~rozdział dwunasty~

199 11 10
                                    

[Robert]

          Dzisiaj Marcel i Joachim pojechali do szkoły rudzielca, żeby porozmawiać z dyrektorką. Marcel też ma zamiar poinformować dyrkę o chęci zmiany szkoły. Szczerze mówiąc.. uważam, że zmiana szkoły może nie być dobrym pomysłem, bo to już jest trzecia klasa, matura za rok, więc to może być trochę bez sensowna decyzja.. No ale cóż, ja nie mam nic do gadania, to decyzja Marcela.

          Ja od rana siedzę w pracy. Pracuję jako kelner w jednej z Krakowskich restauracji — chociaż chyba powinienem to nazwać kawiarnią...

          Lubię tą pracę. Miała to być na początku praca dorywacza podczas studiów... ale później właściciel zaproponował mi, że jeśli chcę mogę podpisać z nim umowę na czas nieokreślony... no i się zgodziłem. Ukończyłem studia z dobrym wynikiem.. lecz stwierdziłem, że nie będę iść w kierunku tego, co studiowałem, tylko zostanę na stanowisku kelnera.. bo to uznałem za dobry, wygodny dla mnie wybór.

          Przez pracowanie w tym lokalu poznałem właśnie Marcela. W wakację jakoś... trzy lata temu, Joachim — wtedy mój kolega z uczelni — przyszedł tu ze swoim młodszym bratem.. No i wtedy zagadałem do Joachima.. On przedstawił mi Marcela i w sumie jakoś tak wyszło, że z Joachem zaczęliśmy się bardziej dogadywać, co spowodowało, że częściej do niego przychodziłem.. Nie raz było tak, że na pewnien moment zostawałem sam na sam z Marcelem.. no i okazało się, że jak na gówniarza jest całkiem ogarnięty. Dużo też pisaliśmy i gadaliśmy przez telefon..

          Wiedziałem, że to dziwne... w końcu.. on miał wtedy czternaście lat... a ja dwadzieścia cztery. Z tego też powodu Joachim nie wiedział wtedy, że zaczęliśmy się kolegować.. Dowiedział się dopiero w piętnaste urodziny Marcela.

          Moja przerwa w pracy właśnie dobiegała końca... kiedy nagle przyszła mi wiadomość od.. Joachima..

Joachim: szukamy nowej szkoly
1:39pm

Joachim: dyrektor zglosila na policje to wszystko a tamte skurwysyny sa zawieszeni w prawach ucznia
1:40pm

Robert: słusznie
1:40pm

Robert: jak Marcel?
1:41pm

Joachim: jeszcze siedzi u szkolnej psycholog
1:42pm

Joachim: w gabinecie dyrektorki dostal ataku paniki i pielegniarka z psycholog sie nim zajely
1:44pm

Robert: o kurwa
1:44pm

Robert: myslales o znalezieniu mu jakiegos psychologa?
1:45pm

Joachim: jeszcze o tym nie myslalem...
1:46pm

Robert: musze wracac do roboty, zawiezc marcelado nasi znim zostandowievzora
1:46pm

          Szybko i byle jak odpisałem Joachimowi i — nie czekając na odpowiedź — wyciszyłem telefon, po czym odłożyłem go do kieszeni. Musiałem wrócić do pracy..

***

          Wróciłem do domu. Było już grubo po dwudziestej drugiej. W moim mieszkaniu panowała — grobowa wręcz — cisza, także wszędzie było ciemno. Nieco mnie to zaniepokoiło, bo Joachim miał mi tu odwieźć Marcela i zostać z nim, dopóki nie przyjadę..

          W przedpokoju zastałem tylko trampki Marcela i żadnego śladu po Joachimie. Kurwa, naprawdę starszy brat roku. Ściągnąłem buty i kurtkę skórzaną, po czym od razu udałem się do pokoju rudzielca. Cicho otworzyłem drzwi i włączyłem światło. Okazało się, że Marcel spał spokojnie, wtulony w swoją pościel. Całe szczęście wszystko wydawało się być w porządku..

          Zgasiłem światło i zamknąłem drzwi od pokoju Marcela. Sam stwierdziłem, że pójdę pod prysznic, a później pójdę spać. Rano dopiero pogadam z młodym o tym wszystkim..

***

          Od pewnego czasu próbowałem zasnąć. Jednakże — z jakiegoś powodu — po prostu nie potrafiłem. Dosłownie chwilę od zmiany pozycji usłyszałem, jak drzwi od mojej sypialni cicho się otwierają, a następnie zamykają. Następnie odgłos cichych kroków w kierunku mojego łóżka, a końcowo pewien osobnik wgramolił się pod moją kołdrę i wtulił się delikatnie w moje plecy.

      — Marc? Co jest...? — spytałem i odwróciłem się do niego twarzą, przez co tym razem chłopak wtulił się w mój tors.

      — Miałem zły sen.. — mruknął cicho.

      — Mhm.. jak się czujesz?

      — Źle.. — westchnął ciężko. — Joachim do ciebie pisał... o wszystkim...?

      — Tak.. — odpowiedziałem krótko. — Wziął do siebie moją radę o szukaniu psychologa dla ciebie?

      — C-co? — zdziwił się.

      — Aha.. czyli ani ci o tym nie powiedział, ani tego nie wziął pod uwagę... super. — oburzyłem się. — No to ja z tobą o tym pogadam... — zacząłem. — Według mnie powinieneś porozmawiać z psychologiem. W twojej sytuacji jest to według mnie nawet konieczne... — mówiłem z powagą. — Sam fakt, że zostałeś tak okropnie skrzywdzony jest powodem do umówienia się do specjalisty.. — stwierdziłem. — Później jeszcze Joachim mi napisał o tym, że dostałeś ataku paniki... no i martwię się o ciebie bardzo. — dodałem z troską w głosie.

          W odpowiedzi otrzymałem ciszę. Nie trwała ona długo, bo Marcel po chwili zdecydował się odezwać.

      — A-ale... wstydzę się tego wszystkiego i nie wiem, czy będę dał radę... rozmawiać o tym z kimś obcym...

      — Posłuchaj... — westchnąłem głęboko. — Rozumiem, że jest to dla ciebie trudne... ale chcąc normalnie funkcjonować musisz przerobić to sam z sobą.... a psycholog by ci pomógł w tym. Gwarantuję ci, że on... lub ona... nie będzie cię oceniać. — wytłumaczyłem. — Jeśli to cię uspokoi, to... mój dobry znajomy jest psychologiem i terapeutą.. jak chcesz mogę cię z nim umówić i... w razie gdybyś potrzebował... to na konsultacji mogę tam z tobą być. — zaproponowałem. — Hm? Co ty na to?

      — W porządku.... — zgodził się nie pewnie.

      — Cieszę się, że się na to zdecydowałeś.. — odetchnąłem z ulgą, delikatnie bawiąc się rudymi włosami. — Joachim pomoże ci ze szkołą, ja z psychologiem i wszystko się ułoży.. obiecuję ci to..

          Po moich słowach znów zapadła cisza. Marcel mocniej się do mnie przytulił, a później usłyszałem ciche łkanie...

      — Ej... co się stało? Hm? — zapytałem miękko, przy czym delikatnie pogłaskałem go po plecach.

      — P-po prostu.... d-dzięk-kuję... — powiedział cicho i ponownie pociągnął nosem. — Nawet od Joachima n-nie usłyszałem czegoś takiego... — westchnął ze smutkiem w głosie. — O-on wcale się nie stara mi pomóc. — dodał po chwili. — Jak dostałem ataku, to nawet nie drgnął... nic nie zrobił, nic nie powiedział.. Kurwa nic! — żalił się, po czym zaniósł się płaczem. — Dlaczego on mnie tak, kurwa, nienawidzi..? Dlaczego...?

          Nie powiem... słowa Marcela kompletnie mną wstrząsnęły. Nie miałem pojęcia, że Joachim aż tak ma gdzieś swojego brata.. Ale przynajmniej wyjaśniło się to, dlaczego nie został z nim u nas w mieszkaniu.. po prostu ma to wszystko w dupie..

***

siema zobaczcie kto wrócił z mlekiem XD

wznawiam bo mam wene 😽🍓

/03/03/2024/

życie z męską prostytutką |BL| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz