Rozdział 1

764 55 9
                                    

Peter wrócił z kolejnego patrolu. Wszedł do mieszkania przez okno i pierwszy raz od dawna nie starał się być cicho. Zdjął maskę ukazując minę pełną smutku. Szybko zdjął kostium i przebrał się w zwyczajne ubrania. Potem opadł na łóżko i schował twarz w dłonie.

-Dlaczego to wciąż tak boli- pomyślał.

Od kilku dni Peter robił dobrą minę do złej gry. Na zewnątrz starał się wyglądać na zwykłego niczym nie wyróżniającego się nastolatka, jednak… w środku był totalnym wrakiem… Został sam… ciotka May nie żyje… MJ, Ned i Happy go nie pamiętają… nie ma już nikogo.

Peter Pov.

Weź się w garść Parker ! To był jedyny sposób, aby wszyscy mogli być bezpieczni. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Tylko dlaczego to wciąż tak boli… Dlatego nie może do mnie dojść prawda, że już nikogo nie ma ! Jestem sam ! I już na zawsze będę ! Nie mogę mieć nikogo blisko… nie mogę pozwolić, żeby kolejna osoba straciła życie przeze mnie… ciocia May odeszła bo nie potrafiłem jej obronić. Pan Stark oddał życie z myślą, że godnie go zastąpię, a ja jak zwykle totalnie wszystko schrzaniłem. Gdyby nie Peter #3 MJ też by nie żyła. Przez moją głupotę Nowy Jork był pełen złoczyńców gotowych zniszczyć wszystko, a mogło być ich jeszcze więcej… Nie zasługuję na nikogo bliskiego… już nikt przeze mnie nie straci życia.

Strange Pov.

-No dobrze… oto cała historia- powiedział spokojnie Wong.

Gapiłem się na niego nie wierząc w słowa, w które właśnie usłyszałem.

-Naprawdę coś takiego się wydarzyło ?- spytałem otępiały.

-Niestety tak. Dowiedziałem się wszystkiego, gdy było po wszystkim. A opowiedziałem ci to, bo…- przerwał.

-Co jest Wong ?- byłem zdezorientowany.

-No lepiej sam zobacz…

Wong za pomocą wyświetlił na ścianie obraz. Pokazał on Petera siedzącego na łóżku w dość obskurnym mieszkaniu. Dzieciak chował twarz w dłoniach. Wyglądał na bardzo przybitego.

-Nie mogę mieć nikogo bliskiego. Nikt nie może przeze mnie umrzeć- szeptał do siebie.

Niewiele rzeczy potrafiło mnie ruszyć, ale widok tak zranionego nastolatka… nigdy nikomu tak nie współczułem. Obraz zniknął, popatrzyłem na Wonga, wiedziałem, że czuje to samo względem tego dzieciaka.

-Obserwuje tego dzieciaka od 2 dni. Na zewnątrz wygląda normalnie, ale w środku jest totalnym wrakiem… pomóż Stephen… jesteś jedyną osobą, która może mu teraz pomóc.

Wong miał absolutną rację. Muszę pomóc Peterowi, ale tym razem bez żadnej magii… on mnie potrzebuje...

Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję  Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum