając wzrokiem w bok. — Ewidentnie już mi się odechciało.

      — Dopiero po tym, jak jeden z twoich klientów postanowił cię skatować, stwierdziłeś, że jak ci nie dopłacają za napierdalanie po jebaniu, to ci się jednak nie opaca. Zajebisty moment na rezygnacje, na prawdę.

      — Dobra, wiem, na jednym razie powinno się skończyć, ale... ale to jest jak... przykładowo z narkotykami.. Weźmiesz raz, drugi, trzeci i nie możesz bez tego żyć.

      — Nawet mi nie mów, że ćpasz do tego.

      — Cóż... myślisz, że mam na tyle mocną psychę, żeby na trzeźwo dać się obmacywać obcym typom? — spytał nie pewnie. — Narkotyki, albo alkohol były dla mnie tylko wspomagaczem w pracy.. Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko, że częściej używałem alkoholu, albo skrętów. Rzadko zdarzało mi się brać w żyłę, albo wciągać. Każdy chociaż raz w życiu, chyba, zajarał... c-co nie?

      — Fakt, paliłem skręta kilka razy w życiu.. — zacząłem spokojnie. — ..ale nie miałem, do cholery, wtedy szesnastu lat.

      — Mam siedemnaście.

      — Nie wkurwiaj mnie już, dzieciaku, dobra?! Kurwa, czemu ty się wiecznie wpierdalasz w jakieś problemy, co?! Po jaką cholerę?! — wykrzyczałem w końcu co o tym wszystkim myślę.

          Marcel milczał, tępo wpatrując się w swoje ręce leżące na stole.

      — Do jasnej cholery! Masz dopiero, kurwa, siedemnaście lat, a już chlejesz, ćpasz, jarasz i do tego jeszcze pierdolisz się za pieniądze! Czy ty jesteś w ogóle, kurwa, świadomy tego, co ty odpierdalasz?! — kontynuowałem swoje krzyki.

          Nastolatek dalej siedział przy stole, w ciszy. Wygladał jak zbity pies.

      — Patrz na mnie, jak do ciebie mowię, do kurwy!

          Zero reakcji.

      — Okej, dobra, dalej sobie tutaj siedź, ja idę znaleźć wszystkie prochy, jakie masz i spuszczam je w kiblu. — stwierdziłem nie co ciszej i udałem się do pokoju Marcela.

          Dosłownie chwilę po tym, jak opuściłem kuchnię, usłyszałem trzask drzwi łazienkowych i przekręcanie się zamka.

          No tak, najlepiej się odizolować od problemu!

***

/30/06/2022/
/01/03/2024/korekta

życie z męską prostytutką |BL| Where stories live. Discover now