Peter Pov.
Biegłem przed siebie… nie wiedziałem gdzie… po prostu biegłem… Mijałem ludzi na ulicach… na nikogo nie patrzyłem… patrzyłem przed siebie i biegłem…
Dlaczego Strange do mnie przyszedł ?! Ludzie nie dość się przeze mnie wycierpieli ?! Wystarczy, że moja rodzina nie żyje, a przyjaciele nie pamiętają kim jestem. Nie chcę nikogo więcej stracić ani zabić.
W końcu się zatrzymałem… musiałem pomyśleć co teraz zrobię… nie mogłem biegać po mieście w nieskończoność.
Wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł… nie mogłem pójść do mojego mieszkania, bo Stephen mnie tam znów znajdzie, więc skierowałem się do jedynego miejsca, w którym czułem się dobrze… gdzie są, ci których kochałem… na cmentarz…
Strange Pov.
Wpadłem z impetem do sanktuarium strasznie zdenerwowany.
-Widzę, że nie bardzo udała się rozmowa- stwierdził Wong.
-Żebyś wiedział !- krzyknąłem.
-Co się stało ?- zapytał spokojnie.
-Powiedziałem mu, że chcę mu pomóc, że nie jest sam na świecie i nie musi być sam. Ale jest w takim złym stanie psychicznym, że raczej nikogo do siebie nie dopuści. Nie ważne ile bym próbował. Nie wiem jak mu pomóc- przyznałem.
Zdziwiłem się, że Wong spojrzał na mnie z małym uśmiechem.
-Znam kogoś kto wie- powiedział.
Wtedy do sanktuarium weszła… znajoma osoba…
-Witaj Stephen…
Peter Pov.
-Przepraszam…- wyszeptałem.
Byłem na cmentarzu… odwiedziłem groby moich rodziców, cioci May, a na koniec… Pana Starka.
-Chciałeś, żebym był lepszy… ale nie potrafię… nie umiem Panie Stark… nie nadaje się do bycia Spider-Manem… nigdy nie byłem gotowy na to i nigdy nie będę… przepraszam… wybacz mi…
Wciąż pamiętam słowa Pana Starka, kiedy mówił, że chciałby, abym był lepszy niż on...
ALE JA NIE POTRAFIĘ ! Nie zdołałem sprostać wymaganiom bycia Iron Manem, więc jak mogę być lepszy !
Zawsze chciałem choć w najmniejszym stopniu dorównać Panu Starkowi, ale przygoda z Vulture'em, Mysterio i Thanosem uświadomiła mi jak bardzo byłem słaby. Wszyscy mieli rację. Zwykły nastolatek nie sprostałby wymaganiom jakie niesie za sobą funkcja superbohatera, a ja jestem tego idealnym przykładem.
Kiedyś miałem mentora, którego kochałem jak ojca, kochającą ciocię, która zawsze była dla mnie wsparciem i oddanych przyjaciół, którzy zawsze pomagali mi we wszystkim. A teraz ? Teraz nie mam nic.
Zostało ze mnie tylko wspomnienie dawnego Petera Parkera. Jakaś nikła cząstka, która nic już nie znaczy…
ESTÁS LEYENDO
Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję
FanficKiedy Peter traci wszystkich, których kochał i zostaje całkiem sam, stara się żyć dalej i pogodzić ze swoim losem... jednak jego uczucia mu na to nie pozwalają. Uwaga: Jeśli nie oglądałeś No Way Home - NIE CZYTAJ !