~rozdział dziewiąty~

400 14 6
                                    

[Robert]

      — Marcel, co tu tak jebie? — spytałem po tym, jak zamknąłem drzwi od mieszkania.

      — Niic! — krzyknął z kuchni. — Spaliłem tylko pizzę, nic więcej, przysięgam!

      — Jakby to była tylko pizza, nie jebało by aż tak! — odkrzyknąłem ściągając buty w przed pokoju. — Co spaliłeś? — spytałem, gdy wszedłem do kuchni.

      — Uhh..... ścierkę... jak zobaczyłem, że pizza się pali, to próbowałem ugasić to ścierką, ale coś nie wyszło i ta ścierka też zaczęła się palić, ale to nie moja wina!

      — Pff.. — prychnąłem i zacząłem się śmiać.

      — Czemu się ze mnie śmiejesz? — spytał oburzony.

      — Śmieję się z twojego tłumaczenia i sytuacji, a nie z ciebie, pało.

      — Mhhh...

      — Tu masz jedzenie i się nie wkurzaj. — zaśmiałem się dając chłopakowi siatkę z chipsami, słodyczami i kilkoma monsterkami.

      — Ile za to?

      — Nie ważne. Nie musisz mi oddawać. — stwierdziłem.

      — Nie no, umawialiśmy się, że ci oddam za to pieniądze.

      — Ty chciałeś mi oddać, ja tego nie zatwierdziłem.

      — Kurwa, Robert..

      — Idę spać, dobranoc. — oznajmiłem ignorując Marcela i poszedłem do swojej sypialni.

***

          Obudziłem się rano i, jak się okazało, w łóżku nie byłem sam. Marcel spał przytulony do mnie.

          Co do chuja?

          Jakby... nie wiem co myśleć. Byłem przekonany, że tamto było jednorazowe i nie spodziewałem się tego, że on mógł mieć na myśli coś innego.

          Dobra, później z nim pogadam..

      — Nie idź.. — mruknął cicho Marcel, kiedy chciałem podnieść się z łóżka.

      — Em... Marcel?

      — Hm...?

      — Co ty robisz w moim łóżku?

      — Zimno mi było u siebie, poza tym, nie mogłem zasnąć. — odpowiedział.

      — Gorączkę chyba masz. — stwierdziłem, gdy dotknąłem czoła nastolatka.

      — Wiem.. od wczoraj mam.. albo przedwczoraj.. albo od kilku dni.. a od wczoraj gorzej się czuje..

      — Nie mówiłeś nic..

      — Tak wyszło. — ziewnął dalej będąc do mnie przytulony.

      — Ehh... następnym razem mów o takich rzeczach i przed tym jak wejdziesz mi do łóżka, to się najpierw zapytaj, czy możesz.

      — Umówmy się, nie odmówiłbyś mi.

      — Skąd ta pewność?

      — Masz zbyt miękkie serce, żeby powiedzieć "a weź spierdalaj" dzieciakowi, który przychodzi do ciebie o północy. A gdybyś był skurwielem bez serca, już dawno bym tu nie mieszkał, bo byś mnie wyjebał za prostytucję.. zresztą, sam wiesz.. — zauważył.

          W sumie... ma racja. Nie mógłbym mu powiedzieć, żeby wypierdalał do siebie i dał mi spokój.

      — Co prawda, nie rozumiem czemu się nade mną tak litujesz dając mi dom, ale tak, czy siak jestem ci bardzo wdzięczny.

      — Mhm...

      — Robert...? — mruknął lekko się ode mnie odsuwając.

      — Tak?

      — Trochę głupio mi o to pytać, ale.... mogę cię pocałować?

      — Jeśli chcesz, to możesz. Nie musisz o to pytać.. — stwierdziłem, delikatnie gładząc chłopaka po policzku.

          Po mojej odpowiedzi Marcel lekko się uśmiechnął, po czym mnie pocałował.

      — Czyli... mogę przychodzić w środku nocy?

      — Możesz.

      — Mhmmm....

      — Masz zamiaru iść jutro do szkoły? — spytałem po chwili ciszy.

      — Chyba ta... — ziewnął.

      — Z gorączką na pewno nie pójdziesz.

      — Bo?

      — Boo jesteś przeziębiony i powinieneś się wykurować w domu.

      — Gadasz jak Joachim i moi starzy. — burknął.

      — Bo im na tobie zależało. Tak jak mi teraz..

      — Proszę cię, zamknij się.... — powiedział drżącym głosem.

          Okej, dobra, zapomniałem, że rodzice są jego czułym punktem.

          Cóż mogę powiedzieć na temat jego rodziców.. Ojciec lekarz, matka architekt. Można zapytać... gdzie oni teraz są? No niestety kilka metrów pod ziemią. Ojciec miał wypadek na skuterze, a matka następnego dnia się powiesiła. Po ich śmierci, Marcelem zajął się jego starszy brat. No, a Joachim... jest bardzo nerwowy. W bardzo łatwy sposób idzie go wkurwić. No to pewnego pięknego dnia, Joachim po prostu nie wytrzymał przez kolejny wybryk Marcela i wywalił go z domu. Co takiego mój świetny przyjaciel odjebał? No cóż... Marcel należy do typu człowieka "ja coś chcę i muszę to mieć". No to "spodobał" mu się kolega swojego starszego brata i próbował go wyrwać. Jak już się można domyślić, wyrwał go. Któregoś wieczoru Joachim zobaczył Marcela ze swoim przyjacielem w łóżku. W dodatku w JEGO łóżku.

          Szczerze? Nigdy nie widziałem Joachima tak bardzo wkurwionego, jak wtedy. Skąd wiem, jak bardzo był zły? Marcel od razu, po tym jak dowiedział się, że już nie mieszka w domu rodzinnym, czyli dosłownie chwilę po wparowaniu Joachima do pokoju, zadzwonił do mnie mówiąc "Przyjedziesz po mnie? Jestem bezdomny..". No i miałem okazję zobaczyć wkurw Joachima. Do tej pory pamiętam słowa starszego brata Marcela.

          "Czemu ty wszystko musisz niszczyć, gówniarzu?! Nienawidzę cię! Najlepiej już tutaj nie wracaj!"

          Nadal w sumie nie rozumiem, co Marcel jeszcze takiego zrobił Joachimowi, oprócz uwiedzenia jego przyjaciela.. Kilka razy próbowałem poruszyć ten temat, ale Marcel jasno dawał mi do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać, więc nie drążyłem.

***

sorry za przerwę :v

/13/07/2022/
/02/03/2023/korekta

życie z męską prostytutką |BL| Where stories live. Discover now