~rozdział jedenasty~

451 13 5
                                    

[Robert]

          Dosłownie po upływie piętnastu minut, Joachim zjawił się w naszym mieszkaniu. Dziwię się, że w ogóle przyjechał dzisiaj, w końcu... jest przed północą..

      — Co z nim? — spytał, gdy otworzyłem mu drzwi.

      — Mocno roztrzęsiony. Dopiero chwilę temu udało mi się go trochę uspokoić. — odpowiedziałem delikatnie zciszonym głosem.

      — A powiedział ci co się stało?

      — Tak. Właśnie dlatego po ciebie zadzwoniłem. Musi iść do dyrki powiedzieć, że się nad nim znęcają, ale nie chcę o tym powiedzieć sam, dlatego potrzebuje opiekuna prawnego. — pokrótce wyjaśniłem sytuację.

      — Znęcają się nad nim? Czemu nic mi nie mówiliście, do cholery?

      — Ja się dowiedziałem stosunkowo niedawno, a Marcel jakoś nie lubi o tobie rozmawiać, ani nic... O dziwo, udało mi się go przekonać, żebym teraz po ciebie zadzwonił.

      — Mhm...

      — Chcesz herbatę, albo coś? — zaproponowałem.

      — Nie, dzięki.. — odmówił.

      — Okej.. — mruknąłem.

          Weszliśmy do salonu gdzie zastaliśmy, jak się okazało, śpiącego Marcela owiniętego kocem.

      — Marcel.. — lekko poklepałem chłopaka po ramieniu. — Joachim przyjechał...

         Chłopak popatrzył na mnie zaspany, po czym przeniósł swój wzrok na brata.

      — Robert, zostaw nas samych. Sam chcę porozmawiać... z bratem.. — westchnął Marcel przymykając na chwilę oczy.

      — Okej, jeśli chcesz. — powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.

***

[Marcel]

          Robert wyszedł. Popatrzyłem na Joachima smutnym wzrokiem.

    — Czuję się jak szmata... — odezwałem się jako pierwszy. — Jestem nią. Wiem o tym. Wiem, co o mnie myślisz. Nienawidzisz mnie. Pamiętam. Ale... już dostałem za swoje. Zgwałcili mnie. Molestowali. Bili. Poniżani. Wyzywali. Powinieneś się cieszyć, braciszku. — mówiłem. — Wiesz co? Powiem ci całą prawdę o sobie. Jestem dziwką. Kurwie się.. za pieniądze. Pomimo tego, czuję się jak śmieć po tym, co mi zrobili.. — oznajmiłem. — No dalej. Powiedz mi, że jestem nikim, że...

      — Marcel, do cholery jasnej! Powiedziałem tak wtedy, bo byłem na ciebie zły! — mówił zdenerwowany Joachim. — Nie uważam tak. A co do tego, co powiedziałeś... ehh... o prostytucji porozmawiamy później. Teraz powiedz, kto i kiedy cię skrzywdził? Obiecuję ci, że jutro, pójdę z tobą do tej dyrektorki i powiemy jej o tym.

      — Artur, Karol i Eryj.

      — ...co?

      — Oni mi to robili. Zresztą... podpisali się na mnie. — westchnąłem pokazując wycięte nożem na moim brzuchu pierwsze litery imion moich oprawców.

      — Przecież... ja nic nie rozumiem... byliście przyjaciółmi.. — zauważył nie dowierzając.

      — Eryk dowiedział się, że... zarabiam w taki, a nie inny sposób i... powiedział o tym Karolowi i Arturowi. No i zaczęli się nade mną znęcać. Nie stawiałem się im, bo się bałem. W zeszłym tygodniu... zaczęli mnie molestować. Na dotykaniu i obrzydliwych komentarzach się kończyło. Dopiero w poniedziałek... posunęli się do czegoś więcej... a dzisiaj... dzisiaj mnie zgwałcili.. chociaż tamto co było w poniedziałek, też mogę chyba podpiąć pod gwałt..

      — Jutro pojadę do dyrki. Zapewne też będziesz musiał tam być.

      — Ale nie mów jej o tym, że się sprzedaję. To się rozniesie i--

      — Przeniesiesz się do innej szkoły. W tej i tak nie dadzą ci żyć. — przerwał mi szybko.

      — Mhm..

      — Ehh.. mam nadzieję, że nie sprawiasz Robertowi problemów. — zmienił temat po chwili ciszy.

      — Nie mi to oceniać, Roberta pytaj.

      — Mhm, a.. jeśli będziesz chciał.. to możesz wrócić do domu.

      — Nie chcę.. tutaj... tutaj jest mi dobrze. — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. — No chyba, że Robert będzie kazał mi się wynosić.. to dopiero wtedy wrócę.

      — Przeze mnie nie chcesz wrócić?

      — Między innymi... ale też przez to, że w domu... wszystko przypomina mi o rodzicach. Czasami, jak przechodzę obok tego domu, to.. chcę uciec stamtąd jak najszybciej. Chce o nich wreszcie zapomnieć. Zwłaszcza o matce... nigdy nie zapomnę tego, jak.... j-jak tam wisiała...

      — Ehh.. wiem, że to dla ciebie trudne, rozumiem cię...

      — Ja nadal się tobie dziwię, że jesteś w stanie tam mieszkać.

      — Marcel, to tylko legendy. — westchnął.

      — W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Co jeśli matka nie powiesiła się przez stratę, tylko.. coś ją do tego zmusiło?

      — To tylko głupia legenda wymyślona przez prababcie.

      — Ona też się, kurwa, powiesiła. Jeśli to durna bajeczka to czemu, do cholery, wszyscy się wieszają? Od dziesiątek lat ktoś w tym domu się wiesza. Naprawdę uważasz to za zbieg okoliczności?

      — Tak.

      — W każdym razie.. nie mam zamiaru tam wracać. Chce jeszcze pożyć kilkanaście lat.

      — Rób co chcesz, jesteś prawie dorosły.

***

siemano koledzy
chyba wracam na chwile na watt
bo wakacje sie zbliżają i mi sie nudzi trch
co tam u was tak btw?

/03/06/2023/

halo czemu mi sie to wtedy nie wstawiło?/07/07/2023/ i wgl to beszie koniex tej ksiazki bo nie mam weny

chyba wznowie/02/03/2024/korekta

życie z męską prostytutką |BL| Where stories live. Discover now